Regularną, "zeszytową" serię przygód kapitana Żbika rozpoczyna trzyczęściowa opowieść "Ryzyko", ponownie napisana przez Władysława Krupkę (wraz z dwoma współautorami) a zilustrowana przez Zbigniewa Sobalę. Sobala nadal rysuje fatalnie, ale zwiększenie przestrzeni graficznej i uwolnienie narracji od gorsetu gazetowego stripe'a pozwala nadać dynamiki i tempa opowiadanym historiom.
Pierwszą część "Ryzyka" rozpoczyna nocny napad na muzeum. Świetnie zorganizowana banda obezwładnia strażnika i kradnie najcenniejsze kosztowności, zabytki warte 40 (ówczesnych, ale zawsze) milionów zł. Rabunek dokonany jest, oczywiście, z myślą o sprzedaży precjozów na zgniły zachód. Kiedy kontakt ze szwedzkim przemytnikiem przypadkowo się urywa, przestępcy usiłują zwrócić zrabowany łup - za zapłatą 10 % znaleźnego. Piszą list do redakcji jednej z gazet z prośbą o kontakt.
Nie z MO takie numery ! Najpierw milicjanci tylko obstawiają idącą na spotkanie dziennikarkę, ale gdy bandyci unikają schwytania, na kolejne spotkanie udaje się już podstawiona w miejsce dziennikarki pani por. MO Ola Malicka. Bandyci jeszcze raz przechytrzają milicję, obezwładniają ochronę a por. Olę porywają do swej kryjówki wgłąb lasu. Na szczęście w ślad za Olą ruszył milicyjny owczarek Brutus (żbikowa wersja Szarika/Cywila).
Sporo żywej akcji, zdeterminowani, sprawni bandyci, debiut Żbika po latach wciąż robi przyzwoite wrażenie. Jasne, historia aż tęskni za sprawną kreską dobrego rysownika - aż żal, że w latach 70tych rewelacyjny Jerzy Wróblewski nie przerysował "Ryzyka" ponownie, no ale cóż...
Druga część "Ryzyka" koncentruje się na mrożących krew w żyłach przygodach uwięzionej przez bandytów w pierwszej części por. Oli. Dzięki pomocy Brutusa uwalnia się ona z więzów, śledzi miejsce ukrycia skarbu a następnie, ciosami karate, pistoletem gazowym i atakującym Brutusem obezwładnia praktycznie całą bandę. W ostatniej chwili szefowi udaje się zbiec - pościg za nim stanowić będzie treść trzeciej części "Ryzyka".
Wszystko to, rozrysowane w serii nieźle zakomponowanych paneli, przynosi żywą, dynamiczną akcję i kolejny udany zeszyt z przygodami kapitana Żbika, Choć wypada zauważyć, że samego Żbika w tym numerze prawie że nie ma, całość chwały spływa na por. Olę. No i bardzo dobrze - jeszcze się Żbik będzie miał okazję popisywać w przyszłości.
Trzeci zeszyt z serii "Ryzyko" to historia ucieczki przez całą Polskę szefa bandy, znanej z poprzednich części opowieści. Przestępca przemieszcza się autostopem, kradzionymi samochodzami, pociągami, raz jest w Krakowie, raz w Sandomierzu, to znów w Lublinie a za chwilę w Zielonej Górze. Będąc przy granicy z NRD usiłuje pontonem przepłynąć Odrę, ale bez powodzenia. Bawiąc w Krakowie spotyka przygodną znajomą poznaną podczas uprzednich podróży, wspólnie snują plany ucieczki na Zachód, niespodziewanie jednak wezwana przez nich taksówka okazuje się pełna milicjantów. W ostatniej próbie ratunku szef usiłuje zrzucić całą winę za przestepstwo na poznaną dziewczynę, by ze poznać w niej (lepiej późno niż wcale...) ...porucznik Olę !
I jeszcze jeden wypełniony akcją, ciekawy i udany Żbik. I kolejny, w którym lwią część roboty za kapitana odwala Ola. Nb. trick z podstawianiem Oli bandytom troszkę Autor scenariusza nadeksplowatował. Pomijając już fakt, że najwyraźniej Ola z twarzy podobna jest do nikogo, tak łatwo potrafi udawać inne osoby (pomaga w tym nędzna kreska rysownika - faktycznie mało cxo z twarzy postaci widać), to trudno uwierzyć, by szef nie potrafił rozpoznać "dzienikarki" którą praę dni wczesniej usiłowaj zgładzić.
Ale to w sumie mało istotnyu szczegół. Debiutancka historia o kapitanie Żbiku jest udana i przynosi wiele frajdy nawet oglądana 45 lat później.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz