Czwarty zeszyt Żbika to przerysowana i rozbudowana wersja historii wydawanej uprzednio w pilotażowych stripe'ach gazetowych.
Na drodze znalezione zostają zwłoki dyrektora zakładów chemicznych. Wstępne śledztwo w zakładzie nie przynosi efektów, wieczorem jednak do prywatnego mieszkania Żbika przybywa sekretarka zamordowanego z informacją o niepokojących znajomościach dyrektora. Zanim jednak śledztwo nabierze nowego kierunku, bandyci, którzy śledzili sekretarkę, porywają obydwoje i wiozą do bazy bandy, ukrytej w starych bunkrach.
Przestępcy usiłują zamordować Żbika pozorując wypadek podczas pływania kajakiem, w wodzie kapitan jednak odzyskuje przytomność i ukradkiem płynie do kryjówki.
Następnie uwalnia sekretarkę i obezwładnia w dynamicznej akcji, to kryjąc się za kotarami, to walcząc wręcz czy strzelając, większość bandytów. I Żbik jednak d.... kiedy wrogów kupa, ostatecznie więc, grożąc śmiercią dziewczynie, gangsterzy ponownie rozbrajają kapitana, w tym jednak miejscu ma miejsce świetny finał - przybywają (ściągnięte sygnałem z broszki sekretarki, chytrze uprzednio wpiętej przez Żbika w jej płaszcz), Jednostki Specjalne MO (świetny kadr "Rety, Marsjanie !") W końcowym twiście fabularnym ujawniona zostaje tożsamość szefa bandy. Okazuje się, że gang współpracował z zamordowanym dyrektorem przy kradzieży państwowych środków chemicznych. Gdy przestępcy postanowili "rozszerzyć" asortyment zbrodni, dyrektor wycofał się, za co został zamordowany
Jeden z chyba najlepszych Żbików - dość wątła intryga fabularna została zastąpiona bardzo dynamiczną akcją, z pełnymi suspensu momentami (świetna scena za kotarą). W tym zeszycie wreszcie w pełni lśni gwiazda kapitana Żbika. Kawaler, mieszka samotnie w eleganckiej kawalerce, i posiada prywatną Syrenkę. Ważne, że świetnie pływa, walczy wręcz, strzela, a do tego ma żelazne nerwy. na dodatek Autor - Władysław Krupka, odpuścił sobie wątki młodzieżowo wychowawcze, stawiając na żwawą sensacyjną fabułę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz