piątek, 30 sierpnia 2019

Brian Lumley Dom Pełen Drzwi 2/10

Katastrofa ! Kiepsko wymyślona, fatalnie napisana, bardzo źle przetłumaczona a przede wszystkim nudna do niemożliwości wariacja na temat pomysłu "każdy tworzy swoje własne piekło", znanego chociażby ze świetnego "Nie Mam Ust A muszę Krzyczeć" Harlana Ellisona
+
U podnóża góry w Szkocji pojawia się w ciągu jednej nocy wielki zamek, pozbawiony jakichkolwiek okien czy drzwi. Budowla uznawana jest za szczególny rodzaj pojazdu kosmicznego, staje się naturalnie sensacją medialną a także przedmiotem badań naukowców oraz zainteresowania służb państwowych.
Pewnego ranka grupa przypadkowo zebranych osób, wśród nich minister obrony Wielkiej Brytanii wraz z ochroniarzem, naukowiec, okultysta, francuski dyplomata, a również przypadkowo wplątana w wir wydarzeń młoda kobieta uciekająca przed mężem przemocowcem (kudosy dla Jasia Kapeli :-P), zostaje pochłonięta przez nagle powiększający się zamek.
W środku uwięzieni odkrywają odrębny świat, który, jak szybko się przekonują, jest czymś w rodzaju projekcji, sztucznej kreacji w stylu "Truman Show". W tym "wewnętrznym" świecie zamek wyposażony jest w wiele par drzwi, oznaczonych różnymi numerami. Za tymi drzwiami kryją się kolejne światy, światy tworzone z wewnętrznych lęków bohaterów.
W grze jest jeszcze dodatkowy element - obcy umysł nadzorujący przebieg eksperymentu, oceniający zachowanie rasy ludzkiej wobec stawianych jej wyzwań. Negatywny wynik testu oznaczać może anihilację ludzkości i zajęcie planety przez kosmicznych najeźdźców...
+
Brian Lumley to pisarz o ugruntowanej renomie, autor świetnego (przynajmniej na początku serii) "Nekroskopa", udanych pastiszy lovecraftowskich, generalnie całkiem ogarnięty autor, pisząc jednak "Dom Pełen Drzwi", nader wątłą powieść sci-fi z elementami horroru poniósł, w mej opinii, totalną porażkę
Z opisu wydaje się, że "Dom Pełen Drzwi" to może być coś naprawdę ciekawego, pomysł ma w sobie duży potencjał. Cóż z tego, skoro wykonanie zawodzi na całej linii. 
Fabuła jest nieciekawa, zwyczajnie nudna. Lumley nie był w stanie wymyślić odpowiednio wciągających (albo pulpowo odjechanych) przygód dla swych bohaterów. Same postaci fabuły również niczym, ale to zupełnie niczym nie są w stanie przyciągnąć uwagi czytelnika, a przecież ten typ literatury przygodowej zbudowany jest własnie w oparciu o ciekawych bohaterów.
Jeszcze gorzej jest z elementami opisowymi i scenografią. Tutaj do bełkotliwej frazy Lumleya dochodzi jeszcze kiepskie tłumaczenie. Długimi fragmentami (szczególnie w środku powieści) po prostu nie wiadomo, co się dzieje, o co w ogóle w powieści chodzi. Właśnie, tłumaczenie - rzecz nawet nie w nieznajomości języka angielskiego czy w kiepskiej polszczyźnie przekładu - tłumaczka po prostu zupełnie nie ogarniała konwencji powieści i nie poradziła sobie ze znalezieniem odpowiedniego słownictwa dla niej. naprawdę, czytało się momentami tak okropnie, że aż oczy krwawiły.
Aha, Lumley to autor kojarzony przede wszystkim z grozą, powieść wydana została w przez Phantom Press zasadniczo w ramach serii "horror", ale elementów grozy jest naprawdę niewiele, to klasyczne (choć bardzo nie udane) sci-fi. Tak, że nawet wymogów fanów gatunku nijak nie spełni.

Nie wiem, może komuś się to i spodoba, ja jednak serdecznie odradzam. Nuda, do tego fatalnie napisane.

środa, 28 sierpnia 2019

Złota Era Guya N. Smitha

Lata siedemdziesiąte i osiemdziesiąte zeszłego stulecia można określić mianem "złotej ery" literackiego komercyjnego horroru. Począwszy od ogromnej popularności, jaką zdobyły powieści (a później ich blockbusterowe ekranizacje) "Dziecko Rosemary" Iry Levina i "Egzorcysta" Williama Petera Blatty'ego ,powieści grozy szeroką falą zalewały rynki książkowe USA i Zachodniej Europy. Na kartach paperbacków o krzykliwych okładkach objawiły satanistyczne spiski, tajne kulty, zmutowane krwiożercze zwierzęta, drapieżne wampiry, potwory z kosmosu, mordercze dzieci, klauni, laleczki.... Piszący wówczas autorzy wiedzieli, że ich podstawowym zadaniem jest przyciągnięcie uwagi czytelnika, i starali się to osiągnąć pisząc historie proste, ostre, pełne mocnych efektów, często balansując na granicy dobrego smaku (a czasami wręcz ją przekraczając). Jak pisze o tym Grady Hendrix w swym "Paperbacks From Hell napisał "To literatura, które nie przestrzega żadnych reguł oprócz jednej: zawsze bądź interesujący".
Do Polski fala popularności literackiej grozy dotarła z opóźnieniem, wraz z zakończeniem komunizmu i otwarciem rynku wydawniczego. Trwała dość krótko, skończyła wraz z upływem roku 1994.
Wśród wielu autorów, którzy w ramach tej fali pojawili się w Polsce jedną z najważniejszych ról odegrał Guy N. Smith. Smith, średnio znany na Zachodzie, wsławiony głównie popularną serią animal horrorów o zmutowanych krabach, właśnie w Polsce stał się jednym z najczęściej wydawanych autorów. W momentach największej prosperity kolejne jego powieści pojawiały się praktycznie co miesiąc ! Może nie zawsze ich jakość (pisząc oględnie) była zadowalajaca, ale naczelna zasada pulpowego horroru - pisz interesująco !-  była prawie zawsze zachowana. Miliony sprzedanych egzemplarzy w Polsce (dlatego do dziś łatwo go kupić).


Guy Newman Smith urodził się 21 listopada 1939 roku w Hopwas, Staffordshire w Anglii, w rodzinie urzędnika bankowego i pisarki. Jego matka, Elisabeth M. Weale w latach trzydziestych wydała kilka powieści historycznych.
Guy otrzymał klasyczną angielską edukację, od roku 1947 z systemem szkolnictwa zamkniętego, surową dyscypliną, karami cielesnymi za wykroczenia (odbicia wspomnień z lat młodzieńczych pojawią się  później w jego powieściach, np. "Pan Ciemności" czy "Alfabet Szatana"). Od dzieciństwa uwielbiał czytać historie przygodowe i komiksy drukowane w magazynach chłopięcych (ukrywanych przed surowym ojcem w pudle pod łóżkiem).
Wyniki w nauce osiągał Smith raczej średnie, w rezultacie nie zdecydował się na studia, a po zakończeniu edukacji w roku 1956 podjął, za namową ojca, pracę urzędnika bankowego.
Jednym z obowiązków pracowniczych Guya były wielogodzinne podróże w furgonie z gotówką. By uprzyjemnić sobie wolno mijający czas, Guy postanowił podczas jazd...pisać. Tak powstawały dziesiątki opowiadań - pierwsze z nich publikował na łamach "Tottenhall Observer" gdzie za redakcję działów kobiecego i dziecięcego odpowiadała....mama przyszłego pisarza (również podczas podróży furgonem z gotówką powstała również. m.in. powieść "Bestia").


W latach siedemdziesiątych Guy, wciąż pracując w banku, publikował sporo opowiadań w prasie, dorabiając w ten sposób do skromnej pensji urzędniczej. Tematyka tych opowiadań byłą przeróżna, pisywał opowiadania grozy, przygodowe, sensacyjne, westerny. Najbardziej lukratywne i dochodowe okazały się jednak.... opowiadania erotyczne.
Dużo poważniejsza okazała się współpraca Smitha z wychodzącym od 1950 roku London Mystery Magazine. W 1972 roku periodyk ten przyjął pierwsze opowiadanie GNS "Mumia"  (historię tę później rozpisał do rozmiaru pełnoprawnej powieści - "Przeklęci"). Smith w okresie ok 10 lat opublikował w LMM kilkanaście swych opowiadań (ostatnim było tytułowe opowiadanie z niniejszego zbioru- "Dom Mordu").
Dmith pracował na bnakowel posadzie do roku 1975. Dopiero powodzenie jego "wakacyjnej" powieści grozy - wyraźnie wzorowanej na "Szczękach" "Nocy Krabów" i jej kolejnych części (w sumie do dziś powstało 7 powieści i zbiór opowiadań) pozwolił mu na porzucenie pracy biurowej i życie wyłącznie z pracy pisarza.


Smith jest aktywny zawodowo do dziś. Mieszka na farmie na pograniczu Anglii i Walii. Wciąż publikuje, nadto nadzoruje, w ramach Black Hill House, wydawanie swego katalogu pisarskiego w formie e-booków. MImo iż sam jest zwolennikiem tradycji, chętnie otwirzyłsię na możliwościjakie daje mu nowa technila
Corocznie organizowane są na jego farmie zloty fanów twóczości.
*
Jakie są opowiadania GNS ? Najlepiej będzie oddać głos samemu Autorowi :


Pod wieloma względami pisanie jest znacznie trudniejsze niż powieść. Opowiadanie jest w tak naprawdę skondensowaną powieścią. Musi zawierać wszystkie te same składniki - fabułę, silną charakterystykę i dobry dialog. Podobnie jak w przypadku powieści, musisz mieć pomysł na historię, ubrany w krótką, wyrazistą fabułę.
 Określ zakończenie, a następnie stwórz tajemnicę prowadzącą do tego finału. Innymi słowy, pracuj wstecz. Opowiadanie, podobnie jak powieść, wymaga dobrego akapitu otwierającego, czegoś, co sprawi, że czytelnik będzie chciał czytać dalej. Tempo jest ważniejsze w krótkich powieściach niż w dłuższych pracach, dlatego bardzo łatwo jest go przesadzić, co ma nudny efekt i usuwa szczyptę dobrej historii. 


Kiedy pojawia się pomysł na opowiadanie, odnotowuję go sobie.
Staram się pisać pół tuzina opowiadań rocznie, zwykle między książkami, korzystając z mojego „pliku pomysłów”. Jest to dobra reklama, a jeśli czytelnik polubi twoją historię, może zdecydować się na zakup książki.



Guy tak pisze, old school, jedno założenie, szybkie rozwinięcie, miniaturki niczym "scary stories" przy kominku. Często tylko zgrybne szkice, ślady pojednycznych pomysłów. Nie xawsze dobrze fabularnie rozpracowane, ale z reguły wystarczająco groteskowe i zabawne. Nie zawsze udane. Zaskakują wręcz swym old-schoolowym, klasycznym charakterem.
- Piekielnia - zbyt zdawkowa
- Sabat - uroczo odjechany no i zpolskim tropem
- Wyspa Zywych Trupów wskrzesza klimat karaibskich zombie sprzed ery ROmero, znanych z filmów "Białą Zombie", "Wędrowałą Z Zombie" czy "Plaga ywych Trupów" Klimat ze starego horroru, kiedy to trupy wykorzystywane był do niewolniczje pracy na plantachach nawet po śmierci,. Do tego zręczny finał
- tytułowy Dom Mordu - wyątkow creepy miniaturka. ANi jednego zbędnego słowa - małą wioska, upiorne domiszcze i dwójka bohaterów poszukująca zaginionego dziecka
- Czarny Druid - motywy druidyczne obecne są w jego horrorra rozpoznają fani GNS (Sabat, przyczajeni). Dawne wierzenia, krąg druidów, mroczna legenda, seks i rzemoc
- Trupojady - rzywołują ducha E.A.Poego i zaskakują zabawnym wsitem końcowym
- Dom Pośród Lasów - klątwa poprzedniego właściciela
- Kat - potęga hipnozy
- Skrzydlate Zło
- To
- Mieszkańcy Mroku
Niezły przekrój przez twórczość Smitha - dobre, złe, tak złę że aż dobre
Jedyne, co można zawoąć po lektuyrze - czemu tak mało 1 cHCEMY WIĘCEJ. Czego szczerze wysztkim fanom GNS życzę






 

 czaspisma i komiksy. Mama uważąłą, że lepiej czytoać cokolwiek iniż nic i =akoś to popierałą
Wojna w tej miesjcowości
St CHad's 47-53 preparatory school - upiorne wizje szkoł pojawiają się p późniejszych dziełach, takich jak "Pan Ciemności" czy "Alfabet Szatana". Kary cielesne za zaniedbania, zamiana chłopca w mężćzyznę. Tam Guy czytał chłopięce gazety (zakazane w szkole_ "Adventure" czy "Hotspur" które obudziły w nim pasję tworzenia
Nie dostałsię na wymarzoną Repton i musiał iść do
Wrekin College 53-56 Podobnie - surowa dyspyplina. Wyniki średnie, bez szans na karierę akademicką. Pod wpływem ojca SMith wybrałkarierę pracownika Banku (później pojawi się ona w goreskowej formie jako powiueśc eorytcznas Pwyznania Pracownia BAmku a także w "Dzwonie mierci 2"
Midland Bank 1956. Praca szłą mu również średnio. Podczas całodnionych podróży samochodami z gotówką zaczął pisanie (m.in. "Bestia" całą powstała w vanie!). Mnóśtwo artykułów i opowiadań.
1975 - porzucenie pracy bankowej i kariera literacka


powiadania gezetowe - early 70ties. Przygodowe, mystery, opowiadani erotyczne (sdotf porn) - całkiem lukratywne
4a. Stał się, wręcz, synonimem tandety w grozie (i niezasłużenie przyczynkiem upadku rynku w Polsce :-)
5. Pulpowy horror - szybko, prosto, bez elegancji ale skutecznie
5a. Take są opowiadania, najlepsze - szalone pomysły, poczucie humory, brak niedopracowanej konstrukcji
Ten polsko angielski rman zrealizowany w Warszwskiej Wiedźmie. Być może treatment piątej części
5.


Na zakończenie jeszcze raz oddajmy głos Autorowi :



"All you can say is that you get what you see. I have no pretensions bout becoming a top literary autohor and never have had. I tell a good story and I'm told by mane readers that my books are fun. They are meant to be. Fans identify my brand with books that will give them a consistently entertaining and easy to read experience". Tylko tyel i aż tyle

poniedziałek, 26 sierpnia 2019

Adam Deka Wije 3/10

Przegięty na maksa ekstremalny animal horror ze wstępem samego Guya N.Smitha to powinna być frajda dla fana niskopiennej pulpy, ale, za sprawą bardzo jeszcze surowego stylu, tak różowo nie było, stąd i ocena końcowa dość surowa.
+
"Wije" to dwie łączące się ze sobą minipowieści, połączone tematem, atakami tytułowych wijów (vel skolopendr), paskudliwych i (w powieści przynajmniej) wielce agresywnych robali. Pierwsza część rozgrywa się w kobiecym więzieniu, przez co autor ma możność do uraczenia czytelników różnego rodzaju "atrakcjami" rodem z exploitation filmów podgatunku WIP (women in prison - "miszczem" tego nurtu był nie/sławny Jess Franco) - sadystyczną przemocą strażniczek, seksem lesbijskim czy buntem więźniarek. Na to wszystko nałożony jest zaś atak przypadkowo uwolnionych robali, pożerających wszystkie ofiary.
Druga opowieść zmienia nieco klimat - jej akcja toczy się w szpitalu dla umysłowo chorych, co budzi z kolei skojarzenia z "Lotem Nad Kukułczym Gniazdem" (ale tu to już przegiąłem zdrowo - chodzi wyłącznie o scenografię otoczenia). Ponownie - absolutnie generyczne dla tematu sytuacje połączone z atakującymi wszystkich skolopendrami.
+
I teraz tak - czytało się całość ze sporą frajdą, to świadomie tworzona campowa tandeta, mogąca szczerze rozbawić miłośników grozowej pulpy. Pomysły są, jako się rzekło, generyczne, ale sam pomysł łączenia eksploatacyjnych narracji z odpowiednio obrzydliwym animal horrorem jest godzien pochwały. 
Jest też fabuła, mimo że konwulsyjnie się rozwijająca i pełna dziur i błędów, zupełnie dla gatunku akceptowalna.
Niemniej technicznie, warsztatowo, jest bardzo jeszcze słabo. Rzecz nawet nie w jawnych błędach, korekta musiała swoje odwalić, ale w takiej dojmującej surowości tekstu, który dosłownie trzeszczy w zębach podczas lektury. Jaha - to jest pulpa, camp, świadomy szajs, ale nawet taki świadomy szajs, żeby dobrze działał, musi być warsztatowo pospinany (jak to ma miejsce z reguły w "dziełach" boskiego Guya N. Smitha). Jako że pulpa z definicji startuje za poziomu 5/10, a "Wije" od średniej odstają in minus dość mocno, to i ocena końcowa 3/10 ostra. Ale zakończę cieplej - jest pulpowo ekstremistyczny potencjał w autorze - taka bezkompromisowość rozwiązań fabularnych i odpowiendio czartne poczucie humoru. Czekam na kolejne tytułu w nadziei, że warsztat ulegnie poprawie.

poniedziałek, 19 sierpnia 2019

Joanna Pypłacz Nierozłączne 5/10

Gotyckie powieści Joanny Pypłacz cieszą się określoną renomą - to delikatne, pełne tajemnic i bogate klimatem historie niesamowite, osadzone w historycznych realiach Krakowa. Wszystkie te cechy potwierdza jej czwarta już książka, "Nierozłączne". 

Mieszkające w Krakowie siostry bliźniaczki Zabielskie są do siebie fizycznie łudząco podobne; różni je jednak charakter. Sybilla jest otwarta i przebojowa, Sabina nieśmiała i zamknięta w sobie, zamknięta do tego stopnia, że pomimo 23 lat nie potrafi mówić po polsku; komunikuje się wyłącznie ze swą siostrą ich wspólnym dziecinnym językiem.
Obie panny poznają młodych, interesujących mężczyzn. Sybilla nawiązuje romans z doktorem Kostrzewskim, usiłującym wyleczyć Sabinę z dziecinnej afazji, ta zaś zakochuje się w utalentowanym młodym organiście z krakowskiego kościoła św. Krzyża. Pod wpływem rodzącego się uczucia nieśmiała bliźniaczka nagle wychodzi ze swego świata i zaczyna mówić. Fakt ten wywiera piorunujące wrażenie na drugiej siostrze - Sybilla traci przytomność, doznaje szczególnego udaru i po krótkim kryzysie umiera.
Wkrótce po pogrzebie Sabina zaczyna się dziwnie zachowywać. Nie poznaje swego organisty, zaczyna natomiast uwodzić zdruzgotanego śmiercią ukochanej doktora Kostrzewskiego. Jasnym się staje, że w ciele żyjącej siostry zamieszkałą świadomość zmarłej Sybilli. Doktor Kostrzewski za zgodą zrozpaczonej matki, przyjmuje dziewczynę w wprowadzonym przez siebie szpitalu psychiatrycznym. Tymczasem kontaktu z Sabiną poszukuje odrzucony muzyk...
+
Przyznaję, że "Nierozłączne" wzbudziły we mnie mieszane uczucia. Ogólne wrażenie lektury było bardzo przyjemne, podobał mi się też nastrój wszechobecnej delikatnej nierealności i niesamowitości, trochę jak z dobrych powieściowych fragmentów Grabińskiego. Niemniej im bliżej końca, tym bardziej uwidaczniały się wady opowiadanej historii. 
Po pierwsze, nieco zbyt często pojawia się w powieści element niesamowity, zbyt z kolei delikatny jak na wymogi gatunkowe literatury grozy. Zamiast jednego mocnego, głównego pomysłu, wokół którego zbudowana byłaby cała narracja, autorka podbiega do każdej przysłowiowej piłki i usiłuje z każdego wątku wyciągnąć jakieś elementy niesamowite. W rezultacie, obok ciekawie pomyślanej, niepokojącej głównej historii dwu bliźniaczek pojawia się duch ojca organisty, klątwa kamienicy Piekło Niebo, dramatyczne okoliczności narodzin bliźniaczek (nb. później zupełnie nie wykorzystane), nierozwiązana fabularnie sprawa szaleństwa doktora Kostrzewskiego, do tego jeszcze ponure łypania ojca Sebastiana....dosłownie każdy motyw fabularny próbuje mieć drugie tajemnicze dno. Jest to przyjemne w lekturze, bo czytelnik cały czas czuje lekki suspens, ale tym bardziej zawodzi, kiedy na koniec okazuje się, że z większości tych wątków nic specjalnego dla fabuły nie wynikło.
Po drugie, jako się rzekło, wątków zapowiadających grozę i mnóstwo, ale żaden nie jest odpowiednio poważny i straszny. Są one trochę niczym muśnięcia motyla, zbyt delikatne i mdłe, niczym nieposolona zupa. Niby zdrowe, ale do pełni radości czegoś brakuje.
Pochodną powyższego jest brak szwarccharakteru z prawdziwej postaci. Pełnokrwista powieść wymagałaby czegoś konkretnego, złej mocy, z którą bohaterowie muszą się skonfrontować. Takiego elementu, w "Nierozdzielnych" brakuje (na pewno nie nadaje się do tej roli doktor Kostrzewski).
Styl pisania jest bardzo elegancki, mocno ale udanie stylizowany na lata trzydzieste. Może czasami jest on nieco zbyt koturnowy nawet na ówczesne standardy, ale z reguły dobrze oddaje panujące w latach trzydziestych zwyczaje i sposoby komunikacji. Dzięki niemu opowieść ma swój specyficzny, trochę niespieszny, trochę niedzisiejszy rytm.

Mimo narzekania na (jak u mnie zwykle) zbyt mało grozy w grozie, i zbyt mało twista w finałowych rozwiązaniach, na pewno kupię kolejne gotyckie powieści Joanny Pypłacz, jak tylko się pojawią, i będę chciał je jak najszybciej przeczytać. Tym z czytelników, którym nadmiar delikatności nie będzie przeszkadzał, szczerze polecam.
PS. Co w książce najbardziej udane, to osadzenie fabuły w przedwojennym Krakowie. Powieść jest z tej perspektywy napisana rewelacyjnie, może służyć za mini przewodnik wskazanych w niej lokalizacji - kościoła św. Krzyża, Rynku, kamienic przy Dietla 44 i Karmelickiej 28. W mojej ocenie wydawca i autorka powinni rozważyć promowanie całego cyklu powieściowego z wykorzystaniem tego "lokalnego" elementu,położenie w reklamie nacisku na krakowski koloryt książek, ich dystrybucję również w punktach turystycznych. Takie połączenie fabuły i przewodnika to bardzo efektowny "hak na uwagę".

Szczepan Twardoch Król 9/10

Rewelacyjna książka. Z jednej strony - porywająca gangsterska historia przygodowa, przypominająca takie kinowe hity jak „Dawno Temu W Ameryce” czy nawet „Ojca Chrzestnego”. Z drugiej mocny thriller polityczny, spiski na czele władzy, kontakty świata polityki i zorganizowanej przestępczości. Do tego przejmujący obraz przedwojennej Warszawy i rosnący w moc polski nacjonalizm i antysemityzm. 
+
Warszawskim półświatkiem rządzi gang Jana Kaplicy, zwanego Kumem. Gang ma mocne powiązania polityczne - Kaplica to dawny PPSowski towarzysz walki premiera Składkowskiego. 
Jednym z najważniejszych członków organizacji jest bokser Jakub Szapiro. Jest silny, przystojny i zamożny. Zbiera haracz od okolicznych kupców, ochrania domy publiczne, brutalnie egzekwuje ustalone zasady. 
W Polsce narastają napięcia polityczne. Skrajna prawica szykuje się do zbrojnego przewrotu i ustanowienia w Polsce ustroju faszystowskiego. Wzbiera fala antysemityzmu, w prasie pojawiają się antyżydowskie artykuły, na uniwersytetach wprowadzone zostaje getto ławkowe. Wywodzący się z lewicowych, PPSowskich tradycji gang Kaplicy uczestniczy w starciach z faszystowskimi bojówkami. 
Po jednej z potyczek Kaplica zostaje aresztowany. Szapiro musi dotrzeć do premiera z tą informacją...
+
"Król", jak na boksera przystało, nokautuje na wszystkich płaszczyznach. Jego akcja zapiera  dech w piersiach swym tempem i rozmachem, świetnie poprowadzeni bohaterowie bohaterowie zapadają w pamięć, a misterna konstrukcja, tak fabularna jak i formalna zachwyca bogactwem i efektownymi rozwiązaniami.
Na pierwszym planie jest opowieść gangsterska. Od razu staje przed oczami "Ojciec Chrzestny" Mario Puzo, czy późniejsze filmowe sagi Coppoli, Leone czy Scorsesego. Fabuła "Króla" w niczym nie ustępuje tamtym arcydziełom, akcja pędzi przed siebie, mnożą się strzelaniny, awantury i zaskakujące zwroty akcji.
Król jest jednak również, jak już pisałem thrillerem politycznym. Tajna grupa w najwyższych kręgach władzy zamierza doprowadzić do faszystowskiego przewrotu. Spiskowcy opierają się na bojówkach prawicowych, z którymi gang Kaplicy prowadzi nieustanne walki.
Jest wreszcie "Król" poważną powieścią obrazującą przedwojenne napięcia narodowościowe w Polsce, z jednej strony narastający polski antysemityzm a jednocześnie, wyobcowanie Zydów w Polsce oraz ich rosnącą świadomość narodową i marzenia o własnym państwie.
Na odrębną pochwałę zasługuje mistrzostwo narracyjne Twardocha - zwłaszcza twist fabularny, schowany w powieści i nagle zaskakujący czytelnika pod koniec powieści. Nagle zmusza on na ponowne przemyślenie wydarzeń, na inną ocenę zachowań bohaterów. Jak wspaniale, skądinąd, wykreowanych ! Cóż to za galeria barwnych postaci ! Sam Szapiro, Mojsze Birnbaum, Kum Kaplica,Radziwiłek, Pantaleon, Ryfka, Emilia czy Anna, co jedna to barwniejsza i ciekawsza.
"Krtó rewelacyjnego 

Stephen King Worek Kości 7/10

Udana, dojrzała powieść, powrót Stephena Kinga do horroru po paru latach gatunkowego meandrowania. Czasami dojrzałość i wszechobecny w powieści smutek przygniata element grozy, który obecny jest nie tyle w nielicznych jump-scare'ach, co w warstwie fabularnej i odzwierciedla strachy i koszmary samego autora.
+
Po nagłej śmierci żony pisarz Mike Noonan popada w twórczy i życiowy marazm. Przez parę lat udaje mu się zwodzić wydawcę i opinię publiczną swymi niepublikowanymi, pisanymi ongiś "na zapas", powieściami, w końcu jednak, w poszukiwaniu inspiracji twórczej (a tak naprawdę ukojenia bólu po stracie żony), wyjeżdża do swego domku letniskowego.
Na miejscu angażuje się przypadkowo w spór dotyczący praw do opieki nad dzieckiem, toczący się pomiędzy jej mamą,ubogą owdowiałą bibliotekarką a dziadkiem dziewczynki, multimilionerem. Pisarz staje po stronie matki i finansuje profesjonalną pomoc prawną. Z kolei większość okolicznych mieszkańców, uzależniona finansowo, staje po stronie magnata, staje po jego stronie
Milioner nie zamierza ustępować nawet w obliczu nieuchronnej porażki sądowej; gotów jest do podjęcia najbardziej ekstremalnych kroków dla realizacji swej woli. 
Jednocześnie pisarz prowadzi śledztwo w sprawie tajemnicy otaczającej ostatni okres życia żony, kiedy to często była ona obecna w domku. W trakcie badania przeszłości wychodzą na jaw mroczne tajemnice wiążące się z mieszkającą niegdyś w okolicy murzyńską pieśniarką i jej zaginionym dzieckiem....
+
W "Worku Kości" King mierzy się z trzema swymi wielkimi lękami. Dwa są oczywiste. To przede wszystkim obawa przed twórczym wypaleniem, utratą umiejętności pisania kolejnych powieści, po drugie zaś lęk przed śmiercią ukochanej żony. Ten trzeci strach jest nieco schowany - to lęk przed uciekającym życiem, stopniową utratą możliwości, starzeniem się. Obrazuje go postać Mike Noonana - trochę jakby alter ego samego Kinga, ale (znamienne!) o 10 lat młodszego od samego pisarza. 
Ta mieszanina lęków, lęków człowieka dojrzałego powoduje, że "Worek Kości" smakuje inaczej niż wcześniejsze horrory Króla. Więcej w nim nostalgii i smutku niż scen grozy, choć King jest Kingiem i odpowiednią dawkę horroru naturalnie w powieści zapewnia.
Postaci wykreowane są z charakterystyczną dla Kinga maestrią szczególniej zwracam uwagę na Dobrego - hehe - Prawnika, o tym bohaterze pisze sam King we wstępie), świetne są też letniskowo-małomiasteczkowe realia i opis relacji pomiędzy zamożnym przybyszem z Wielkiego Świata a "proto-Trumpowymi" lokalesami. Pochwalić trzeba też wciąż nienaganny, rewelacyjny warsztat Mistrza. Gruba powieść podczas lektury znika w oczach.
Co do zakończenia (wiadomo, że tutaj czasami King zawodzi) - finał z duchami szalejącymi w domku pisarza jest przyzwoity, ale dość "letni". Odpowiednią temperaturę - szalony końcowy Grand Guignol - ma rozwiązanie wątku obyczajowego. Ale tak naprawdę najmocniej w pamięć zapadnie brutalna, gwałtowna scena z grilla. No i smutek - przejmujący i pozostawiający czytelnikowi dość gorzki posmak. To już nie jest anarchia i trochę pulpowe szaleństwo wczesnego Kinga, to nawet nie cukierkowanie Kinga późniejszego, to jest poważny Pan Pisarz i Poważna powieść.


czwartek, 8 sierpnia 2019

George R.R. Martin Starcie Królów 10/10

Drugi tom Sagi Lodu I Ognia w niczym nie ustępuje "jedynce" - mało, przerasta ją rozmachem fabularnym opowieści. Rozmachem, który jednak jeszcze jest przez autora trzymany żelazną ręką w porządku (w kolejnych tomach serii będzie z tym coraz większy kłopot).
+
W Westeros trwa wojna pomiędzy Lannisterami a wojskami Północy pod wodzą Robba Starka. Do Gry O Tron tymczasem dołączają bracia Baratheonowie, powszechnie uwielbiany młodszy Renly i posępny, ponury starszy Stannis. "Niepodległość"(poprzez najazd na terytoria Północy) ogłaszają Zelazne Wyspy - Theon Greyjoy zajmuje Winterfell i wprowadza tam okrutne okupacyjne rządy.
Na dalekim wschodzie Daenerys Targaryen dociera do Miasta Magów - Quarth, gdzie usiłuje pozyskać siły i środki mające wesprzeć jej kampanię powrotu dynastii na Zelazny Tron.
Na tle wydarzeń politycznych Martin przedstawia losy bohaterów swej historii. Jon Snow wraz z oddziałem Nocnej Straży udaje się w misji zwiadowczej za Mur. Bran Stark ucieka z zajętego przez wrogów Winterfell, Arya usiłuje incognito dotrzeć do Winterfell, Sansa, wciąć oficjalnie narzeczona króla, jest zakładniczką Lannisterów, gwarantującą życie schwytanego Jamie Lannistera.
Tyrin Lannister zaś, jako Namiestnik Króla, usiłuje obronić King's Landing przed najazdem Stannisa Baratheona.
+
Nie ma to tamto, Pieśń Lodu I Ognia to jedno z największych dóbr współczesnej popkultury. Znakomicie wykreowany świat Westeros, rozmach fabularny, wielowątkowa, pasjonująca fabuła, szereg barwnych, niejednoznacznych bohaterów i, dosłownie, setki ważnych i przyciągających uwagę czytelnika postaci, perfekcyjny styl - proza Martina, na tym etapie opowieści nie ma praktycznie żadnych wad. No, dla niektórych taką wadą może być cynizm i niemoralność opowiadanej historii. Na tle klasycznego high fantasy spod znaku Tolkiena, Brooksa, Eddingsa czy Williamsa ponura, okrutna i przewrotna historia Gry O Tron potrafi momentami szokować. Niemniej dla lwiej większości fanów stanowi to wielki plus Pieśni. Polityczne rozgrywki przypominają najlepsze momenty "Ja Klaudiusz" czy też "Królów Przeklętych", element przygodowy zaś swym tempem i rozległością poraża.
To się CZYTA !  

wtorek, 6 sierpnia 2019

Guy N. Smith Alfabet Szatana 8/10

Ajajaj !!!! Ależ się tym razem Guy zebrał w sobie ! "Alfabet Szatana" (tak naprawdę "Witch Spell") to napakowany grozą, przemocą i seksem (ogromną ilością seksu) horror okultystyczny, skrzyżowanie pomysłów obecnych już wcześniej w "Panu Ciemności" i "Neoficie". Szkoda tylko, że boski Guy w trakcie pisania tak się zapamiętał w piętrzeniu kolejnych świństw i okropności, że zapomniał o wymyśleniu rozsądnego zakończeni. Kiedy zaś, rozpłomieniony procesem twórczym, w końcu zauważył zbliżający się deadline, zamknął powieść tak bardzo banalnym, niesatysfakcjonującym i zwiędłym finałem, że aż czytać przykro.
+
Do prestiżowej szkoły z internatem trafia nastoletnia Bobbie Wheeler. Jej matka, "biała" czarownica, na nadzieję, że w szkole uda się schronić córkę się przed złym wpływem ojca, demonicznego satanistycznego maga (Guy w natarciu!). Nadzieje matki okazują się płonne; gdy ojciec poświęca swe życie umierając ku chwale Szatana, jego duch opętuje córkę.
Wokół Bobbie zaczynają mieć miejsce niewytłumaczone zdarzenia - ranna zostaje nauczycielka baletu, potem umiera przygodnie poznany uczeń, a podczas pogrzebu jego matka, oskarżająca w szale dziewczynę o spowodowanie tej śmierci.
Gdy w końcu Bobbie zdaje sobie sprawę ze swych mocy, ochoczo otwiera się na potęge złego. Postanawia przekształcić szkołę w sanktuarium Diabła. W tym celu rekrutuje współwyznawców, uwodząc ich podczas wyuzdanych seksualnych orgii. Osoby mogące się przeciwstawić, giną.
Tymczasem matka, zrozumiawszy, że duch zmarłego męża ma władzę nad córką usiłuje przeciwdziałać - niestety, ginie w spowodowanym szatańską mocą wypadku samochodowym.
W szkole zbliża się święto, na które zaproszeni są rodzice uczniów. Kultyści mają własne plany związane z tym wydarzeniem...
+
 "Alfabet Szatana" to jakby dorosła (bardzo dorosła...) wersja znanego z Netflixa serialu  "Chilling Adventures Of Sabrina". W powieści Smitha do szybkiej akcji, nieco bezbożnego kontentu i dużej ilości grozy dochodzi jeszcze seks, dużo seksu. No właśnie... kolejne strony książki wypełniają detaliczne opisy lesbijskich zbliżeń, masturbacji (it's a Guy N. Smith novel !) gwałtów, perwersyjnych orgii i satanicznych rytuałów. Jest tego tak dużo, ze nawet zaprawiony w kontaktach z pulpą czytelnik tu i ówdzie uniesie w konsternacji brew. Widać, że miał Guy zdrowy ubaw podczas pisania.
Na szczęście elementów horroru też jest całkiem sporo. Akcja książki jest szybka, pełna akcji i grozy. Zaczyna się  trochę jak "Omen", z serią tajemniczych zgonów wokół naszej bohaterki, potem pojawiają się elementy znane z "Suspirii" (szkoła baletowa, czarownice). W miarę rozwoju akcji narastają przerażające wydarzenia - na szczęście tym razem Smith dobrze sobie radzi ze scenami grozy i makabry (w przeszłości różnie z tym bywało).
Całość jest całkiem sprawnie i energicznie opisana, nie ma żadnych spowolnień czy chwili nudy. Co więcej, fabuła jest zasadniczo prowadzona dość kompetentnie, w książce nie występuje wiele guyowych nonsensów czy absurdalnych pomysłów. W sumie to bardzo porządny, przesycony wulgarną erotyką, horror satanistyczny - radość dla fanów pulpy.
 Z tym, że, jak się na koniec okazało, wszystko to zmierza donikąd.... Całe narastające Zło zgasło na ostatnich paru stronach niczym zapałka w kałuży takim cichym "psyk". W momencie, w którym czytelnik nie widzi już żadnej możliwości zatrzymania zła nagle, zupełnie deus ex machina, pojawiają się duchy walczących o duszę córki rodziców. Końcowe banalne, niczym nie umotywowane zwycięstwo matki przynosi spore rozczarowanie.


Naprawdę, długo zanosiło się na gujowy breakthrough, na odkrycie pulpowego diamentu, najlepszą powieść mistrza z Hopwas, ale to fatalne zakończenie nieco zepsuło efekt końcowy. Niemniej za sprawność narracyjną i dużo grozy (a i za duże ilości niesmacznego, wulgarnego i perwersyjnego seksu) należy się maestro sałatka ze zgniłych pomidorów i sporo punktów. Fani pulpy i #smithoweświry będą zachwyceni. #Guyrocks


PS.
Jess Franco (filmowy odpowiednik Guya) nakręciłby z tego totalnie nieprzyzwoity exploitation horror, brudną perłę EuroCultu.

Dean R. Koontz - Północ 8/10

Whoah, ależ petarda! “Inwazja Porywaczy Ciał” spotyka “Wyspę Doktora Moreau” (oba te tropy sprytny Koontz wprost podał w powieści) czyli kol...