Gotyckie powieści Joanny Pypłacz cieszą się określoną renomą - to delikatne, pełne tajemnic i bogate klimatem historie niesamowite, osadzone w historycznych realiach Krakowa. Wszystkie te cechy potwierdza jej czwarta już książka, "Nierozłączne".
+
Mieszkające w Krakowie siostry bliźniaczki Zabielskie są do siebie fizycznie łudząco podobne; różni je jednak charakter. Sybilla jest otwarta i przebojowa, Sabina nieśmiała i zamknięta w sobie, zamknięta do tego stopnia, że pomimo 23 lat nie potrafi mówić po polsku; komunikuje się wyłącznie ze swą siostrą ich wspólnym dziecinnym językiem.
Obie panny poznają młodych, interesujących mężczyzn. Sybilla nawiązuje romans z doktorem Kostrzewskim, usiłującym wyleczyć Sabinę z dziecinnej afazji, ta zaś zakochuje się w utalentowanym młodym organiście z krakowskiego kościoła św. Krzyża. Pod wpływem rodzącego się uczucia nieśmiała bliźniaczka nagle wychodzi ze swego świata i zaczyna mówić. Fakt ten wywiera piorunujące wrażenie na drugiej siostrze - Sybilla traci przytomność, doznaje szczególnego udaru i po krótkim kryzysie umiera.
Wkrótce po pogrzebie Sabina zaczyna się dziwnie zachowywać. Nie poznaje swego organisty, zaczyna natomiast uwodzić zdruzgotanego śmiercią ukochanej doktora Kostrzewskiego. Jasnym się staje, że w ciele żyjącej siostry zamieszkałą świadomość zmarłej Sybilli. Doktor Kostrzewski za zgodą zrozpaczonej matki, przyjmuje dziewczynę w wprowadzonym przez siebie szpitalu psychiatrycznym. Tymczasem kontaktu z Sabiną poszukuje odrzucony muzyk...
+
Przyznaję, że "Nierozłączne" wzbudziły we mnie mieszane uczucia. Ogólne wrażenie lektury było bardzo przyjemne, podobał mi się też nastrój wszechobecnej delikatnej nierealności i niesamowitości, trochę jak z dobrych powieściowych fragmentów Grabińskiego. Niemniej im bliżej końca, tym bardziej uwidaczniały się wady opowiadanej historii.
Po pierwsze, nieco zbyt często pojawia się w powieści element niesamowity, zbyt z kolei delikatny jak na wymogi gatunkowe literatury grozy. Zamiast jednego mocnego, głównego pomysłu, wokół którego zbudowana byłaby cała narracja, autorka podbiega do każdej przysłowiowej piłki i usiłuje z każdego wątku wyciągnąć jakieś elementy niesamowite. W rezultacie, obok ciekawie pomyślanej, niepokojącej głównej historii dwu bliźniaczek pojawia się duch ojca organisty, klątwa kamienicy Piekło Niebo, dramatyczne okoliczności narodzin bliźniaczek (nb. później zupełnie nie wykorzystane), nierozwiązana fabularnie sprawa szaleństwa doktora Kostrzewskiego, do tego jeszcze ponure łypania ojca Sebastiana....dosłownie każdy motyw fabularny próbuje mieć drugie tajemnicze dno. Jest to przyjemne w lekturze, bo czytelnik cały czas czuje lekki suspens, ale tym bardziej zawodzi, kiedy na koniec okazuje się, że z większości tych wątków nic specjalnego dla fabuły nie wynikło.
Po drugie, jako się rzekło, wątków zapowiadających grozę i mnóstwo, ale żaden nie jest odpowiednio poważny i straszny. Są one trochę niczym muśnięcia motyla, zbyt delikatne i mdłe, niczym nieposolona zupa. Niby zdrowe, ale do pełni radości czegoś brakuje.
Pochodną powyższego jest brak szwarccharakteru z prawdziwej postaci. Pełnokrwista powieść wymagałaby czegoś konkretnego, złej mocy, z którą bohaterowie muszą się skonfrontować. Takiego elementu, w "Nierozdzielnych" brakuje (na pewno nie nadaje się do tej roli doktor Kostrzewski).
Styl pisania jest bardzo elegancki, mocno ale udanie stylizowany na lata trzydzieste. Może czasami jest on nieco zbyt koturnowy nawet na ówczesne standardy, ale z reguły dobrze oddaje panujące w latach trzydziestych zwyczaje i sposoby komunikacji. Dzięki niemu opowieść ma swój specyficzny, trochę niespieszny, trochę niedzisiejszy rytm.
Mimo narzekania na (jak u mnie zwykle) zbyt mało grozy w grozie, i zbyt mało twista w finałowych rozwiązaniach, na pewno kupię kolejne gotyckie powieści Joanny Pypłacz, jak tylko się pojawią, i będę chciał je jak najszybciej przeczytać. Tym z czytelników, którym nadmiar delikatności nie będzie przeszkadzał, szczerze polecam.
PS. Co w książce najbardziej udane, to osadzenie fabuły w przedwojennym Krakowie. Powieść jest z tej perspektywy napisana rewelacyjnie, może służyć za mini przewodnik wskazanych w niej lokalizacji - kościoła św. Krzyża, Rynku, kamienic przy Dietla 44 i Karmelickiej 28. W mojej ocenie wydawca i autorka powinni rozważyć promowanie całego cyklu powieściowego z wykorzystaniem tego "lokalnego" elementu,położenie w reklamie nacisku na krakowski koloryt książek, ich dystrybucję również w punktach turystycznych. Takie połączenie fabuły i przewodnika to bardzo efektowny "hak na uwagę".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz