sobota, 25 grudnia 2021

Virginia Cleo Andrews A Jeśli Ciernie…. 6/10

Trzeci tom „sagi Dollagangerów” - tym razem w rolach głównych występują synowie Cathy , piękny, utalentowany Jory i „brzydki”, niezgrabny i zakompleksiony Bart - to powrót serii do dobrej formy; trzymający w napięciu, zaskakująco ponury thriller opisujący mrok budzący się w sercu Barta i jego opętanie duchem demonicznego pradziadka Malcolma.

+

Rodzeństwo Cathy i Chris Dollagangerowie żyją ze sobą jak mąż i żona, wychowując wspólnie dwoje synów Cathy, Joryego i Barta. Jory jest piękny, pogodny i utalentowany; odziedziczywszy po rodzicach talent do baletu czyni każdego dnia postępy w ukochanej sztuce. Odmiennie Bart - młodszy, przyrodni brat czuje się niezgrabny, brzydki, pozbawiony wartości i talentów, a przede wszystkim niedostatecznie kochany przez rodziców.


Pewnego dnia do sąsiedniej posiadłości wprowadza się starsza pani z ponurym, zgryźliwym służącym. Bart zaczyna odwiedzać kobietę, zaprzyjaźnia się z nią, ze zdumieniem wysłuchuje jej rewelacji, jakoby była ona jego prawdziwą babką.

Dużo więcej o mrocznej przeszłości własnej rodziny chłopiec dowiaduje się z opowieści starego służącego. Główną rolę w tych opowieściach ogrywa pradziadek Malcolm, władczy, silny i przez całe życie pełen pełen nienawiści do wszystkich kobiet. Sączący się w serce dzieciaka jad zmienia osobowość Barta; coraz częściej wyobraża on sobie, że jest wcieleniem swego przodka, że mści się na swych wyimaginowanych prześladowcach.


Sytuacja w rodzinie ulega pogorszeniu, kiedy Cathy decyduje się adoptować osieroconą dziewczynkę. Bart uważa to za ostateczną zdradę, jest zazdrosny o uwagę i miłość poświęcane nowej córeczce.

Wokół chłopca zaczynają się dziać dziwne rzeczy - zaduszony drutem kolczastym zostaje ukochany pies brata - Jory’ego, ktoś rozwiązuje sznurówki podczas występu baletowego Cathy, powodując u niej ciężką kontuzję, niebezpieczeństwo grozi również adoptowanej dziewczynce, która ani na chwilę nie może pozostać bez opieki w towarzystwie Barta.


Sytuacja ulega pogorszeniu po tym, jak Bart ciężko zachoruje; po jego powrocie ze szpitala, gdzie ojciec cudem uratuje jego nogę przed amputacją, zachowuje się on, jak opętany, całymi dniami ogrywa rolę demonicznego Malcolma, okazuje jawną wrogość pozostałym domownikom, w stosunku do matki i przyrodniej siostry zieje wręcz nienawiścią. Na domiar złego na jaw wychodzi tajemnica Cathy i Chrisa i obaj synowie muszą skonfrontować się z faktem, że ich rodzice to tak naprawdę brat i siostra. 

Pewnego dnia Cathy, dowiedziawszy się o tym, że zamieszkała po sąsiedzku dama to rzeczywiście znienawidzona babka chłopaków, Corinne Dollaganger, rozwścieczona udaje się na konfrontację. 

Gdy Chris wraca do domu, nie ma śladu po Cathy ani po Corinne; obie kobiety jakby rozpłynęły się w powietrzu. Do tego wszystkiego Bart opętany duchem Malcolma mamrocze pod nosem różne okropieństwa…

„A Jeśli Ciernie” to powrót sagi Dollagangerów na dobre szlaki; po znakomitych, gotyckich „Kwiatach Na Poddaszu” nastąpiła katastrofa „Płatków Na Wietrze”, w których V.C. Andrews postanowiła naśladować rozwiązania i klimaty rodem z seventiesowych telewizyjnych oper mydlanych. W rezultacie drugi tom, przynajmniej dla fanów grozy, dreszczu i niepokoju, stanowił ogromny zawód. Na szczęście w „Cierniach” ponownie mamy do czynienia ze znanym z pierwszej części gotyckim mrokiem.


Głowna tu zasługa świetnie wykreowanej postaci Barta. O ile „pozytywny” Jory nie jest zbyt ciekawy, sam z siebie nic do powieści nie wnosi i jego narracja służy jedynie ukazywaniu historii Barta z zewnątrz, o tyle mały, zakompleksiony zgorzknialec swym ponurym urokiem ciągnie za sobą całą  powieść. Sceny jego „opętania” przez „ducha Malcolma” potrafią budzić dreszcze, podobnie jak jego coraz gorsze i niebezpieczne uczynki.

Cathy i Chris są wyraźnie na drugim planie opowieści, więcej uwagi przyciąga niejednoznaczna postawa babki - Corinne i groteskowy, upiorny dziadyga, jej „służący” Amos, deprawujący swymi opowieściami małego Barta.


Książka świetnie trzyma we wciąż narastającym napięciu - to rasowy thriller z postacią „demonicznego dziecka”, a deser V.C. Andrews ma dla czytelników bardzo efektowny, godny powieści grozy finał z równie efektownym twistem fabularnym.


Warsztatowo trzeci tom trzyma poziom serii - jest napisany bardzo przystępnie, prosto, wręcz jakby naiwnie - co w tym wypadku doskonale pasuje do emocji dziecięcych bohaterów a stanowi tym większy kontrast z dojrzałą, perwersyjną atmosferą całej sagi.


Jeżeli ktoś polubił sagę Dollagangerów na tyle, by zabrnąć aż do trzeciego tomu (zupełnie zrozumiałe jest ograniczenie się do samych „Kwiatów Na Poddaszu”) to tym razem nie powinien być zawiedziony. Jest dobrze.


piątek, 24 grudnia 2021

William Wyler Jacobs Małpia Łapka 7/10 (tytułowe opowiadanie - 10/10!)

Pierwsze w Polsce książkowe wydanie opowiadań angielskiego twórcy W.W. Jacobsa; do tej pory można było się zapoznać wyłącznie z arcysławną „Małpią Łapką” - opowiadaniem, które przeszło do historii literackiego horroru, inspiracją dla wielu późniejszych dzieł, z (niemniej sławnym) kingowskim „Cmętażem Zwieżąt” na czele.

Starsze małżeństwo poznaje dziwną opowieść o tajemniczym przedmiocie - zasuszonej małpiej łapce, magicznym artefakcie, który potrafi spełnić trzy życzenia swego właściciela. Na koniec opowieści małżonkowie otrzymują artefakt w prezencie, wraz z ostrzeżeniem, by przemyśleć swe życzenia, łapka bowiem spełnia je czasami w bardzo przewrotny, nieprzewidziany sposób.

Nie bardzo wierząc dziwacznej historii pan domu dla żartu wypowiada życzenie - chce otrzymać 200 funtów. Dzień później jego syn ginie w pracy w makabrycznym wypadku - jak informuje zbolały posłaniec z fabryki - „wciągnęła go maszyna”. W związku z tym firmowe ubezpieczenie wypłaca zdruzgotanym rodzicom odszkodowanie - 200 funtów! Kiedy do małżonków dociera groza tego, co się wydarzyło, oszalała z cierpienia matka wypowiada drugie życzenie - chce, by jej syn wrócił do żywych. Upływa nieco czasu i u frontowych drzwi rozlega się miarowe pukanie. Kobieta rzuca się do nich, chcąc wpuścić do domu syna… 

Znakomita miniatura, przez dłuższy czas opowiadająca po prostu fantastyczną historię o magicznym artefakcie, by na koniec zaatakować czytelnika kapitalnym, makabrycznym finałem. Tak, największym źródłem grozy w „Małpiej Łapce” nie jest sama bowiem sama łapka, a horror zawarty pomiędzy życzeniami drugim i trzecim, w którego efekcie opowiadanie staje się historią o…. zombie! Napięcie narastające w finale i końcowy jump scare są naprawdę intensywne i zapewniają  mu miejsce w kanonie literackiego horroru. 


Sława „Małpiej Łapki” powoduje, że jest to jedno z najchętniej antologizowanych opowiadań klasycznej grozy i znajduje się w prawie każdym zestawieniu „best horror”. W Polsce ukazywała się kilkakrotnie w różnych wydaniach „Opowieści Z Dreszczykiem”,  ostatnio zaś w „Opowieściach Niesamowitych Z Języka Angielskiego”.


„Małpia Łapka” zainspirowała wielu innych twórców grozy (warto np. zapoznać się z opowiadaniem „Guzik” Richarda Mathesona w zbiorze „Jestem Legendą”), a jej najsłynniejszym literackim „potomkiem” jest wspaniała, ponura i przerażająca powieść Stephena Kinga  - „Cmętaż Zwieżąt”. King porzucił motyw magicznego arfetaktu, koncentrując swą historię na tym elemencie, który wzbudza największą grozę, na spełnionym „drugim życzeniu.

+

Już sama „Łapka” wystarczyłaby, by sięgnąć po zbiór Jacobsa, ale nie znaczy to bynajmniej, że to jedyne warte uwagi opowiadanie, przeciwnie, książka zawiera sporo zaskakująco udanych, efektownie straszących a zupełnie nieznanych do tej pory w Polsce tekstów, które każdy fan klasycznej grozy powinien poznać.

Najczęstszym motywem w nich występującym, zapożyczonym przez Jacobsa wprost z twórczości Edgara Allana Poe, jest sumienie, dręczące bohaterów po popełnionych przez nich zbrodniach. „Stróż Brata Mego” to wariacja na temat „Serce Oskarżycielem” - morderca, który pochował w ogrodzie zwłoki swej ofiary nocami, w somnambulicznym transie rozkopuje jego grób. Podobna sytuacja ma miejsce w „Studni”. Nieszczęsny traf, zagubiona broszka ukochanej, zmusza mordercę do zejścia wgłąb studni w której ukryte jest ciało zamordowanego przyjaciela, co doprowadzi do przerażającego  finału (kinomanom przypomni się oczywiście „Ringu”).

Inną wariacją motywu sumienia, również pełną grozy i makabry jest opowiadanie „Trzy Siostry”. Najstarsza z sióstr umierając zapowiada pozostałym,  że jej duch pojawi się przy nich w chwili ich śmierci. Chciwa druga siostra, żądna majątku odziedziczonego przez najmłodszą, postara się, mając na uwadze słabe serce dziewczyny, wykorzystać upiorną zapowiedź…


Drugi wspólny motyw występujący u Jacobsa to szantaż. Ofiara szantażu zmuszona jest do popełnienia zbrodni, następnie zaś mierzy się z rezultatami morderstwa. Opowiadania z tej grupy pozbawione są wątków nadprzyrodzonych, to duszne, niepokojące thrillery, grające napięciem wzbudzanym u czytelnika.  I tak we „W Bibliotece” morderca zostaje zamknięty w domu z ciałem ofiary a przypadkowy włamywacz okaże się idealnym kozłem ofiarnym. Z kolei „Kapitan Rogers” to doprowadzony do ostateczności właściciel gospody, którą usiłuje przejąć szantażujący ujawnieniem kryminalnej przeszłości były znajomy. Również szantaż pcha do zbrodni bohatera opowiadania „Studnia”.


Opowiadania  „Jerry Bundler” i „Dom Na Rogatkach” są do siebie bardzo podobne, w obu bohaterowie po wysłuchaniu opowieści o duchach okazują brak wiary i chęć do żartów,  co w obu przypadkach  kończy się bardzo źle.


Warto też wspomnieć o efektownym pełnym grozy i narastającego napięcia, egzotycznym opowiadaniu „Sługa Ciemnoskórego”.  Chytry właściciel lombardu kupuje bardzo okazyjnie ogromny diament, wart wielokrotność wydanej sumy. Kupiec, zdeterminowany w chęci zatrzymania zarobku, nie ulega groźbom tajemniczych osób usiłujących odzyskać klejnot. Jeden z nich, ponury Birmańczyk, wyrzucony za drzwi grozi, że nocą przyjdzie Zło…


Na koniec zdania polemiki wymaga blurb okładkowy, gdzie przeczytać można, że „Jacobs to przede wszystkim humorysta, co doskonale widać w niemal każdej jego opowieści. Te zwykle przecież groźne sceny niejednokrotnie przynoszą wybuch śmiechu”.  Doch!

Tak, również czytałem, że Jacobs był znanym humorystą, przekonują o tym zabawne opowiadania „Na Środku Atlantyku” i „Czuwanie”.  Niemniej pozostałe teksty ze zbioru są pisane absolutnie poważnie, potrafią dobrze przestraszyć i wzbudzić niejednokrotnie autentyczny dreszcz grozy a śmiać się przy nich może chyba tylko Upiór Z Canterville.


„Małpia Łapka” bezwzględne 10/10, wśród pozostałych szczególnie wyróżniają się „Studnia” i „Trzy Siostry”. W sumie solidne 7/10.

środa, 8 grudnia 2021

Piotr Sawicki Budząc Diabły 8/10

Wspaniałe, wspaniałe! Wybuchowy, efektowny, znakomicie wymyślony i znakomicie napisany horror, łączący blockbusterowy rozmach fabularny, brutalność horroru ekstremalnego i baśniowo-historyczne wątki słowiańskie. Jeden z najlepszych (jeżeli nie najlepszy) polski „pure horror”, jakie czytałem. To jest HIT!


+


Do Weigerin we wschodnich Niemczech przybywa z Polski ksiądz Tadeusz Nowak ze swą podopieczną, śliczną i niewinną 17-letnią Hanią. Ksiądz szuka tutaj swego brata Michała, który pracował u lokalnego rolnika, ale po napisaniu alarmującego listu, opisującego tajemnicze wzgórze Wildschweinberg położone nad lokalnym jeziorem, zaginął bez wieści.

Podróżnicy odnajdują wzgórze, z jednej strony okryte bujną roślinnością, z drugiej pogorzeliskiem, resztkami spalonego lasu. Na szczycie wzgórza stoją ruiny jakiejś budowli, sierocińca lub szpitala.

W nocy żmije, które dostały się do namiotu podróżnych atakują Hanię. Ksiądz Tadeusz zawozi dziewczynę do miejscowego szpitala; przestraszony atakiem i zmartwiony zdrowiem podopiecznej,  wobec braku jakiegokolwiek śladu po bracie, decyzuje się natychmiast po jej wyjściu z kliniki na powrót do Polski. W międzyczasie jednak postanawia zbadać ostatnią zagadkę tajemniczego wzgórza; wynajmuje czwórkę polskich robotników zatrudnionych w lokalnej rzeźni i za ich pomocą rozbija zamurowane wejście do jaskini pod górą. 

Początkowo sprawa wydaje się niewarta zachodu - wewnątrz groty praktycznie nic nie ma, z wyjątkiem obrzydliwego smrodu siarki i zgnilizny. Ksiądz Tadeusz zapuściwszy się w loch odnajduje tylko tajemnicze podziemne jezioro i stada nietoperzy śpiących pod sklepieniem. Otwarcie jaskini uwalnia jednak, jak się okazuje, watahy pra-słowiańskich demonów, które w całej swej różnorodności zaczynają masakrę lokalnej, niemieckiej ludności.

Z Berlina przybywa profesor Brandt, który, jak się zdaje, ma pewne pojęcie o przyczynach terroru. Podczas wojny profesor prowadził badania nad długowiecznością w ośrodku położonym na szczycie  Wildschweinbergu (to właśnie ruiny wieńczące górę).  W trakcie tych prac odkrył tajemniczą moc, płynącą z siarkowych złóż zlokalizowanych w jaskini, to poprzez jej wpływ Brandt, ponad stuletni staruszek, ma  kondycję i wygląd żwawego 70latka.

Profesor zna historię tajemniczego wzgórza, sięgającą ponad tysiąc lat wstecz, do czasów, kiedy na Wildschweinbergu zlokalizowany był ośrodek kultu prasłowiańskiego boga Radogosta i jego mrocznego brata Welesa. Wierzenia słowiańskie zdają się kluczem do tajemnicy…


+


Znakomite, po prostu znakomite. W „Budząc Diabły” wszystko bardzo dobrze do siebie pasuje. Przede wszystkim intrygujący, świeży i efektowny pomysł wyjściowy - owszem, wymagający od czytelnika mocnego „zawieszenia niewiary”, ale jeszcze nie przesadzony poza akceptowalne granice. Fabuła jest bardzo dobrze prowadzona, bardzo bogata i wielowątkowa,  pełna przygód i zdarzeń, makabry i jump scare’ów. Sawicki rzuca na „germańskich najeźdźców” całe watahy słowiańskich demonów różnego autoramentu - i, o dziwo, ten tłum wcale się ze sobą nie gryzie, nie zderza, przeciwnie, umiejętnie pasuje do sienie i dostarcza czytelnikom coraz to nowych wrażeń i dreszczy grozy.

Pomimo tego, że grozy, makabry i scen przemocy jest w powieści od groma, autor uniknął pułapki nadmiernego epatowania okrucieństwem i elementami gore - jest tego dokładnie tyle, ile powinno być w dobrym, dobrze wyważonym estetycznie  horrorze. Godny pochwał jest również lekki, sprawny styl narracji - „Diabły” czyta się płynnie, przyjemnie i z wielką frajdą.


Doskonała również - jak na rozrywkowy horror rzecz jasna - jest kreacja bohaterów. Całkiem niejednoznacznych, intrygujących, skupiających uwagę czytelnika. Przyznam, że kiedy w blurbie wyczytałem, że bohaterem powieści będzie ksiądz, opadły mnie wątpliwości. „Rany Julek, no co za kraj, wszędzie klecha się musi pojawić, Ojciec Mateusz pewnie kolejny…” A niesłusznie, bowiem ksiądz Tadeusz z „Diabłów” nie jest bynajmniej tak czysty i niewinny, jak by człowiek się obawiał/spodziewał.  Z drugiej strony nie jest też karykaturą klechy zboczeńca, jest naprawdę intrygującą, niejednoznaczną postacią.

W ogóle Sawicki ma zaskakująco dobrą rękę do tworzenia ciekawych bohaterów. Bo i Marek Żuk, i jego koledzy z zakładu mięsnego są ciekawi, i panowie Brandtowie, i policjant lokalny - oczywiście to są figury funkcyjne, mają za zadanie ciągnąć opowieść, ale naprawdę udana i całkiem wiarygodna to ekipa. Może postać Hani jest trochę surowa, ale to bez znaczenie w sumie.


Na mały minus trzeba zaliczyć nadmiernie detaliczne i ciągnące się dziesiątkami stron opowieści -  historia Redarów, wojen słowiańsko-germańskich, pogańskiego kultu Radogosta/Welesa,  opowieść o eksperymentach profesora Brandta oraz, na koniec, przeszłość Marka Żuka. Wprawdzie wszystkie te historie opisane są bardzo sprawnie i z nerwem, ale ich długość, rozbudowanie, siłą rzeczy hamują  nieco żywą akcję i powieść w połowie traci nieco tempo. Ale, szczerze, to drobny mankament (zwłaszcza, że dobrze wymyślony i napisany). 


Dawno tak nie miałem, że czytając nie mogłem się doczekać dalszego ciągu i z wypiekami przewracałem kolejne kartki, że wracając po pracy gnałem do fotela, by znów zanurzyć się w omiatanym deszczami Weigerin, chłonąc kolejne makabryczne przygody bohaterów „Budząc Diabły”. 

Bardzo polecam. Kupować i czytać! Będziecie Państwo zadowoleni!


PS.

Z Piotrem Sawickim mam przyjemność przekomarzać się czasami nt. twórczości „Mistrza Z Hopwas” - Guya N. Smitha; swą żarliwością (nawet jeśli jest to z przymrużeniem oka) w pochwałach jego kolejnych pozycji Piotr czasami nawet mnie, w końcu „ajatollaha pulpy” i samozwańczego „ambasadora twórczości GBN” przebijał. Piotrze, czy gujowe „Węże” są wybitne, czy też raczej nieudane, to kwestia dyskusji, ale ponad wszelką wątpliwość do Twej powieści się nawet nie umywają! Ogromne gratulacje i  niecierpliwe oczekiwanie na kolejne znakomite tytuły.

Annę Rice Opowieść O Złodzieju Ciał 6/10

“Opowieść O Złodzieju Ciał”, czwarty tom “Kronik Wampirów”, przynosi znaczną zmianę tonacji wobec swoich porzedników. Zamiast rozlewnych his...