“Opowieść O Złodzieju Ciał”, czwarty tom “Kronik Wampirów”, przynosi znaczną zmianę tonacji wobec swoich porzedników. Zamiast rozlewnych historii sięgających wgłąb historii wampirów, zapoznających nas z szerokim wachlarzem postaci mamy kameralną, bardzo zwartą fabularnie przygodę głównego bohatera sagi, wampira Lestata, który, znużony swą wampiryczną nieśmiertelnością zapragnął choć na chwilę zaznać ludzkiego losu…
+
Jako się rzekło, Lestat de Lioncourt po wydarzeniach opisanych w pierwszej trylogii Kronik Wampirów, szczególnie zaś po zakończeniu swej krótkiej kariery muzyka rockowego, ponownie popadł w wampirze znudzenie i zniechęcenie. Poględziwszy nieco na ten temat ze swym ludzkim przyjacielem, generałem Talamaski (tajny zakon badający różne zjawiska nadnaturalne), Davidem Talbottem (ględzenia będzie w Złodzieju Ciał co niemiara…) decyduje się na …próbę samobójczą (sic!). Przybywa zatem na pustynię Gobi i lotem pionowym startuje, niczym Ikar, ku palącym płomieniom Słońca.
No ale Lestat okazuje się, nie pierwszy zresztą raz, Wampirem Niezniszczalnym. Owszem, spada w płomieniach na pustynny piasek, owszem, musi dochodzić do siebie dłuższy czas, ale ostatecznym efektem nieudanego samobójstwa jest jedynie…bursztynowa opalenizna! (sic!), no i przekonanie, że jednak wampirze życie ma jeszcze dla niego wiele ciekawego do zaoferowania.
Lestat podróżując po świecie kilka razy napotyka wielce przystojnego młodzieńca. Mężczyzna wysyła wampirowi w prezencie dziwne książki (pierwszą z nich jest “Coś Na Progu” Lovecrafta - brawo!), wszystkie dotykające motywu przenoszenia osobowości ludzkich między ciałami (nb. zabrakło kanonicznego “Avatara” Theophile Gautiera - widać w temacie literackiej grozy Anne Rice miała jeszcze conieco do nadrobienia). Po kolejnej naradzie z Talbottem Lestat pojmuje zawoalowane aluzje nieznajomego - to potężny czarownik, niegdyś również funkcyjny Talamaski - dysponujący mocą wspomnianej zamiany ciał ! Oferuje on Lestatowi przeżycie wspaniałej przygody - spędzenie jednego dnia w ciele człowieka! W tym samym czasie mag “zamieszkałby” oczywiście w ciele Lestata…
Monsieur de Lioncourt jest tak podekscytowany perspektywą ponownego ujrzenia świtu (nb. chwilę wcześniej widział to słońce całkiem z bliska, jak go spalało na pustyni Gobi, więc nie wiem, skąd ten zapał…), ponownego “pobycia” człowiekiem, że, nie zważając na ostrzeżenia Talbotta oraz swego ukochanego wampira Louisa (tak, wraca mękoła tej sagi…) decyduje się na zamianę…
Lestat stawszy się ponownie człowiekiem zaczyna - no jasne - od najedzenia się, schlania i przygodnego seksu. Chwilę później jednak “czar pryska”, życie w ciele człowieka okazuje się boleśnie wulgarne i niesmaczne (ta paskudna fizjologia…), co gorsza, czarownik ukradł swego byłemu ciału praktycznie wszystkie pieniądze, a najgorsze -człowiek to istota słaba i nader śmiertelna…ciało zamieszkiwane przez Lestata szybko łapie, drepcząc z lichym ubraniu po zaśnieżonym Georgetown, ciężkie zapalenie płuc i ląduje w okolicznym szpitalu walcząc o życie…
Oczywiście podły czarownik nie zamierza dotrzymać słowa i zamiast wrócić na obiecaną powrotną zamianę znika bez śladu w ciele Lestata. Tymczasem nasz wampir, uwięziony w lichej, ziemskiej powłoce musi znaleźć sposób na odkręcenie tego wszystkiego. Najpierw uderza do Louisa, kiedy zaś ten stanowczo odmawia mu pomocy, pomocną rękę wysunie do byłego wampira David Talbott.
Obaj mężczyźni odnajdują (dzięki serii brutalnych wampirycznych zbrodni) fałszywego Lestata, który podróżuje przez Karaiby na pokładzie luksusowego statku wycieczkowego, sami wykupują miejsce w rejsie i przystępują do realizacji swego planu…
+
Bałem się “Złodzieja Ciał”, bowiem potrafi czasami koturnowy styl Rice przymęczyć, no i o czym dalej możnaby tu pisać, można się zastanowić wspominając wydarzenia z pierwszej trylogii. Jednak powieść okazała się całkiem udanym resetem serii, zupełnie zmieniając tonację i klimat znany z poprzednich części. Jak już pisałem, zamiast sięgającej tysiące lat wstecz historii, zamiast kolejnych wampirycznych Krewnych i Znajomych Królika, wyskakujących z kapelusza na kolejnych stronach sagi, mamy zwartą, kameralną opowieść współczesną. Trójka dobrze odmalowanych głównych bohaterów - Lestat, David Talbott i sam Złodziej Ciał, dwójka postaci uzupełniających (Louis - wet blanket jak zwykle) i ludzka kochanka Lestata, siostra zakonna (sic!) Gretchen, parę lokalizacji - zaśnieżone Georgetown i pokład liniowca Queen Elisabeth - to zaskakujące odświeżenie serii.
Mniej jest też klimatów perwersyjnej seksualności, która wcześniej momentami wręcz przyduszała fabułę. Oczywiście biseksualność czy homoseksualność bohaterów nadal grają w powieści swą rolę, ale nie wzbudzają już większego poruszenia - dziś odmienna orientacja seksualna nie budzi już niezdrowych emocji. Ze szczegółów, mamy dwa, opisane raczej detalicznie, zbliżenia Lestata ze śmiertelniczkami, jedno brutalne, praktycznie gwałt, drugie romantyczne - oba bardzo uzasadnione fabularnie.
Nadal rozważania Rice na temat ludzkiej śmiertelności, na temat sensu życia, dominują nad fabularną akcją, nadal jednak tej ostatniej wystarczy na dobrą zabawę dla fana bardziej przygodowej literatury. Choć nie ma co zaprzeczać, że powszechne ględulenie Lestata z każdą napotkaną postacią chwilami przymęcza.
Nie do końca przekonuje przewijający się przez całą powieść wątek “ducha Claudii”- Lestata prześladuje, jako chyba. symbol wyrzutów sumienia, dziecięcy wampir Claudia, która została stworzona przez Lestata w prezencie dla swego ukochanego Louisa a następnie spalona przez wampiry w Paryżu w zemście za zamach na życie samego Lestata (to przypomnienie dla tych, którym fabuła “Wywiadu Z Wampirem” się być może zatarła).
Najbardziej zaś razi…głupota i bezbrzeżna wręcz naiwność samego Lestata. Naprawdę, trzeba mieć IQ pantofelka (taki pierwotniak, nie damski obuw), żeby uwierzyć, że znany z kłamstw i nieuczciwości Złodziej Ciał dobrowolnie będzie chciał oddać Lestatowi zagarnięte ciało (już pomijam wręcz idiotyczny pomysł samej Rice, mający to uzasadniać - mianowicie miał się Złodziej połasić na miliony dolków, które mu po zakończeniu zamiany oferował Lestat, tak jakby, samemu “będąc” Lestatem, nie mieć dostępu do całości jego fortuny!).
Jakby tego było mało, Lestat daje się nabrać drugi raz! Kiedy już “odwojuje” swe ciało, znowu zostanie zrobiony w konia przez Złodzieja, a tak prostacko, że, dosłownie, przygodny kelner w restauracji by się mógł di niego nachylić i szepnąć “panie ładny, ale pomyśl pan sekundę, coś to Grubo Nie Funguje”.
Końcowy, drapieżny twist fabularny (akurat faktycznie zaskakujący) nadrabia wcześniejsze niedogodności bardzo udanie kończy powieść.
To sum up - “Opowieść O Złodzieju Ciał” to nie jest oczywiście żaden kanon, jak ktoś za stylem i snujną narracją Rice nie przepada, niech nawet nie próbuje, ale dla fanów serii pozycja zdecydowanie udana. Ulubiony bohater, ciekawy pomysł, zwarta fabuła - czego chcieć więcej? Good stuff.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz