wtorek, 26 czerwca 2018

Herbert George Wells Niewidzialny Człowiek 6/10

Znana i popularna minipowieść Wellsa,, stanowiąca gatunkowe skrzyżowanie science fiction, horroru i komedii.

Zimową porą do małego angielskiego miasteczka trafia okutany po czubek nosa mężczyzna. Zajmuje on pokój w oberży, sprowadza do niego masę książek i urządzeń laboratoryjnych i rozpoczyna swe eksperymenty. Początkowo, mimo obcesowego zachowania i skrytości - badacz praktycznie nie opuszcza swego pokoju - gość nie jest niepokojony. Kiedy jednak termin kolejnej zapłaty opóźnia się, gospodarze wdzierają się do zajętej kwatery. W dzikiej szamotaninie rodem z burleskowych komedii, mężczyzna zrzuca całe swe ubranie i...znika, pozostawiając swe wszystkie notatki.
Niewiele później, przy pomocy sterroryzowanego przez siebie włóczęgi, Niewidzialny Człowiek wraca po pozostawione rzeczy - co jest przyczynkiem do kolejnej farsowej awantury z miejscowymi.
Kiedy jednak pomocnik, zabierając pieniądze i cenne notatki, ucieka od swego prześladowcy, ten zmuszony jet szukać pomocy u znajomego lekarza. Tam opowiada historię eksperymentu, który przyniósł mu niewidzialność. Wyjawia jednak również swe plany plany wykorzystania niewidzialności w celu realizacji różnych złowrogich planów. Przerażony rozmową lekarz decyduje się zawiadomić władze publiczne...

W zasadzie przynależność gatunkowa  "Niewidzialnego Człowieka", jak w ogóle większości dzieł Wellsa, jest nie do końca określona. Naturalnie mamy do czynienia z fantastyką, pseudonaukowe (nb. groteskowe) uzasadnienie pomysłu na osiągnięcie niewidzialności czyni z książki wczesne science fiction (Lem nawet celnie zauważył, że Wells dla sci-fi jest tym, czym Poe dla horroru). Większość scen akcji w powieści, jak i ogólna tonacja, zwłaszcza w początkowych fragmentach, jest nieodparcie zabawna - i to w takim najbardziej ludycznym, rodem z komedii slapstickowych, rozumieniu. Niewidzialna pięść rozkwaszająca komuś nos, podstawienie niewidzialnej nogi, fruwające w powietrzu meble, ogólna szmotanina i rozgardiasz scen akcji bawią niczym Charlie Chaplin czy Flip i Flap.
Potencjał grozowy wydobył z "Niewidzialnego Człowieka" brytyjski reżyser filmowy James Whale. W roku 1933 nakręcił on bardzo udaną adaptację filmową powieści Wellsa (ze znakomitym, choć niewidzialnym Claude Rainsem w roli tytułowej). Nie tracąc z pola widzenia komediowego aspektu scen akcji wzmocnił elementu horroru wizualnego (od strony praktycznej działanie Niewidzialnego Człowieka przypomina przecież aktywność duchów - otwierające się samodzielnie szuflady, drzwi, unoszące w powietrzu krzesła itp). Zaakcentował też ten moment, w którym sam Wells istotnie zmienił tonację opowieści - szalone, wręcz zbrodnicze plany, jakie snuje Niewidzialny Człowiek.
Książeczka jest krótka, dobrze napisana - ot tak na jedno niezobowiązujące popołudnie. Niekoniecznie arcydzieło, ale warto poznać.       6/10


poniedziałek, 25 czerwca 2018

Wilkie Collins Nawiedzony Hotel 6/10

William Wilkie Collins uważany jest za jednego "ojców" współczesnej literatury kryminalnej. Autor, przyjaciel m.in. Charlesa Dickensa pisywał również historie niesamowite. Można porównać je do bardziej dziś w Polsce znanego, głównie za sprawą wspaniałej Carmilli, a piszacego w tym samym czasie Josepha Sheridana Le Fanu. "Nawiedzony Hotel", ładnie wydany przez Zyska (nb w  miniserii wraz z tomem Le Fanu) zbiera właśnie najbardziej znane opowiadania grozy napisane przez Collinsa.

Otwierający książkę "Nawiedzony Hotel" to w zasadzie pełnowymiarowa powieść. Tajemnicze nawiedzenia, które dotykają podczas pobytu w Wenecji członków rodziny angielskiego lorda, który zmarł w jednym z tamtejszych pałaców ujawniają ponurą tajemnicę wiążącą się z jego śmiercią. Niestety, mimo przyzwoitych momentów niesamowitych mających miejsce w samym weneckim palazzo, większość powieści zajmują ślimaczące się nieznośnie, zwietrzałe opisy konwenansów społecznych Anglii XIX wieku, oraz zawiłe opisy genealogiczne rodziny lorda.
"Wyśniona Kobieta", znana również pod tytułem "Kobieta Ze Snu" to jedno z najbardziej znanych opowiadań Collinsa. Zręczna i momentami przyjemnie creepy historia snu, w którym pewna dama usiłuje zamordować bohatera. Kiedy po paru latach się żeni, tylko jego matka ze zgrozą rozpoznaje w synowej wyśnioną morderczynię (nb. tutaj Autor zdrowo przeszarżował - sam śniący nie poznaje kobiety ze swego snu, robi to natomiast, kierując się wyłącznie jego słownym opisem, matka...). Dodatkowy bonus to intrygujące, dwuznaczne zakończenie.
"Pani Zant I Duch" - tutaj duch zmarłego męża chroni wdowę przed zagrożeniem ze strony złowrogiego szwagra.
"Upiorne Łoże" (w latach 60tych sfilmowane przez TVP w cyklu półgodzinnych telewizyjnych adaptacji klasyki grozy) to XIX wieczny thriller, opowiadający o szczególnym kasynie, w którym mordowani są nocujący w nim klienci.
"Panna Jeromette I Pastor" opowiada o duchu zamordowanej dziewczyny, która wyjawia swą tragedię zaprzyjaźnionemu z nią pastorowi.
"Martwa Ręka" jest nieudana, oparta na pomyśle spotkania w jednym miejscu braci przyrodnich - pierworodnego dziedzica fortuny i syna z nieprawego łoża, ignorowanego przez swego ojca. Grozy wcale, raczej duszne XIX wieczne konwenanse.
"Do Nieba Razem Z Brygiem" to opowiadanie przynoszące na myśl "Studnię I Wahadło" Poego. Podobnie jak w słynnym tekście, uwięziona ofiara zmuszona jest oczekiwać bezwolnie na swą śmierć - w tym przypadku spoglądać na powoli tlący się lont materiału wiodący do beczek z prochem w ładowni brygu. Poe napisał to znacznie lepiej.
"Dziewiąta !" - tę historię z czasów Rewolucji Francuskiej można by nazwać "kroniką zapowiedzianej śmierci". W pewnej rodzinie wszyscy mężczyźni giną o określonej godzinie dnia. Przez to jeden z oczekujących na egzekucję zna doskonale moment, w którym przyjdzie mu zginąć.  Przeciętne.
I w końcu "Diabelskie Okulary"  - chyba najlepszy pomysł całego zbioru, nieźle do tego przez Collinsa poprowadzony, nabierający szczególnej dwuznaczności w świetle spętanego konwenansami życia wiktoriańskiej Anglii. Tytułowe okulary pozwalają patrzącemu rozpoznać prawdziwe intencje ukryte za fałszywymi słowami. Początkowo wydaje się, że to wspaniałe urządzenie pozwoli obnażyć obłudę bliskich bohatera, ale wkrótce okazuje się, że nazwa Diabelskie zobowiązuje; ukazywana przez okulary prawda ma na celu jedynie zaszkodzenie wszystkim. 

Są w zbiorze momenty lepsze ("Okulary", "Upiorne Łoże"), są gorsze ("Martwa Ręka"), na ogół jednak jest raczej letnio. Mocnego horroru czy makabry w opowiadaniach nie ma prawie wcale. Jest nieco nastrojowej grozy, zbudowanej głównie na figurze nawiedzenia żywych przez duchy zmarłych. Jest nieco suspensu w opowiadaniach pozbawionych elementów fantastycznych ("Upiorne Łoże", "Do Nieba Razem Z Brygiem").
Napisane jest wszystko oczywiście zgrabnie i przyjemnie do czytania, rzetelnie warsztatowo skonstruowane -  w końcu mowa o prozie wiktoriańskiej. Niezły też jest przekład Jerzego Łozińskiego, a całość ładnie, stylowo wydana jest przez Zysk. Nie ma jednak żadnego porównania z drugą pozycją miniserii - "W Ciemnym Zwierciadle" Sheridana Le Fanu, gdzie znaleźć można takie, do dziś przerażające, perły horroru jak "Carmilla" czy "Prześladowca".
"Nawiedzony Hotel" to momentami urocza, ale jednak zasadniczo ramotka - głównie dla wielbicieli klimatów wiktoriańskich.

PS. Wilkie Collinsa i jego "Nawiedzony Hotel" ceni sam boski Guy N. Smith, umieszczając książkę na liście polecanych pozycji w swej książce "Writing Horror Fiction".

niedziela, 24 czerwca 2018

Marcin Gryglik Chwile Ostateczne 8/10

Lektura okładkowego blurba może nasunąć podejrzenia, że "Chwile Ostateczne" to jakiś klon kingowskiego "Pod Kopułą", ale to nie całkiem prawda. Tylko wyjściowy pomysł fabularny jest zbliżony, cała reszta to efektowna mieszanka postapo, thrillera i horroru, ze wszech miar godna pochwał i uwagi.

Mieszkańców podwarszawskiego miasteczka Boguty pewnego dnia budzi lekkie trzęsienie ziemi. Początkowo nikt się specjalnie nie przejmuje, mimo że w mieście nie działają telewizja, radio ogólnopolskie ani internet. Wkrótce jednak wychodzi na jaw, że z miasta nie sposób się wydostać. Otacza je coś na kształt bariery, każda próba jej przekroczenia powoduje automatyczny powrót. Zerwany jest most, nie działają również połączenia kolejowe.
Na tak zarysowanym tle czytelnik obserwuje losy kilku osób - dziennikarzy relacjonujących dla lokalnych mediów wydarzenie, lekarza, czy księdza - szefa jedynej działającej rozgłośni radiowej.
Wraz z upływem czasu atmosfera drastycznie gęstnieje, Każdego dnia znikają kolejni ludzie, znikają również kolejne budynki, wręcz całe fragmenty krajobrazu. Jakby tego było mało, w mieście grasuje  nieuchwytny, obdarzony wydaje się nieludzkimi mocami seryjny morderca obdzierający swe ofiary ze skóry.
Odosobnienie i zagrożenie powoduje narastanie konfliktów między mieszkańcami. W końcu w mieście zaczyna panować brutalny religijny terror, wprowadzony przez wspomnianego księdza i jego popleczników. Sprzeciwiający się giną w publicznych egzekucjach...Całość prowadzi do przewidywalnego, ale efektownego rozwiązania tajemnicy.

"Chwile Ostateczne" (ze spojlerującym tytułem)  nasuwają natychmiastowe skojarzenia nie tyle z przywołanym już Kingiem, co  raczej z  filmem "Drabina Jakubowa" czy nawet "Krainą Chichów" Jonathana Carrolla. To doskonałe inspiracje - Gryglikowi należą się duże brawa za sposób, w jaki potrafił je wykorzystać w swej powieści. Rzadko się zdarza, by powieść książka pełna żywej, energicznej akcji była jednocześnie mrocznym weird fiction, by horror fizyczny i brutalny stykał się z egzystencjalnym niepokojem i uczuciem uczestniczenia w przykrym koszmarze. Do tego dochodzi bardzo szybkie tempo akcji i sporo ciekawie zarysowanych postaci - wszystko to opisane sprawnie i z werwą. Czyta się wszystko łatwo i szybko, co ułatwiają żywe,  naturalne dialogi. No i naprawdę brawa za świetne zakończenie, gdzie wszystkie wątki splatają się w zgrabny (nawet jeśli przewidywalny) efektowny finał.

Na pewno będę śledził dalsze losy autora i każdą jego pozycję grozy nabędę na pniu. "Chwile Ostateczne" są bardzo obiecujące, dziwią mnie znalezione w sieci dość chłodne opinie na jej temat. Absolutnie się nie zgadzam i szczerze polecam oceniając całość na 8/10. By łby z "Chwil Ostatecznych" niezły film.

sobota, 16 czerwca 2018

Zbigniew Nienacki Ja Dago, Władca 9/10

Znakomite zwieńczenie genialnej trylogii , historyczne fantasy opisujące legendarne początki państwowości polskiej. Trzeci tom nieznacznie ustępuje swym poprzednikom, głównie z uwagi na fakt, że tym razem to nie sam Dago jest bohaterem powieści, a walczący o poszerzenie władztwa Polan i uznanie w oczach ojca synowie. Odrobinę mniej jest też w finałowej części trademarków całej serii - wulgarnego, brutalnego seksu, oraz nieco spowszedniałych zdrad, wiarołomstw i okrucieństw, niemniej nadal nie sposób oderwać się od czytania.
Gdy w zakończeniu drugiej części sagi otruty i zdradzony Piastun wraca do życia i mści się na zdrajcach, wydaje się, że post-arturiański mit osłabionego i wracającego do siły władcy został przez Nienackiego skutecznie wykorzystany. Motyw Słabego Króla powraca jednak z całą mocą w trzecim tomie.
Państwo Polan wkracza w okres stabilizacji i  pokoju. Dago Piastun podpisawszy traktaty z sąsiadami zapewnia ludności bezpieczeństwo od najazdów i możliwość szybkiego bogacenia się. Jednocześnie jednak traci znane z poprzednich tomów przymioty Władcy, energię, przebojowość i agresywność. Młodzieńczą Żadzę Czynów zastępować zaczyna choroba dojrzałego Braku Woli. Sytuacja pogarsza się, gdy z Bizantionu przybywa do niego drużyna wojowników pod przewodnictwem "makedońskiego" wojownika Petronasa i jego pięknej przyrodniej siostry Zoe.
Petronas to tak naprawdę pierworodny syn Piastuna - Kir (żaden to spojler, bowiem fakt ten Autor zdradza na początku powieści). Chce on zdobywszy zaufanie Dagona pomścić swą zamordowaną matkę Zyfikę i objąć Państwo Polan we władanie. Pomaga mu w tym zauroczenie, jakie w Piastunie wzbudza piękna Zoe. Jej porwanie powoduje popadnięcie władcy w szczególne odrętwienie. Petronas, mianowany wcześniej przez Piasta dowódcą straży, zaczyna sprawować faktyczne rządy w imieniu władcy, jako wyraziciel jego Woli.
W tym czasie  inni synowie Piastuna, Awdaniec, Pałuka, Siemowit i Lestek zaczynają przejawiać rosnące ambicje. Wspólnie zawierają porozumienie, mocą którego decydują się na dokonanie dalszych podbojów ziem sąsiadujących z Państwem Polan, w nadziei, że ich starania zwrócą na nich uwagę ojca.
Podobnie jak w poprzednich częściach, działając i siłą i podstępem, nie wahając się przed zdradą, trucizną, skrytobójstwem czy oszustwem, (dyskretnie wspomagani, kiedy trzeba, przez wojska Piastuna/Petronasa), odnoszą kolejne sukcesy, podbijając Śląsk, Ziemię Lubuską i Grody Czerwieńskie.
Niestety, kontakt z panującym władcą wciąż możliwy jest jedynie przez "makedończyka". Sam Dago, mimo odnalezienia i poślubienia Zoe nadal jest oderwany od rzeczywistości i opanowany przez Brak Woli.
Stopniowo między synami narasta przekonanie, że czas ojca przeminął - postanawiają siłą zdobyć władzę. Wypędzają Dagona z Gniazda. Odtrącony władca - początkowo wydaje się bezwolny, odzyskuje jednak wiarę w siebie. Dochodzi do końcowej konfrontacji. (ponownie trawestacji mitu arturiańskiego).

Naprawdę, trylogia Dagome Iudex to fenomenalna lektura - zapomniane Arcydzieło polskiej fantastyki. Porywająca fabuła, niezwykłe, wielowymiarowe postaci, ponury cynizm walki o władzę, mądrość zawarta w głównej myśli sagi - to zwycięzcy piszą historię,  a cel uświęca środki - coś wspaniałego. Pewno polityczna niepoprawność Nienackiego utrudnia odpowiednie propagowanie Dagome, a wielka szkoda. Saga w niczym nie ustępuje - piszę to z cała powagą-  Grze O Tron (jest przy tym od  dzieła Martina znacznie okrutniejsza, bardziej nihilistyczna i śmielsza obyczajowo). Byłby genialny eksportowy serial - a tak to  prawie nikt nie zna. Absolutna rewelacja.  

wtorek, 5 czerwca 2018

Jack Ketchum Poza Sezonem 7/10

Jeden z kamieni milowych horroru ekstremalnego, fabularnie zgrabna mieszanka wątkó z "Nocy Żywych Trupów" i "Wzgórza mają Oczy".

Do położonej w odosobnieniu nadmorskiej willi  przybywa szóstka turystów. W nocy zostają oni zaatakowani przez grupę zdegenerowanych kanibali.  W tym samym czasie lokalna policja, otrzymawszy niepokojące informacje o pojawieniu się w okolicy band dziwnych osobników decyduje się na nocne przeszukanie wybrzeża. No i tyle. Cała prosta treść powieści to walka oblężonych przybyszów z atakującymi ich potworami. Po oblężeniu willi krwawy finał rozgrywa się w nadmorkiej jaskini, siedzibie kanibali, gdzie uprowadzili oni część turystów
 .
Motyw zdegenerowanych ludzkich monstrów pożerających niczego nieświadomych przybyszów pojawił się w amerykańskiej literaturze chyba wraz z Lovecraftem. To jego wspaniałe opowiadania  - "Piekielna Iluistracja" i "Przyczajona Groza" zdefiniowały wszystkie niezbędne elementy takich opowieści - odludzie, kazirodztwo powodujące generację, połączenie upośledzenia umysłowego i okrucieństwa oraz praktyki kanibalistyczne.
W latach siedemdziesiątych temat przejęło kino. Najpierw był wspaniały thriller "Devilverance" z Burtem Reynoldsem i Jonem Voightem, gdzie czwórka turystów toczyła walkę o przeżycie ze zdegenerowanymi wieśniakami. Potem zaś pojawiły się takie produkcje jak "Teksańska Masakra Piłą Mechaniczną" czy już przywołane "Wzgórza Mają Oczy".

Z tegu punktu widzenia debiutancka powieść Ketchuma nie stanowi specjalnego zaskoczenia fabularnego. Główna wartość "Poza Sezonem" zawiera się w fakcie, że to jeden z pierwszych, a przez to kanoniczny, horror ekstremalny w literaturze. Niektóre brutalne, okrutne opisy mrożą kre w żyłach nawet zaprawionemu w okropnościach czytelnikowi. To zupełnie inna formuła przekazu, inny poziom ekspresji niż  poczciwa pulpa. Wystarczy porównać intensywność opisu Ketchuma z, powiedzmy, Sabatami Smitha...Kanibalistyczne przepisy, detaliczne opisy okaleczeń i ran, wylewające się wnętrzności, tortury, gore - w elementach makabrycznego opisu "Poza Sezonem" faktycznie jest pionierskie.
Napisane wszystko jest sprawnie, bez zbędnego przegadania, akcja pomyka żwawo i płynnie, nienaganna jest też konstrukcja powieści.
Jest bardzo dobrze, choć nie przeczę że renoma dzieła przełomowego dawała nadzieję na jeszcze więcej emocji. Ostatecznie 7/10  - cały punkt odejmuję za zbyt oczywiste nawiązania fabularne do "Nocy Żywych Trupów". Wprawdzie Autor elegancko broni swych wyborów  w posłowiu (warte przeczytania, zawiera historię walki Ketchuma z cenzurą wydawnictwa) ale do końca nie przekonuje. 

Brudne, nihilistyczne, okrutne - kamień milowy horroru ekstremalnego (jest takie określenie filmowe - "gorno", od połączenia słów gore i porno). Dla ludzi o mocnych nerwach i żoładkach. 

sobota, 2 czerwca 2018

Stephen King Cmętarz Zwieżąt 9/10


Czasami wydaje się, że o Kingu już wszystko napisano i powiedziano, że każdy fan grozy zna jego twórczość na wyrywki - czy to z bezpośredniej lektury czy za pośrednictwem popularnych ekranizacji. Po co w zasadzie to jeszcze raz czytać ? I wtedy nadchodzi taki moment, że konfrontacja z, powiedzmy, "Cmętarzem Zwieżąt" uświadamia skalę talentu i zasłużenie królewską pozycję, jaką w popkulturze zajmuje Wielki Stephen.

Pewien lekarz z rodziną wprowadza się do nowo nabytego domu, położonego pomiędzy ruchliwą drogą a gęstym lasem. Sąsiad, widząc dwójkę małych dzieci i kota, ostrzega, by przy drodze zachować ostrożność. W lesie, niedaleko do domu bohatera zlokalizowany jest nawet specjalny cmentarzyk ("cmętarz zwieżąt"), gdzie miejscowe dzieci grzebią swe domowe zwierzątka, które zginęły na drodze.
Wiadomo - jak w pierwszym akcie na ścianie wisi strzelba, to w drugim będzie musiała wystrzelić...Wkrótce pod kołami ciężarówki ginie ukochany kotek córki bohatera. Sąsiad, chcąc odwdzięczyć się za uratowanie życia żonie (nasz lekarz zareagował na czas podczas jej ataku serca), zdradza tajemnicę - w głębi lasu, za "cmętarzem zwieżąt" jest specjalne, przesycone pierwotną, indiańską magią, miejsce - tajemnicze, kamieniste wzgórze. Każda pochowana tam istota powraca do życia, tam zatem należy pogrzebać martwego zwierzaka...
Faktycznie, ukochany kot rankiem kolejnego dnia, jak gdyby nigdy nic, wraca do domu. Zachowuje się on wprawdzie inaczej, jakby był chory lub upośledzony, cuchnie też strasznie, no, ale zawsze jednak żyje..
Jak w pierwszym akcie na ścianie.....Niedługo później na rodzinę spada największa możliwa tragedia. Pędząca po koszmarnej drodze ciężarówka zabija dwuletniego syna lekarza. Ten nie jest w stanie poradzić sobie z przygniatającą stratą. Wysyła żonę i córkę do teściów, sam zaś, pomimo ostrzeżeń sąsiada, nocą zakrada się na cmentarz. Zamierza przywrócić swego syna do życia. Siła ożywiająca zwłoki na cmentarzysku okazuje się jednak zła i wroga...

W języku angielskim są szczególne określenia. Jedno z nich to "pageturner" - powieść napisana tak dobrze, tak wciągająca, że czytelnik jest zmuszony do kompulsywnego czytania, gnania naprzód z lekturą. Powieści King mogłyby stanąć w Sevres, jako wzorce tego rodzaju pisania. Naprawdę, nie sposób oderwać się od czytania ! I to pomimo faktu, że "Cmętarz" to w 90 % powieść obyczajowa !

Drugie określenie, to "slowburner" - historia budowana powoli, niespiesznie narastająca aż do dramatycznego finału. Również w tym przypadku "Cmętarz" może stanowić wzorcowy przykład. W powieści  czytelnik musi skonfrontować się z jednym z największych koszmarów, jakie mogą spotkać człowieka - stratą dziecka. Ale nadnaturalny horror pojawia się dopiero w upiornym zakończeniu. Za to jak się już zaczyna straszenie, to dzieje się to naprawdę na grubo i z fajerwerkami - finał "Cmętarza" to jeden z bardziej przerażających momentów w całej literaturze grozy.

King jest absolutnym mistrzem formy. Każde zdanie jet wypieszczone, wypielęgnowane, napisane lekko i z gracją. Płynnie wiąże się z innymi w akapity, w strony w zwarte rozdziały. Idealnie zachowana jet harmonia pomiędzy naturalnymi dialogami, opisami i scenami akcji. Wydaje się, że King ze swą techniką  nawet książkę telefoniczną byłby w stanie napisać zajmująco...
Wbrew obiegowej opinii na temat prozy Kinga - nie jest "Cmętarz" książką przegadaną. Autor nie ucieka w zbędne wątki poboczne, mocno trzyma się głównego kursu opowieści nie pozwalając się zepchnąć z kursu.

Genialne, wspaniałe, przerażające jak diabli. Blisko ideału - 9/10

Warto przypomnieć historię "Cmętarza". King napisał tę powieść już z w 1978, wkrótce po przeprowadzce do stanu Maine. I ruchliwa droga i cmentarzyk zwierząt zabitych przez ciężarówki to prawdziwe miejsca z sąsiedztwa samego pisarza.
Zaraz po jej napisaniu książki Steve uznał ją jednak za tak mroczną i ponurą, tak bardzo nihilistyczną i pozbawioną nadziei (odmienną od zwyczajowych kingowskich finałów) że wrzucił ją głęboko do szuflady" Powieści nie znosiła żona autora, Tabitha, również przyjaciel, Peter Straub, uważał ją za zbyt mroczną.
Dopiero w 1983, w celu uwolnienia się od kontraktu z byłym wydawcą, Stefan wydobył z dnia biurka  "starą" powieść. Ta, wbrew obawom, natychmiast zdobyła  serca czytelników, wdrapując się na szczyty wszelkich list popularności. W 1989 "Cmętarz"  został przeniesiony na ekran, na rok 2019 zapowiedziany jest remake

Annę Rice Opowieść O Złodzieju Ciał 6/10

“Opowieść O Złodzieju Ciał”, czwarty tom “Kronik Wampirów”, przynosi znaczną zmianę tonacji wobec swoich porzedników. Zamiast rozlewnych his...