czwartek, 27 kwietnia 2017

Wiesław Wernic - W Nowej Fundlandii 4/10

Nie wiem, może to nadmiar lektury Wernica - "W Nowej Fundlandii" to bowiem już 19 - przedostatni - tom serii, ale coraz trudniej się zaciekawić tymi historiami, coraz ciężej przebrnąć przez nudnawe opowieści Autora.

Doktor Jan i Karol Gordon spędzają swe kolejne lato na Nowej Fundlandii. Zamiast znanych z poprzednich tomów konnych podróży przez bezkresne prerie, tym razem czeka ich zwykły wakacyjny pobyt w leśniczówce, u zaprzyjaźnionych z Gordonem mieszkańców.
Przyszłoby chyba czytać całą książkę o spacerach poprzez letni las, kąpielach w jeziorkach oraz o udawaniu się bohaterów na ryby i grzyby, gdyby nie niespodziewany napad na leśniczego, którego nieznany sprawca ogłuszył w lesie. Przeprowadzone pobieżne śledztwo nie daje żadnych rezultatów, gorzej, tajemniczo znika (prawdopodobnie porwany) ojciec leśniczego. Sprawa wyjaśnia się jednak sama po paru dniach, gdy ojciec wraca do leśniczówki.
Jak się okazuje, na Nową Fundlandię uciekła z rezerwatu grupka Indian, usiłująca wrócić na ziemie przodków i przywrócić "dawny porządek". Indianie porwali starego w nadziei, że będzie miał on informacje mogące pomóc plemieniu w odnalezieniu magicznego artefaktu (sic!), ale są tak nieudolni, że ani informacji od niego nie potrafili uzyskać (uwaga - magiczną moc m posiadać podobno wrzucony w leśne jeziorko kawał bursztynu - żart godny chyba Mumio), ani nawet nie była w stanie zapobiec jego ucieczce.
Nie na co się spodziewać żadnego przyspieszenia akcji - w finale okazuje się, że Indianie, nie zdobywszy bursztynu... rozmyślili się i wrócili do rezerwatu. Ożeszq....

Słabawo, najdelikatniej pisząc. Ciężko cokolwiek dobrego o "Nowej Fundlandii" napisać. Dobrze, że cykl się już kończy.


PS.
Z dzisiejszej perspektywy wręcz nie sposób uciec od złośliwych myśli na temat kilkunastoletniej "męskiej przyjaźni" bohaterów. Panowie sobie rokroczne jeżdżą na letnie przygody, wciąż samotni, wciąż nie przejawiający żadnego zainteresowania płcią przeciwną - no, mimowolnie "Tajemnica Brokeback Mountain" się kłania. Kiedyś świat był prostszy i takie głupie pomysły nie nachodziły czytelników...

Guy N.Smith - Sabat 4 - Łącznk Druidów 7/10

Ostatni (póki co) tom okultystycznego cyklu Sabat dostarcza w obfitości wszystkiego tego, czego się po niskopiennym pulp horrorze czytelnik spodziewa. Kultyści, druidyczne rytuały, brutalny seks, tortury, gwałtowna śmierć, prostacka groza - jest tu wszystko. Brakuje wprawdzie w fabule porządku i elementarnej logiki, ale akurat to nie jest element dla dobrej pulpy niezbędny.
Inspiracji dla czwartego tomu "Sabata" dostarczył prawdopodobnie zanany film "Wicker Man", jako przeciwnicy pojawiają się bowiem tym razem druidzi wraz ze swymi okrutnymi rytuałami.
Na przykościelnym terenie znalezione zostają zwęglone  zwłoki jednego z wikarych. Biskup podejrzewa interwencję złych sił - przysłany jednak dla rozwiązania problemu kościelny egzorcysta wpada w obłęd po nocy spędzonej na miejscu wypadku. Nadchodzi zatem czas najsłynniejszego egzorcysty - Masturbatora  Marka Sabata !(tak, pierwsze co Sabat robi po przybyciu na miejsce to ...no, właśnie to, co Sabat robi najlepiej).
Sabat po przybyciu do nawiedzonego kościoła rzuca się w wir akcji, mnożą się kolejne nocne walki z powstającymi na przykościelnym cmentarzu demonami i druidami,  Sabat, jak to ma w zwyczaju, egzorcyzmuje oporne damy poprzez gwałt, trup ściele się gęsto, płoną żywcem kolejne ofiary - aż spoza całej tej nonsensownej, ale radosnej młócki  wyłąnia się całkiem intrygujący koncept fabularny. Skorumpowany biskup i developerzy chcą na przykościelnym terenie - dawnym świętym miejscu druidów, wybudować drogie i luksusowe osiedle apartamentowców.
Sabat staje po stronie Starej Wiary i w finale, mającym miejsce w Stonehenge, sam mieczem sprawiedliwości, karze przeniewierców.

No, aż szkoda że Smith nie kontynuuje tej groteskowej serii - z pewnym zawodem przychodzi pożegnać się z egzorcystą erotomanem Markiem Sabatem i jego wewnętrzną szamotaniną z duszą złego brata Quentina. Cóż, pozostaje kolejnych blisko 70 (!) pozycji w obfitym dorobku Guya N. Smitha, gdzie, wypada wierzyć - nie zabraknie szybkiej akcji, złego smaku, wulgarności, przemocy i reszty atrakcji tak obficie dostarczanych w serii Sabat. Fun factor - 7/10

wtorek, 18 kwietnia 2017

Lucky Number Slevin 2006 10/10

Uwielbiam takie filmy - filmy z twistem, takie, które po zakończeniu chce się obejrzeć jeszcze raz, by już na spokojnie powiązać wszystkie wątki.


Po nieco dziwacznym początku filmu, w którym nagle, w serii zamachów, ginie sporo osób, zaczyna się właściwa historia. Slevin, który, przybywszy do Nowego Jorku, zatrzymał się w mieszkaniu nieobecnego znajomego, wpada w niemałe tarapaty. Znajomy ma duże długi u dwu konkurujących gangów, których spłata spada na przypadkowo zamieszanego w intrygę Slevina. Zaskakujące jedynie, z jak wielkim spokojem do swej ciężkiej sytuacji podchodzi sam Slevin. Nie tracąc dobrego humoru podejmuje się wyznaczonych mu zadań (a obejmują one, oprócz spłaty dużych sum pieniężnych,również zabójstwo), nie boi się ani gróźb gangsterów, ani prowadzącej śledztwo policji, znajduje nawet czas na flirt z miłą sąsiadką. W pewnym momencie jednak granat splątanej fabuły eksploduje z głośnym hukiem, a wszystko zaczyna mieć drugie dno i nowe oblicze....


Mimo widocznych tu i ówdzie dziur w scenariuszu - koronkowa, zakręcona intryga potrafi zaskoczyć nawet wyrobionego widza, który od początku "łapie" główne, montechristowskie, założenie fabularne. Na dodatek to wszystko jest świetnie zrealizowane i kapitalnie zagrane (brawo Hartnett ! doskonały Willis, klasa duetu Freeman-Kingsley). Jestem po dziesięćkroć (10/10) na tak, rozrywka na najwyższym poziomie.


PS. Dawno temu zachwyciłem się powieścią sensacyjną Alistaira MacLeana (ultrapopularny był to pisarz w PRLu), pt. "Siła Strachu". Naturalnie fabuła powieści i "Lucky Number Slevin" nie ma prawie nic wpólnego - ale główny twist fabularny jest praktycznie ten sam, i podobnie efektowny.

środa, 5 kwietnia 2017

Guy N.Smith Sabat 3 : Kult Kanibali 7/10

Trzecia odsłona przygód egzorcysty Marka Sabata "trzyma poziom" poprzedniczek.


Mark Sabat nie zwalnia tempa. W trakcie nocy poświęconej szczególnie intensywnym uniesieniom autoerotycznym (tak, Egzorcysta Masturbator wciąż jest sobą!) Sabat łapie paskudne zapalenie płuc. Osłabienie organizmu wykorzystuje uwięziona dusza złego brata Quentina przejmując kontrolę nad ciałem.
W trakcie rekonwalescencji w Szwajcarii dochodzący do siebie Sabat nawiązuje romans z przygodnie poznaną dziewczyną. Wkrótce kontrolowany wciąż przez Quentina egzorcysta staje się bezwolnym sługą złowrogiego, satanicznego kultu kanibali. Na szczęście w jednym ze swych przeszłych wcieleń Sabat nawiązał kontakt z "łowcą" czarownic" Pierrem de Lancre - interwencja  jego ducha ratuje cały show i czyni kres knowaniom odrażających kultystów.
Tym razem Smith nastawił się głównie na szokowanie obrzydliwościami, z, jak zwykle, fokusem na kolejne seksualne "oryginalności" głównego bohatera (do puli dochodzi ekshibicjonizm - aż szkoda, że cykl kończy się na czterech częściach :-) ). Co do obrzydliwości - wielokrotnie zmuszeni jesteśmy czytać o pieczeniu żywcem kolejnych ofiar kultu (w tym i dzieci, do tego chorych na kompleks Downa - Smith gross factor nastawia na maxa), jedzeniu ich mięsa (naturalnie Sabat w pierwszym szeregu...).
Akcji, w przeciwieństwie do poprzednich części jest niewiele, egzorcysta prawie całą historię spędza jako niewolnik kultystów, opętany przez tkwiące w nim zło brata bliźniaka. Za to poziom obrzydliwości przebija z naddatkiem poprzednie części.
Do, póki co, "najlepszego" tomu - Cmentarnych Hien trochę brakuje, ale, w kategorii pulpy, się broni.
Na poważnie - 3/10, z uwzględnieniem fun factor - 7/10

wtorek, 4 kwietnia 2017

Cezary Czyżewski Alazza 7/10

Znakomicie napisana i świetnie się czytająca rozrywkowa mieszanka horroru i urban fantasy.
Tadeusz Siekierski otrzymuje od policji zaproszenie do udziału w śledztwie dotyczącym wyjątkowo brutalnego zabójstwa, którego ofiarą padł jakiś podstarzały metalowy satanista.
Śledztwo szybko ujawnia prawdziwą naturę zbrodni - nieszczęśnik usiłował nieudolnie wywoływać demony i padł ofiarą swej niekompetencji (nic gorszego jak spieprzyć inwokację :-). Przywołany demon rozerwał kultystę, pokiereszował też ścigającego go oficera CBŚ a także porwał księdza egzorcystę. Śmiała akcja Siekierskiego pozwala uwolnić księdza, a także zapoznać się z deMonicą imieniem al-Uzzah (albo Alazza).
To dopiero początek przygody, wkrótce bowiem córka przyjaciółki Siekierskiego dostaje się pod wpływ dziwnej grupy quasi religijnej. Na prośbe matki Tadeusz usiłuje przeprowadzić śledztwo... W finale powieści na terenie Bydgoszczy wybucha regularna walka demonów. Jako, ze pozostały niepokończone wątki, można spodziewać się kontynuacji.
Czyta się to wszystko naprawdę rewelacyjnie - z ogromną łatwością i przyjemnościa. Autor ma tak lekkie pióro, a przygoda jest na tyle ciekawa, że kolejne strony znikają w mgnieniu oka, aż książka się kończy. No, waga całej opowieści jest raczej piórkowa - tu nie mamy do czynienia z jakims groundbreaking masterpiece - tylko ze zdrową, świadomie tworzoną rozrywkową fantasy z elementem grozy. Niemniej polecam gorąco i sam czekam na kolejne powieści Autora.
Jako czytelnik życzyłbym sobie, by wykorzystał on łatwość pisania do stworzenia "pełnowymiarowej" powieści grozy . Przyznaję, że pierwsza część historii, utrzymana w konwencj horroru najbardziej przypadła mi do gustu. Kiedy później opowieśc skręciła w kierunku dość lekkiej (momentami wręcz humorystycznej) urban fantasy, trochę napięcie siadło. Niemniej "Alazza" to bardzo przyjemne zaskoczenie (nie znałem wcześniej innych prac Autora) i czekam na więcej.

Annę Rice Opowieść O Złodzieju Ciał 6/10

“Opowieść O Złodzieju Ciał”, czwarty tom “Kronik Wampirów”, przynosi znaczną zmianę tonacji wobec swoich porzedników. Zamiast rozlewnych his...