Trzecia odsłona przygód egzorcysty Marka Sabata "trzyma poziom" poprzedniczek.
Mark Sabat nie zwalnia tempa. W trakcie nocy poświęconej szczególnie intensywnym uniesieniom autoerotycznym (tak, Egzorcysta Masturbator wciąż jest sobą!) Sabat łapie paskudne zapalenie płuc. Osłabienie organizmu wykorzystuje uwięziona dusza złego brata Quentina przejmując kontrolę nad ciałem.
W trakcie rekonwalescencji w Szwajcarii dochodzący do siebie Sabat nawiązuje romans z przygodnie poznaną dziewczyną. Wkrótce kontrolowany wciąż przez Quentina egzorcysta staje się bezwolnym sługą złowrogiego, satanicznego kultu kanibali. Na szczęście w jednym ze swych przeszłych wcieleń Sabat nawiązał kontakt z "łowcą" czarownic" Pierrem de Lancre - interwencja jego ducha ratuje cały show i czyni kres knowaniom odrażających kultystów.
Tym razem Smith nastawił się głównie na szokowanie obrzydliwościami, z, jak zwykle, fokusem na kolejne seksualne "oryginalności" głównego bohatera (do puli dochodzi ekshibicjonizm - aż szkoda, że cykl kończy się na czterech częściach :-) ). Co do obrzydliwości - wielokrotnie zmuszeni jesteśmy czytać o pieczeniu żywcem kolejnych ofiar kultu (w tym i dzieci, do tego chorych na kompleks Downa - Smith gross factor nastawia na maxa), jedzeniu ich mięsa (naturalnie Sabat w pierwszym szeregu...).
Akcji, w przeciwieństwie do poprzednich części jest niewiele, egzorcysta prawie całą historię spędza jako niewolnik kultystów, opętany przez tkwiące w nim zło brata bliźniaka. Za to poziom obrzydliwości przebija z naddatkiem poprzednie części.
Do, póki co, "najlepszego" tomu - Cmentarnych Hien trochę brakuje, ale, w kategorii pulpy, się broni.
Na poważnie - 3/10, z uwzględnieniem fun factor - 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz