Katastrofa ! Kiepsko wymyślona, fatalnie napisana, bardzo źle przetłumaczona a przede wszystkim nudna do niemożliwości wariacja na temat pomysłu "każdy tworzy swoje własne piekło", znanego chociażby ze świetnego "Nie Mam Ust A muszę Krzyczeć" Harlana Ellisona
+
U podnóża góry w Szkocji pojawia się w ciągu jednej nocy wielki zamek, pozbawiony jakichkolwiek okien czy drzwi. Budowla uznawana jest za szczególny rodzaj pojazdu kosmicznego, staje się naturalnie sensacją medialną a także przedmiotem badań naukowców oraz zainteresowania służb państwowych.
Pewnego ranka grupa przypadkowo zebranych osób, wśród nich minister obrony Wielkiej Brytanii wraz z ochroniarzem, naukowiec, okultysta, francuski dyplomata, a również przypadkowo wplątana w wir wydarzeń młoda kobieta uciekająca przed mężem przemocowcem (kudosy dla Jasia Kapeli :-P), zostaje pochłonięta przez nagle powiększający się zamek.
W środku uwięzieni odkrywają odrębny świat, który, jak szybko się przekonują, jest czymś w rodzaju projekcji, sztucznej kreacji w stylu "Truman Show". W tym "wewnętrznym" świecie zamek wyposażony jest w wiele par drzwi, oznaczonych różnymi numerami. Za tymi drzwiami kryją się kolejne światy, światy tworzone z wewnętrznych lęków bohaterów.
W grze jest jeszcze dodatkowy element - obcy umysł nadzorujący przebieg eksperymentu, oceniający zachowanie rasy ludzkiej wobec stawianych jej wyzwań. Negatywny wynik testu oznaczać może anihilację ludzkości i zajęcie planety przez kosmicznych najeźdźców...
+
Brian Lumley to pisarz o ugruntowanej renomie, autor świetnego (przynajmniej na początku serii) "Nekroskopa", udanych pastiszy lovecraftowskich, generalnie całkiem ogarnięty autor, pisząc jednak "Dom Pełen Drzwi", nader wątłą powieść sci-fi z elementami horroru poniósł, w mej opinii, totalną porażkę
Z opisu wydaje się, że "Dom Pełen Drzwi" to może być coś naprawdę ciekawego, pomysł ma w sobie duży potencjał. Cóż z tego, skoro wykonanie zawodzi na całej linii.
Fabuła jest nieciekawa, zwyczajnie nudna. Lumley nie był w stanie wymyślić odpowiednio wciągających (albo pulpowo odjechanych) przygód dla swych bohaterów. Same postaci fabuły również niczym, ale to zupełnie niczym nie są w stanie przyciągnąć uwagi czytelnika, a przecież ten typ literatury przygodowej zbudowany jest własnie w oparciu o ciekawych bohaterów.
Jeszcze gorzej jest z elementami opisowymi i scenografią. Tutaj do bełkotliwej frazy Lumleya dochodzi jeszcze kiepskie tłumaczenie. Długimi fragmentami (szczególnie w środku powieści) po prostu nie wiadomo, co się dzieje, o co w ogóle w powieści chodzi. Właśnie, tłumaczenie - rzecz nawet nie w nieznajomości języka angielskiego czy w kiepskiej polszczyźnie przekładu - tłumaczka po prostu zupełnie nie ogarniała konwencji powieści i nie poradziła sobie ze znalezieniem odpowiedniego słownictwa dla niej. naprawdę, czytało się momentami tak okropnie, że aż oczy krwawiły.
Aha, Lumley to autor kojarzony przede wszystkim z grozą, powieść wydana została w przez Phantom Press zasadniczo w ramach serii "horror", ale elementów grozy jest naprawdę niewiele, to klasyczne (choć bardzo nie udane) sci-fi. Tak, że nawet wymogów fanów gatunku nijak nie spełni.
Nie wiem, może komuś się to i spodoba, ja jednak serdecznie odradzam. Nuda, do tego fatalnie napisane.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz