Jedno jest pewne, Guy N. Smith to chodząca reklama środków medycznych. A konkretnie środka i nazwie Niepierdol. Czego dowodem jego prawie/debiutancka powieść "Slime Beast" - czyli właśnie Bestia.
Prostota (a raczej prostactwo) tej książeczki jest porażająca. Grupka poszukiwaczy przybywa do angielskiej wioski, by w pobliskich bagnach szukać legendarnego skarbu. Jest w grupie zmierzły profesor i dwoje młodych (para odpowiedzialna za niezbędną w pulpie dawkę seksu).
Jako się rzekło, Guj jest kapłanem Niepierdolu, więc już pierwszego dnia poszukiwań nasza ekipa wygrzebuje w bagnie wielką dziurę, na której dnie śpi... no pewnie, Błotna Bestia.
W nocy Bestia się budzi, wyłazi z dziury i co jakiś czas kogoś morduje (co zapewnia niezbędną w pulpie dawkę gore). Wieśniacy wzywają do ochrony wojsko, ale, jak się okazuje Bestia jest odporna na strzały z broni palnej. Co skutkuje kolejnymi ofiarami, tak wśród wojskowych jak i cywilów.
Na szczęście młoda para poszukiwaczy wymyśla sposób unicestwienia Bestii (trudno go uznać za szokująco odkrywczy...) i skutecznie eliminuje zagrożenie. Napisy końcowe.
No, mniam, zasadniczo :-) Autor nie popełnił ani jednego zbędnego zdania, ba wręcz zdrowo przyoszczędził - nie zajmując się nawet próbą wyjaśnienia, skąd taka Bestia znalazła się na bagnach. Who cares ? Ważne, że jak ją wykopali, to wylazła i śmierdząc, ruszyła w morderczy szał. Ihaaaa.
Uwielbiam (choć to perwersyjne uwielbienie) Guya N.Smitha i "Bestia" jest jeszcze jednym plusem dodatnim tego Autora, ale za ekstremalne wręcz prostactwo nie potrafię, nawet z jak zwykle silnym fun factorem na uwadze, ocenić wyżej niż 6/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz