wtorek, 9 maja 2017

Rob Zombie Panowie Salem 8/10

Nie wiem, co było pierwsze, książka, czy film, ale dla oceny tej mrocznej i nihilistycznej opowieści nie ma to specjalnego znaczenia.
Gwiazda światowego metalu - Rob Zombie, od zawsze nie ukrywał swej fascynacji horrorem. Obecny był on w tekstach White Zombie i, później samego Roba. Wiadomo tez że Zombie napisał i wyreżyserował kilka bardzo dobrych filmów grozy (że świetny Dom 1000 Trupów tu przywołam).
Zabierając się za "Panów Salem", powieść o czarownicach z Salem, rockman odrobił pilnie lekcję z filmowej klasyki. Głównie włoskiego gotyku, od "Black Sunday" poczynając, przez "Long Hair Of Death" aż do czarowniczych arcydzieł Dario Argento - "Suspirii" i "Inferno". Jasny jest też naturalnie wpływ Iry levina/Romana Polańskiego i "Dziecka Rosemary". Ale całość tych klasycznych wątków grozowych Zombie przerobił efektownie we własną, wyjątkowo depresyjną opowieść.
Fabuła, mimo ze sprawnie opowiadania, niczym nie zaskakuje. Stracone ma mękach w XVIII wieku  - początek powieści rozgrywa się w roku 1692 - czarownice zaprzysięgają zemstę kolejnym pokoleniom swych prześladowców.
Akcja przenosi się w czasów współczesnych.Poznajemy Heidi Hawthorne, DJkę miejscowego radia, w linii prostej zstępną jednego z katów. W stacji, w której pracuje, w niewiadomy sposób pojawia się zaadresowane dla niej pudełko z płytą zespołu "Panowie". Jednocześnie radio to zostaje głównym promotorem koncertu Panów, który ma się odbyć w Salem.
Jak promocja, to promocja, rozgłośnia wrzuca muzykę z płyty na swą playlistę. Muzyka ta jest przedziwna, niedająca się zrozumieć, budząca skrajne emocje, nienawiść i mężczyzn i uwielbienie u kobiet.
Heidi zaczyna mieć upiorne, wyjątkowo realistyczne wizje. Pojawiają się w nich martwe kobiety, demony, przemoc i groza. Nadto we snach całe zło koncentruje się w sąsiednim mieszkaniu, a właścicielka domu zapewnia, że od lat stoi ono puste.
Wkrótce w Salem mają miejsce dwa tajemnicze morderstwa rytualne. Kobiety mordują swych partnerów, samookaleczają się, wycinając na swym ciele tajemnicze okultystyczne znaki, a po morderstwie utrzymują, że nic nie pamiętają.
Znawca historii Salem, zajmujący się głównie historią procesów czarownic, po przeprowadzeniu prywatnego śledztwa odkrywa z niepokojem, że obydwie morderczynie wywodzą się z rodzin łowców czarownic. Kolejna jest Heidi...
Tak jak napisałem, do finałowych scen jest to porządny, old schoolowy horror. Zombie efektownie  i sprawnie używa różnych środków z arsenału grozy, nawet jeśli czyni to dość niekonsekwentnie, czasami przedkładając efekt nad spójność opowieści. Trochę w grand guignolowej pasji wrzucania wszelkiej maści okropności do jednego wora przypomina to autorów pulp horroru (z nieocenionym Guyem N.SMithem i jego cyklem Sabat na czele), ale jednak klasa literacka zupełnie nieporównywalna.
Finał jednak wieńczy dzieło. W przypadku Panów Salem finał ten jest bardzo mocny, krańcowo ponury i nihilistyczny. Czytelnicy tzw. czytadeł grozy mogą się poczuć niekomfortowo.
W powieści pojawiają się pewne luki i niedociągnięcia fabularne.Co ma wspólnego norweska kapela black metalowa z całą późniejsza akcją książki ? Jaką rolę odegrać w niej miały dwie stare, upiorne mniszki ? Autorzy nie zdołali udzielić odpowiedzi na wszystkie pytania, ale nie szkodzi to radości lektury.

Aha, Zombie jest metalowcem i nie bierze jeńców. W książce pojawiają się mocne sceny gore, przepełniona jest też bluźnierczą, sataniczną (black metalową) atmosferą. Osoby o szczególnie wyczulonej wrażliwości religijnej powinny od "Panów Salem" trzymać się z daleka.

Za świetne, nihilistyczne zakończenie - 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dean R. Koontz - Północ 8/10

Whoah, ależ petarda! “Inwazja Porywaczy Ciał” spotyka “Wyspę Doktora Moreau” (oba te tropy sprytny Koontz wprost podał w powieści) czyli kol...