Uważany za jeden z najlepszych kryminałó ery PRL mnie nie do końca przypada do gustu.
Przede wszystkim reportażowa forma narracji, opowiadanie całości akcji po jej zakończeniu, zabija dramatyzm i napięcie. Cóż mi po bójce Siwego ze Zbrodniarzem, skoro i tak wiem, że się temu Siwemu nic nie stanie ?
Po drugie zaś, tytułowa "zbrodnia" - to raptem wyrwanie z ręki Pietruskiego teczki z kilkuset tysiącami ówczesnych złotych - w mej oenie to trochę za mało na film. Owszem, jest zabójstwo Ewy Salm - które skupia na sobie uwagę widzów, ale tak naprawdę istotą sprawy jest właśnie ten w sumie niepozorny rabunek uliczny.
Spróbuję poukładać :
Pewien gość mieszka z piękną żoną w willi ojczyma. On jest raczej beznadziejnym typkiem, ojczym przeciwnie, wzięty, zamożny lekarz, do tego przystojny mężczyzna, dochodzi zatem do romansu młodej żony (zjawiskowa Maja Wodecka) z doktorem i, po przyłapaniu przez młodego męża in flagranti, próby zabójstwa ojczyma.
Młody dostaje za usiłowanie 5 lat - wychodzi wcześniej "za dobre sprawowanie", nadal mieszka z ojczymem (!), dostaje nawet pokaźne "kieszkonkowe" od szarpanego wyrzutami sumienia pana doktora.
Przyjaźni się z niejaką Ewą Salm (równie zjawiskowa Barbara Brylska), a, usłyszawszy w domu od gosposi opowieść o jej byłym miejscu pracy, o noszącym gotówkę w teczce księgowym, planuje "zbrodnię" - napad na księgoweggo i rabunek pieniędzy.
Ewa Salm ma zapewnić mu odpowiednie alibi, ale go zdradza przed swym byłym (?) chłopakiem - "Bobo", który, zgodnie z tytuem, "kradnie" zbrodnię, i przeprowadza napad zamiast młodego. Mało, jeszcze okazuje się, wspólnie z Ewą, głównym świadkiem oskarżenia.
Później morduje Ewę Salm (żeby go nie wydała - ale to mocno naciągane), ale zostaje rozszyfrowany przez kapitana Siwego.
Dobroą stroną filmu jest nielinearna, poszarpana, odtwarzająca jakby dziennikarskie śledztwo, narracja, hest trochę smaczków późnogomułkowskich, ale nie na tyle by luki w scenariuszu i brak napięcia należycie zrekompensować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz