"Ty mnie nie maluj na kolanach, ty mnie maluj dobrze !" powiedzial kiedyś Bóg do Kuby.
Widziałem wiele kiepskich filmów (z niesławnym "Planem 9 Z Kosmosu" łącznie), ale "Bells Of Innocence" bije wszelkie rekordy i jest chyba faktycznie NAJGORSZYM filmem, jaki miałem nieszczęście oglądać. Nie potrafię znaleźć w nim ani jednej rzeczy która byłaby znośna.
Scenariusz - bez sensu tak na poziomie ogólnego pomysłu, jak i samej fabuły (całkowicie nonsensownej). Aktorstwo....dęby w puszczy białowieskiej wypadłyby lepiej. Muzyka - koszmarny, plastikowy muzak tłukący się w tle przez cały film.
A dialogi....nie, no nie do wytrzymienia.
Jak ktos chce fajny film akcji z Norrisem - niech obejrzy cokolwiek z lat 80tych. Jak ktoś chce fajny horror - tez znajdzie ich sporo. Jak ktoś chce dobry, mądry film chrześcijański - niech sobie "Dekalog" Kieślowskiego obejrzy chociażby. "Bells Of innocence" są IMO nieoglądalne, a dobre chęci twórców...cóż, piekło nimi jest z reguły wybrukowane.
Po tym filmie należałoby chyba, dla oczyszczenia receptorów, koncert Behemotha, albo jakiś porno horror obejrzeć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz