W obecnych czasach, w dobie wspaniałych seriali telewizyjnych, wspaniale napisanych, zagranych, zrealizowanych trudno sobie wręcz uświadomić, że jeszcze niedawno telewizja to był synonim zwykłego, taniego szajsu. Choć nie, to nieuczciwe, świetne seriale powstawały też wcześniej - szajskie są, co do zasady, filmy telewizyjne - takie coś, co z definicji jest tanie, proste i mydlane - ot, zeby czas między reklamami czymś wypełnić.
Przykład takiego filmu to zrealizowany w 1998 roku - "Hitman - Cena Zemsty". Główny magnes (i powód, dla którego poświęciłem półtorej godziny) to oczywiście Czakuś - jedna z mych licznych "sinful pleasures", wspomnienie lat 80-tych, kaset video, i reaganowskich herosów kina akcji, wśród których prym wiódł oczywiście Czakuś.
"Cena Zemsty" nie jest, niestety, filmem, w któym Chuck Norris gra główną rolę. To opowieść o młodym chłopcu, którego cała rodzina zostaje zamordowana przez mafię, i który tejże mafii zaprzysięga zemstę. Czakuś jest tutaj tylko magnesem, mającym (jak po mnie widać, skutecznie) przyciągnąć fanów oldskulowej sensacji, a gra w filmie takiego Wujka Dobrą Radę, byłego komandosa US Army. Przygarnia on sierotę, uczy karate, wysyła w swe ślady do słuzby wojskowej.
Po dokonaniu Bohaterskich Czynów młody Fallon rozstaje się z armią i wraca do rodzinego Chicago, gdzie błyskawicznie rozpracowuje mafię (której rozpracować przez 15 lat nie potrafiło całe FBI).
Na finałową walkę z Całą Mafią zdąża do niego dołączyć(zupełnie Deus Ex Machina) Wujaszek i panowie w duecie likwidują całą mafijną rodzinę.
Hm, przy tym filmie konstrukcja cepa to "rocket science". Wszystko jest tak grubą krechą walone, że w zasadzie trzeba całkowicie wyłączyć wewnętrznego cynika, że by nie rechotać cały czas jak żaba latem. Dęte dialogi, dęty do bólu, plastikowy telewizyjny muzak, akcja też toporemstrażackim rąbana - ale, na koniec warto się przyznać - oglądanie tego nie boli. Jest to pokazane przyzwoicie, ma odpowiednie miarowe tempo bez dłużyzn, odpowiednio rozbudowane fabularnie - gdyby to Chuck był głównym bohaterem to byłby fim wręcz dobry.
A i tak mamy tutaj prezent od Czakusia - jego legendarny stunt z wkopnięciem szyby samochodowej (pamiętny z "Good Guys Wear Black"). Sęk ju Chuck, było w sumie całkiem miło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz