"Kocie Oko" to zeszyt trochę niknący w cieniu poprzedzającej go, legendarnej sagi "bułgarskiej", na dodatek narysowany, jak zwykle bardzo przeciętnie, przez Zbigniewa Sobalę. Jest to niesprawiedliwe - bowiem scenariusz do tego Żbika (oparty zresztą o wydarzenia autentyczne) jest jednym z najlepszych w całym cyklu.
W niewielkim mieście powiatowym ma miejsce dobrze zorganizowany napad na bank. Przestępcy, unikając włączenia alarmu, terroryzują nocnego strażnika, przez podłogę przebijają się do skarbca, rozwiercają sejf i kradną 12 milionów złotych. Kapitan Żbik, wraz z porucznik Olą, podejmuje śledztwo.
Dzięki śladom lakieru, jaki pozostawił na przydrożnej latarni uciekający samochód przestępców - Ola trafia do meliny, gdzie bandyci ukryli zrabowany łup.
W międzyczasie szef gangu, morduje swego wspólnika - skarbnika z banku, pozorując wypadek samochodowy. Na miejscu zdarzenia gubi jednak czapkę. Znajdując na niej napisany pseudonim szefa - Kocie Oko, Żbik rozwiązuje zagadkę.
Bardzo dynamiczne tempo - skupienie na drobiazgowym opisie samego hold-upu (jak w słynnych francuskich filmach gangsterskich -Rififi czy też W Kręgu Zła), mocne, drapieżne postaci przestępców przyczyniają jeszcze komiksowi wigoru. Nawet Sobala, mimo że do klasy Rosińskiego, Polcha czy Wróblewskiego mu daleko, wspiął się w "Kocim Oku" na swe wyżyny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz