Zimowym
Toruniem wstrząsa seria brutalnych mordów rytualnych. Mimo iż
wszystko wskazuje na to, że sprawcy zginęli, policja nadal prowadzi
śledztwo, gromadząc fakty i przypuszczenia dotyczące masakry.
Kierującego sprawą oficera prześladują niezwykle wyraziste sny, w których
cała jego rodzina, po okrutnych torturach, zostaje zamordowana przez
tajemniczą sektę.
Pewnego
dnia najgorsze koszmary stają się rzeczywistością. W kolejnej
fali zbrodni ginie większość zaangażowanych w śledztwo
policjantów. Tylko prowadzący sprawę ocaleje – wyjaśnienie tajemnicy stanie się obsesją jego życia. Trop
zaprowadzi go najpierw do ruin wymarłej wsi, potem zaś na zamek w
Malborku.
„Nienasycony II” wydaje się lepszy od pierwszej części. Autor lepiej zbilansował fabułę, jako że „jedynka” wyjaśniła już pochodzenie i losy tytułowego demona, akcja może bardziej koncentrować się na teraźniejszości. Zapewnione są w powieści niezbędne składniki dobrej pulpy : odpowiednia dawka przemocy (i to w nader ekstremalnej formie – tortury dzieci to naprawdę hardkor) oraz seksu (małżeńskiego, ale zawsze :-) ).
Po raz kolejny jednak daje o sobie znać nienajlepsza konstrukcja całości. Po pierwsze, autor nadal hołduje metodzie opisywania akcji „nie wprost” - w efekcie np. serię mordów policjantów poznajemy w formie wspomnień i notatek prasowych. To, z punktu widzenia miłośnika żywej akcji bezpośredniej, minus.
Po drugie
zaś – końcówka jest niezbyt fortunna. Pal sześć zaskakującego
końcowego twista – on, pomijając już przesłodzenie, jest w
swej obrazoburczości, całkiem udany. Niemniej logicznym wydawałoby
się zakończenie całej powieści w Bronowielicach – tam, gdzie
się ona zaczęła – likwidacja kultu wydawała się odpowiednim
zakończeniem cyklu. Wątek krzyżacki ponownie, jak w „jedynce”
okazał się zbędny i niezbyt przekonujący.
No i
kończąca powieść scena łóżkowa....(omg – opisująca akcję
chyba w czasie rzeczywistym :-), bardzo zaburza proporcje całości –
to przecież niewielka książczynka, w której blisko 20 % fabuły
to łóżkowe igraszki (a tak naprawdę jedna igraszka) bohatera !
Przeczytałem
z przyjemnością, ale Łukasz Radecki potrafi pisać znacznie lepiej –
czekam niecierpliwie na zapowiedziane „Odium”, licząc, że
jego zainteresowanie bajkami dziecięcymi nie przeszkodzi mu
kontynuować twórczości w naszym ulubionym gatunku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz