Figura zombie trafiła do popkultury początkowo poprzez mitologię voodoo i karaibskie wierzenia o niewolniczej pracy, której nie kończy nawet śmierć. Takie były, raczej pokojowe i nieszczęśliwe, zombie z filmów "White Zombie", "I Walked With Zombie" czy "Plague Of Zombies". Dopiero "Night Of The Living Dead" George A. Romero wprowadziła do powszechnej świadomości ikonę agresywnego i kanibalistycznego żywego trupa. Jego jedynym celem jest zabijanie i pożeranie żyjących ludzi, jego ugryzienie przenosi śmierć jak chorobę zakaźną, zamienia ukąszonego w kolejnego żywego trupa.
Tak ukształtowana postać zombie jest bardzo "wizualna", stąd też temat był podejmowany i rozwijany głównie przez kino. George A. Romero do śmierci kręcił kolejne części swej sagi, na początku lat 80tych pojawiła się fala niezwykle brutalnych zombie movies we Włoszech (Lucio Fulci et consortes). Wraz z upływem kat i wzrastającymi możliwościami techncznymi tematyka zombie w kinie nie tylko nie traci na popularności, a wciąż jest swoiście "modna", wciąż pojawiają się nowe propozycje. Jak jednak tematyka zombie znajduje swój wyraz w literaturze ? Jedno z najbardziej efektownych i popularnych przedstawień tego tematu prezentuje przebój literacki z 2006 roku - "World War Z" Maxa Brooksa.
Tak ukształtowana postać zombie jest bardzo "wizualna", stąd też temat był podejmowany i rozwijany głównie przez kino. George A. Romero do śmierci kręcił kolejne części swej sagi, na początku lat 80tych pojawiła się fala niezwykle brutalnych zombie movies we Włoszech (Lucio Fulci et consortes). Wraz z upływem kat i wzrastającymi możliwościami techncznymi tematyka zombie w kinie nie tylko nie traci na popularności, a wciąż jest swoiście "modna", wciąż pojawiają się nowe propozycje. Jak jednak tematyka zombie znajduje swój wyraz w literaturze ? Jedno z najbardziej efektownych i popularnych przedstawień tego tematu prezentuje przebój literacki z 2006 roku - "World War Z" Maxa Brooksa.
Początkowo w Chinach, później w południowej Afryce, pojawia się straszliwa "choroba", rozprzestrzeniana przez uciekinierów na resztę świata. "Choroba" ta to, mówiąc prosto, śmierć, po której ofiara "reanimuje się"" i staje się "żywym trupem", powoli ale nieubłaganie polującym na żyjących ludzi potworem, żadnym wyłącznie ludzkiego mięsa.
Początkowo władze publiczne nie przykładają do sprawy odpowiednej uwagi. Ginie ona w natłoku innych zdarzeń; mało, jest ona przyczyną różnej maści oszustw (sprzedaż fałśzywej szczepionki). W pewnym momencie inwazja zombie doprowadza przypadkowo do wybuchu wjny nuklearnej pomiędzy Iranem a Pakistanem.
Kiedy w końcu cały świat zaczyna rozumieć, z czym ma do czynieniam wybucha Wielka Panika. Okazuje się, że organizmy państwowe nie potrafią poradzić sobie z atakiem zombie; wojska nie potrafią powstrzymać szturmujących fal żywych trupów, brakuje organizacji i logistyki (ewakuacja, aprowizacja, leczenie). Miliony ludzi giną by po śmierci powiększać rozsnącą armię agresora.
Ludzkość decyduje się na desperacki, okrutny plan. Służby cywilne, ocalałe jednostki wojska, władze, ewakuują się do najbezpieczniejszych okolic, gdy tymczasem większość ludności pozostawiona zostaje sama sobie, po to, by spowolnić natarcie żywych trupów na czas wystarczający do reorganizacji sił światowych. Plan, za cenę milionów ofiar, przynosi powodzenie. Państwa ludzi powoli odbudowują siły, tworzą nowe bronie, mobilizują nowe wojska. W pewnym momencie ludzkość rusza z wielką kontrofensywą. ...
Największe nowatorstwo powieści Brooksa zawarte jest w formie. Składa się ona z kilkudziesięciu wywiadów, przeprowadzonych po zwycięstwie ludzkości w "Wielkiej Wojnie Z" z bohaterami wojny, politykami, zwykłymi ocalałymi. W ten sposób stworzona została rozległa panorama całej katastrofy od samych jej początków, patchwork różnych krótkich historii, opowieści i mrożących krew w żyłach wydarzeń, pozbawiony jednak jakiegoś motywu łączącego, wspólnej dla wszystkich wątków fabuły (stąd też inspirowanego książką filmu World War Z nie można uznać za jej ekranizację - akcja filmu jest tylko czymś na kształt jednej z opowiedzianych w powieści historii). Opowiedziane w wywiadach zdarzenia mają różny charakter - są wielkie sceny batalistyczne, pojedyncze bohaterskie misje, narady rządów i naukowców, zwykłe życie ludzi usiłujących oswoić się z otaczającym koszmarem. Wszystko znakomicie opisane i nie pozwalające na odłożenie książki ani na chwilę.
Tak naprawdę Brooks używa "wojny zombie" jako przenośni. Z jednej strony pozwala mu to poddać krytyce współcześnie otaczający nas świat, inercję rządzących, głupotę wojskowych, złą organizację służb publicznych, cynizm mediów, chciwość wielkich koncernów, egoizm zwykłych ludzi. Nadto inwazja zombie to dość oczywista metafora uchodźców "szturmujących" bogaty świat żywych. Tak, jak powieściowe władze nie radzą sobie z żywymi trupami, tak nie radzą sobie władze rzeczywiste z migracją ludów.
"World War Z" ma jednak wadę. Jak na horror całkiem poważną - niespecjalnie straszy. Powieściowe zombie nie posiadają aury nadprzyrodzonej grozy. Nazywane są lekceważąco "Zakami", i owszem, budzą strach, ale jest to strach "zwykły", porównywalny z tym, jaki budzić mogą żołnierze wroga. Przerażające jest, kiedy odetną drogę wyjścia lub kiedy zaatakują z nieznanej strony, ale sam ich upiorny wygląd, status żywych trupów nikogo nie jest w stanie przestraszyć. W nawale informacji i opowieści przypominających telewizyjny reportaż nikną nieliczne sceny rodem ze starych horrorów, zastąpione opowieściami wojennymi czy politycznymi.
Świetny temat, ciekawie, niebanalnie opowiedziany, przyniósł "World War Z" ogromną popularność. Powieść słusznie uznawana jest za jedną z najważniejszych pozycji grozy wydanych w XXI wieku - można o niej powiedzieć "instant classic". Warta przeczytania - dla fanów horroru ASAP.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz