Na początek uwaga natury, powiedzmy, organizacyjnej . Przynależność gatunkowa "Rękopisu Znalezionego W Saragossie" jest kwestią do dyskusji. To zbiór dziesiątek historii, historyjek, opowieści o przeróżnym zabarwieniu i tematyce. Są wśród nich romanse, jest przygoda i sporo humoru. Spora jednak część tychże historii, jak również spajająca je w całość opowieść ramowa, zawierają w sobie elementy fantastyczne i niesamowite. Zatem, podsumowując, "Rękopis" jest, w mojej ocenie, także, powieścią gotycką i jako taki zasługuje na przedstawianie w ramach grupy. A teraz do rzeczy :
Oficer gwardii walońskiej, Alfons Van Worden podąża poprzez góry Sierra Morena do Madrytu, objąć swe stanowisko na dworze. W trakcie podróży spotyka go wiele dziwnych, tajemniczych wydarzeń - poznaje piękne kobiety, które wraz z nastaniem dnia zmieniają się w upiory powieszonych bandytów, spotyka świątobliwego pustelnika i będącego pod jego opieką opętanego szaleńca, zostaje uwięziony przez Inkwizycję i zaraz potem uwolniony przez rozbójników. W końcu trafia do zamku mieszkającego w górach kabalisty. Wkrótce do zamku przybywa również grupa wędrownych Cyganów; jej przywódca w kolejne wieczory opowiada koleje losów swego życia...
Te opowieści zajmują lwią część całego "Rękopisu". Starzec opowiada przygody swego dzieciństwa, wczesnej młodości, wspomina, jak topił się w wielkim kałamarzu swego ojca, wytwórcy atramentu, jak przebrany za dziewczynę uwidziłwicekróla Meksyku. Opowiada o swych naukach w szkole klasztornej, przyczyny, dla których musiał zbiec ze szkoły i jako żebrak ukrywać się przed Inkwizycją.
Mnożą się kolejne historie i opowieści - panowie romansują z paniami, wspinają się po drabinach do okien mężatek, spiskują, mordują, łowią serca mężatek i posagi panien. Każda z pojawiających się w powieści postaci opowiada swe własne losy, w trakcie tych opowieści kolejne osoby opowiadają o sobie... (maksymalny poziom to bodajże 5 poziomów narracji - tzw. "szkatułek"). Jest miejsce i na historie komediowe, na egzotyczne przygody (m.in. w Meksyku !), momentami również pojawiają się elementy thrillera czy gotyckiego horroru.
W pewnym momencie wszystkie te rozproszone opowieści zaczynają pomału łączyć się i zmierzać do wspólnego finału. Podobnie zmierza ku zakończeniu całość mających miejsce na początku książki, niesamowitych i, zdawałoby się, nadprzyrodzonych przygód Alfonsa Van Wordena.
Uwielbiam grube książki. Uwielbiam obietnicę przygód, światów,
postaci, kryjących się na setkach jej stron. Jak napisał kiedyś Robert
Cichowlas - herbata, herbatniki, ciepłe światło lampy i wielka powieść
czekająca na poznanie. "Rękopis Znaleziony W Saragossie" to
właśnie tego rodzaju książka. Niezwykle gruba, kryjąca w sobie setki
postaci, przygód, namiętności, uczuć, czasem komiczna, czasem
przerażająca (przecież "Rękopis" jest, również, powieścią gotycką).
W sumie jakakolwiek próba streszczenia "Rękopisu" mija się z celem. To tak, jakby chcieć streszczać opowieści z tysiąca i jednej nocy (których konstrukcją zresztą Potocki się inspirował). Naprawdę zupełnie niezwykłe przeżycie czytelnicze - to jakby kilka (może nawet kilkanaście) różnych książek w jednej. Lektura absolutnie zachwycająca i całkiem pochłaniająca czytelnika.
Fascynuje jej szkatułkowa konstrukcja, gdzie bohater opowiada swą historię, w której ktoś inny opowiada swoją, w której znowu ktoś inny opowiada swoją....wiele poziomów narracji budzi analogie z popularną "Incepcją" ("Rękopis" trzeba śledzić równie czujnie, jak fabułę tego wspaniałego filmu).
No właśnie - uczciwie należy ostrzec, że jest "Rękopis" powieścią wymagającą. Konieczność "ogarnięcia" kilkunastu jednocześnie biegnących wątków fabularnych wymaga dużego skupienia i praktycznie nie pozwala na odkładanie powieści, na dawkowanie sobie lektury. Tutaj trzeba gnać do przodu, ile tylko fabryka dała, a i tak co jakiś czas jakaś pojawiająca się znienacka ponownie, a już zapomniana postać wzbudzi kontrowersje i zmusi do kartkowania już przeczytanych stron.
Przyznać też trzeba, że zakończenie, ostatnie dwa dekamerony ("Rękopis" podzielony jest na sześć takich dekameronów) są znacznie słabsze od początku. Pojawia się w nich i zupełnie niezrozumiały, koszmarnie ciężki do przebrnięcia "System Velasqueza" (opis stworzenia świata, gdzie treść biblijnej Księgi Rodzaju łączy się z przemyśleniami jednego z pomniejszych bohaterów powieści), przygniata nudna genealogia rodziny Uzeda. Same zakończenia opowieści - tak przywódcy Cyganów jak i Van Wordena - też nie dorównują rozmachowi wcześniesjzych przygód.
To wszystko nie zmienia jednak faktu, że książka jako całość jest po prostu genialna. Można ją czytać wciąż i wciąż, tak wiele ma w sobie treści, przygód, talentu, esprit - jakbyśmy tego nie nazwali..
Prawdopodobnie jedna z najlepszych książek, jakie kiedykolwiek powstały. Napisać, że gorąco polecam ,to nic nie napisać.
PS.
Niewielka w sumie część "Rękopisu" (tak na oko pod 25-30 % fabuły) została wspaniale zekranizowana przez Wojciecha Hasa. Jego film w świecie kina uznawany jest za absolutne arcydzieło (wśród fanów "Rękopisu" znaleźć można Louisa Bunuela, Martina Scorsese, Francisa Forda Coppolę, Larsa Von Triera czy Stevena Spielberga - grubo, oder?). Ciekawe, co powiedzieliby na powieść, o tyle przecież bogatszą i jeszcze lepszą niż film ?
PPS.
Czytałem niedawno wydaną wersję "Rękopisu" z roku 1810, jedyną skończoną rzez samego Potockiego. Bardziej znana (w Polsce) jest wersja z 1804. Konstrukcyjnie jest ona jeszcze bardziej złożona, wątki poszczególnych opowiadań są bardziej ze sobą splątane, wyzwanie czytelnicze tym zatem większe. (dodana jest też w niej, nieobecna w wersji 1810, duża opowieść o losach Żyda Wiecznego Tułacza). Jest też starsza wersja bardziej libertyńska, pikantniejsza obyczajowo i odważniejsza światopoglądowo. Obie są jednak równie świetne do czytania.
Nowa wersja wydana została przez Wydawnictwo Literackie, starszą można znaleźć w wydaniu nieocenionego Vespera.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz