Pulpowa mieszanka horroru i przygodowej fantasy, w założeniu skrząca się akcją, niestety w realizacji mocno rozczarowująca.
+
Znani już czytelnikom policjant Enka i ksiądz Gil (nazwisko się po latach kiepsko zbiegło z pedofilem z Dominikany...) tym razem prowadzą śledztwo w sprawie serii tajemniczych i makabrycznych zgonów dotykających osób interesujących się polskim romantyzmem . Przy ofiarach znajdowane są notatki samego Adama Mickiewicza. Zapiski te , fragmenty .... piątej części Dziadów (jakby czterech było mało...), zawierają w sobie sekret.... świętego tańca derwiszów (sic!).
Oprócz nich notatkami wieszcza interesuje się również ponury Rusek, typ zdecydowanie negatywny i gotów na wszystko, by zdobyć kolejne notatki naszego Wieszcza.
Do dwójki śledczych dołącza śląski mistyk Rajmund Cnota (na nieszczęście autorów - to co wyprawiają oni ze "ślónską godką" woła o pomstę do nieba !!!) i cała ekipa rusza śladami Mickiewicza do Paryża w poszukiwaniu rozwiązania zagadki.
+
Pomysł powieści jest zacny - poprzez nawiązanie do Mickiewicza zabawny, kompetentnie (z punktu widzenia potrzeb pulpowej fabuły oczywiście) łączący jego twórczość, mistykę, grozę i sensacyjną akcję. Niestety, realizacja tegoż pomysłu bardzo mnie zawiodła. Biorąc pod uwagę, jak dobrze potrafi pisać Orbitowski - muszę założyć, że albo za dużo oddał on inicjatywy koledze, albo chcąc się niezobowiązująco pobawić fabułą, po prostu zaniedbał powieść. Bo jest "Pies I Klecha : Tancerz" napisany kiepsko.
Po pierwsze - postaci były tak kiepsko wykreowane, tak bardzo papierowe, że przez cały czas lektury, żeby w ogóle rozróżnić bohaterów, musiałem w myślach powtarzać "Enka - klnący policjant, Gil -ksiądz alkoholik, Cnota - debil mówiący dziwacznymi zwrotami". A ja przecież nie wymagałem pogłębionej psychologii, backgroundu, w końcu to miała być pulpa. Byle tylko ich ze sobą nie mylić.
Po drugie - akcja jest niby dynamiczna, zawierająca i sceny makabrycznych śmierci, i pełne akcji wydarzenia, i manifestacje fantastyczne - ale czytało się bardzo ciężko, nudziło (sic ! pulpowa przygoda!) i tylko czekałem zakończenia lektury. Waga powieści była tak lekka, że zapominałem co się wydarzyło po godzinie od lektury.
Nieudane były dialogi - sztuczne, niezgrabne, i widocznie pisane na odwał. Jak Enka, to musi szpetnie kląć. jak Gil, do oddawać się drętwym rozważaniom. O koszmarze Cnoty już pisałem - jak się chce użyć jakiegoś elementu ubarwiającego w powieści - to trzeba zrobić jakiś research ! Jeronie, już jednego Ślónzoka nie było, żeby skonsultować jego kwestie ? Szczepan Twardoch ktoś, coś ? (w czasach powstawania "Tancerza" Szczepan jeszcze fantastykę pisywał). To, co wygaduje Cnota, nawet nie stało obok ślónskiej godki - raczej odnosi się wrażenie, że to jakiś ociężały umysłowo rolnik z małopolszczyzny....
Nie dziwię się, że "Tancerz" zakończył wspólne losy Psa i Klechy - to zdecydowanie dead end. Przed Orbitowskim było jeszcze sporo dobrych książek do napisania, szkoda czasu na kontynuowanie zmęczonej serii.
Osobom zainteresowanym podobnym klimatem - połączeniem urban fantasy, sensacji i horroru - polecam serię "Alazza" Cezarego Czyżewskiego - znacznie lepiej napisaną i dostarczającą znacznie więcej rozrywki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz