"Mgły Przeszłości" to kontynuacja poprzedniej powieści Cezarego Czyżewskiego "Alazza". Podobnie jak poprzedniczka jest to niezobowiązująca i utrzymana w lekkim tonie przygodowa mieszanka sensacji, miejskiej fantasy i elementów horroru.
+
Powieść opisuje dalsze losy trójki bohaterów poznanych już w "Alazzy". Policjant Piotr po przygodach, które miały miejsce w części pierwszej nie potrafi się już odnaleźć w codziennej rutynie, dołącza zatem do polskiego "Archiwum X", gdzie przyjdzie zająć mu się sprawą pewnego hitlerowskiego żywego trupa, knującego Zagładę w bunkrach pod Bydgoszczą (nazi zombie zawsze na propsie).
Alazza ścigana przez siły anielskie rusza w objazdową wycieczkę turystyczną w poszukiwaniu swej przeszłości, wiodącą poprzez Stambuł i Kair aż w podziemia egipskich piramid.
Pozostawiony w tym czasie samotnie Tadeusz najpierw nieudolnie usiłuje przywołać swą ulubioną demonicę, później zaś przechodzi magiczne szkolenie wraz z nową postacią sagi - czarownicą Justyną (młodą i atrakcyjną, się rozumie).
Losy wszystkich splotą się w poniemieckich lochach bydgoskich...
+
Przyznam, że mam mieszane uczucia. Są w powieści duże plusy, są jednak również słabsze elementy. Na początek, co w niej dobrego : Sama fabuła skonstruowana jest zgrabnie, umiejętnie, nasycona żywą i dynamiczną akcją. To, generalnie, dobra proza rozrywkowa, taka lekko pulpowa mieszanka fantasy i horroru.
Na wielki plus zaliczyć też trzeba świetny, przejrzysty i przyjazny czytelnikowi styl. Czytałem sporo polskiej nowej prozy fantastycznej i konsekwentnie wyrażam opinie, że Czyżewski to jedno z lepszych u nas warsztatowo piór. Lektura przygód Alazzy to sama przyjemność.
Są jednak również minusy. Zacznę od tego, że "Mgły Przeszłości" to - dosłownie - "kontynuacja przygód Alazzy", co oznacza, że dla dobrego zrozumienia fabuły konieczna jest znajomość części pierwszej. Powieść traktowana samodzielnie ma kłopoty by się obronić swą fabułą.
Po drugie, postaci. Najciekawsza z nich, Alazza, nie dość że ma relatywnie niewiele "czasu antenowego", to jeszcze połowę traci na turystyczne emocje i uniesienia. Tylko chwilami zaczyna tu mocniej iskrzyć fabularnie (gdy w Stambule "pożywia" się energią napotkanych Turków, gdy w podziemiach egipskiej świątyni napotyka wiekuistego kapłana). A już jej późniejsze narady i ustalenia z siłami anielskimi wręcz irytują.
Losy obu śmiertelników są sporo mniej interesujące, a to one mają za zadanie utrzymać na sobie główny ciężar opowieści. No i tak dochodzimy do głównego zarzutu, jakim jest niewielka "waga gatunkowa" głównego pomysłu fabularnego. Nazi zombie to malownicze monstrum w panopticum pulpowej grozy, ale przy skali i rozmachu działań zarysowanych w pierwszej części cyklu nie jest w stanie należycie utrzymać uwagi czytelnika. To zbyt mały kaliber, żeby całą powieść na sobie utrzymać.
Dodatkowo jeszcze uwaga dotycząca humoru w powieści - humor to wyjątkowo niebezpieczna przyprawa. O ile nie nastawiamy się na pisanie komedii, elementy humorystyczne powinny być dawkowane ostrożnie i dużym wyczuciem. W dwójce Alazzy było już na granicy (a momentami już z jej przekroczeniem, że wspomnę totalnie przegiętego "Lucka")
Overall nieco słabiej, niż w pierwszej części, choć nadal powinno się spodobać miłośnikom żywej przygody, i rozrywkowej fantastyki. Wskazane czytanie zaraz po jedynce (pewnie wtedy moja ocena byłaby o punkt wyższa).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz