środa, 26 grudnia 2018

Stephen King Carrie 8/10

Debiutancka powieść Stephena Kinga, absolutny klasyk gatunku (a przy tym dowód na to, że dobry horror wcale nie musi straszyć), znakomita, przejmująca i smutna historia odtrąconej i prześladowanej nastolatki, którą w pewnym momencie doznana krzywda doprowadzi do prawdziwej eksplozji.

Chyba każdy zna tę historię, ale warto w paru słowach przypomnieć podstawy fabuły.

Carrie White wychowywana jest przez samotną, opętaną manią religijną i wynikającą z niej obsesją na punkcie seksu matkę. Nadejście podczas zajęć WF pierwszej w życiu dziewczyny miesiączki stanowi punkt zwrotny jej życia. Nieszczęsna Carrie staje się przedmiotem okrutnych drwin koleżanek ze szkoły. Dziewczyny zostają ukarane przez władze szkoły, Różne są tego konsekwencje, Jedna z prześladowczyń chcąc naprawić wyrządzoną krzywdę prosi swego chłopaka, by ten zaprosił nieśmiałą Carrie na bal szkolny. Druga przeciwnie, oburzona  otrzymaną karą wymyśla okrutną zemstę... Z kolei matka Carrie na widomy znak dojrzałości płciowej córki reaguje całkowitą religijno seksualną histerią. Kiedy dowiaduje się, że ta zamierza udać się na bal szkolny, w odważnej sukience i towarzystwie chłopaka, postanawia uciec się do środków ostatecznych....
Carrie nie jest jednak bezbronna wobec zagrożeń - dysponuje ona potężną mocą telekinezy - siłą własnej woli może przenosić lub niszczyć dowolne przedmioty. Doprowadzona kolejną okrutną kpiną do ostateczności wywoła w rodzinnym miasteczku prawdziwie apokaliptyczny kataklizm.

Zwykło się traktować Carrie jak opowieść o dziewczynie, której się ulało, która w pewnym momencie nie wytrzymała i wybuchła niczym Michael Douglas w filmie "Falling Down". Sam King tak  myślał o swej książce. Kiedy się jednak zastanowić, to prawdziwym tematem "Carrie" jest obłęd religijny, wiodący w swej konsekwencji do krzywdy, zemsty i tragedii. To właśnie wywołany religijną histerią obłęd matki Carrie w dużej mierze doprowadził do wyobcowania dziewczynki spośród grona rówieśników, do rosnącego w niej poczucia krzywdy. Owszem, nietolerancja nastolatków wobec dziewczyny, ich okrucieństwo i  drwiny zasługują na potępienie, ale duża część powieści |(zwłaszcza sceny balu) pokazuje, że większość z otaczających Carrie osób jest zasadniczo dobra i sympatyczna, że młodzież gotowa była zaakceptować dziewczynę. A jednak prawie wszyscy, tak samo winni prześladowań jak i życzliwi dla ofiary, giną w finałowej apokalipsie.
W swym jadowitym ataku na fundamentalizm regilijny i reprezentującą go Margaret White King nie znajduje jednego słowa litości (polscy czytelnicy mogą jej dalekie echo odnaleźć w upiornej babci Józefie z "Kostuszki' Carli Mori).  Sama Carrie White, mimo potworności kataklizmu, do jakiego doprowadziła jej furia, (naprawdę, żaden film nie był w stanie oddać impetu, z jakim zakończenie powieści rozpisał King...)  jest przedstawiona przede wszystkim jako skrzywdzona ofiarą, dla której Stephen ma wiele zrozumienia i sympatii.  Odrobinę przypomina ona, naturalnie z zachowaniem proporcji, inną kingowską  bohaterkę, szaloną, chorą Annie Wilkes.

Autentyczne dreszcze grozy budzą rozmach i skala finałowej apokalipsy, do której doprowadza żądna zemsty i sprawiedliwej kary moc skrzywdzonej dziewczynki. Już tylko dla tego finału warto przeczytać książkę. Totalna końcowa anihilacja miasta przypomina niektóre inne powieści Kinga - "Miasteczko Salem, czy "Sklepik Z Marzeniami".

Warsztatowo książka napisana jest wybornie. Czyta się ją znakomicie, King zastosował sprytną sztuczkę, dzieląc narrację na krótkie rozdziały fikcyjnymi fragmentami książek i dokumentów opisujących "sprawę White" - badanie katastrofy wieńczącej losy Carrie (dla spojlerofobów - King nie waha się w tych fragmentach wyraźnie "spojlerować" fabuły - m.in. dużo wcześniej dowiemy się, kto z bohaterów zginie a kto przeżyje apokalipsę).

Kanon współczesnej grozy - nie ma to tamto   8/10

PS.
Na początku lat 70tych King był biedującym nauczycielem, dorabiającym sobie "macho" opowiadaniami dla pisanymi męskich magazynów. W odpowiedzi na złośliwą uwagę znajomego Steve obruszył się i, chcąc udowodnić, że potrafi napisać książkę z perspektywy dziewczyny, rozpoczął pisanie "Carrie" (zaczynając od sceny pod prysznicem). Po kilkunastu stronach stracił przekonanie i wyrzucił tekst do kosza, ale żona, Tabitha, znalazła go, przeczytała i uznała za znakomity, namawiając męża do kontynuacji opowieści. "Carrie" była pierwszą sprzedaną powieścią Kinga, przynosząc mu duże pieniądze i szybko rosnącą sławę. Reszta jest historią.

PPS.
Carrie ekranizowana była aż trzykrotnie. Na  szczególną uwagę zasługuje pierwszy z filmów - znakomicie zekranizowana przez de Palmę, świetnie obsadzona i zagrana adaptacja z 1976 roku. Ogromne powodzenie tego filmu to jedna z głównych trampolin do sławy młodego Stephena Kinga i do dziś (obok Lśnienia, Misery czy Zielonej Mili) jedna z najlepszych adaptacji filmowych jego prozy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dean R. Koontz - Północ 8/10

Whoah, ależ petarda! “Inwazja Porywaczy Ciał” spotyka “Wyspę Doktora Moreau” (oba te tropy sprytny Koontz wprost podał w powieści) czyli kol...