czwartek, 19 stycznia 2023

Patrick Suskind Pachnidło 8/10

Tytuł swego czasu bardzo głośny, prawdziwa sensacja literacka lat 90tych, wkrótce jeszcze bardziej rozpopularyzowana znakomitą adaptacją filmową, pytanie jednak zasadnicze - na ile „Pachnidło” można uznać za horror? 

No ale cóż, skoro mamy serię makabrycznych morderstw wiodącą do fantastycznego finału (no i codę w klimacie Grand Guignol), skoro bohaterem jest pozbawiony (dosłownie!) ludzkich uczuć socjopata - potwór, obdarzony przy tym nadludzkimi cechami, to, od biedy, można uznać minimalne wymogi gatunkowe za spełnione - tym bardziej, że lektura „Pachnidła” obok, często, rozbawienia (tekst jest bardzo dowcipny) budzi w czytelniku dreszcze niepokoju a chwilami nawet grozy.


+


Urodzony na paryskim targu rybnym (matka nawet na chwilę nie przerwała pracy w chwili porodu) Jean Baptiste Grenouille został sierotą wkrótce po przyjściu na świat - jego matka została skazana i stracona za wielokrotne dzieciobójstwo, a do jej skazania przyczynił się rozgłośny wrzask małego Grenouille’a, który śćiągnął na nią uwagę innych przekupniów.


Jako sierota trafia do prowadzonego za pieniądze klasztorne przez pewną kobietę domu dziecka, z którego z kolei zostaje praktycznie sprzedany jako wyrobnik do miejskiej garbarni. Tam przytrafia mu się okazja życia.

Pewnego dnia dostarcza wyprawione skóry do podupadającej firmy perfumiarskiej; jej starzejący się właściciel ugina się pod ciosami młodszej i zdolniejszej konkurencji, nie jest w stanie nie tylko kreować własnych, świeżych zapachów, ale nawet udanie podrabiać popularnych na rynku perfum.


Tymczasem wyrobnik garbarski Grenouille jest - jak się okazuje - geniuszem olfaktorycznym, (od powonienia), w przeciągu dosłownie kilku chwil, czekając za zapłatę za dostarczone skóry, wykorzystując tylko ekstrakty podstawowych składników, idealnie kopiuje najsławniejsze perfumy Paryża, a  w ciągu kolejnej chwili znacząco je udoskonala i poprawia.


Dla perfumiarza przybysz okazuje się zbawcą (gorzej z garbarzem, upiwszy się za pieniądze, które zapłacił perfumiarz za Grenouille’a, tonie w Sekwanie) - w krótkim czasie rozsławia ponad wszelkie granice jego zakład. Najwybitniejsi możnowładcy, kupcy, sam dwór królewski, rozbijają się o nowe zapachy i nowe perfumy kreowane w tajemnicy przez byłego pomocnika garbarza.


Grenouille ma pewien problem - jego nadzwyczajne, wyczuwające każdy, najdelikatniejszy nawet zapach powonienie potrafi zidentyfikować indywidualny zapach każdego mieszkańca Paryża (pewnego razu znęcony zapachem młodej dziewczyny…morduje ją, w sumie nie wiadomo nawet dlaczego), jednak on sam nie pachnie zupełnie niczym.

Pierwotnie opanowuje go pragnienie by „pachnieć jak inni” i ostatecznie udaje mu się wytworzyć zapach imitujący “ zwykłego człowieka”, później jednak odkrywa, że ludzie często wyrabiają sobie zdanie na temat innych ludzi kierując się właśnie zapachami.


By nauczyć się więcej, opuszcza Paryż i trafiwszy do prowincjonalnego miasta będącego centrum francuskiego perfumiarstwa, udoskonala swój warsztat i wiedzę. Opętany zapachem ślicznej młodej dziewczyny postanawia ten zapach „zdobyć i zamknąć” a jako że dziewczyna jest jeszcze dzieckiem a chce mieć „zapach kobiety”, przez całe lata krąży po mieście niczym pająk w sieci i obserwuje dom przyszłej ofiary.

W międzyczasie w okolicy zaczynają ginąć młode, piękne dziewczęta. Wkrótce przerażeni mieszkańcy zaczynają znajdować ich nagie, pozbawione włosów zwłoki …


+


Jeeezu, jak to jest napisane! POTĘGA! Jeszcze zanim czytelnik da się porwać świetnej historii, zachwyci go niezwykła lekkość i piękno języka. Nic dziwnego, że nawet w filmowej adaptacji mieliśmy głos z offu, po prostu szkoda tak dobrej frazy!

No dobra, ale jednak przede wszystkim „liczy się opowieść”. A ta jest, jako się rzekło znakomita - dowcipna i mroczna jednocześnie. Z jednej strony ta lekkość i wręcz momentami frywolność narracji, z drugiej stopniowo gęstniejący, mroczniejący klimat. Podobnie rzecz się na z fabułą, początkowo powieść czyta się jak dramat historyczny,  później, w przygodzie z perfumiarzem Baldinim mamy do czynienia wręcz z komedią, a końcowa część zmierza w kierunku ponurego retro-thrillera z nutą nadprzyrodzoną.

Opowieść zmienia również perspektywy bohaterów. Najpierw poznajemy fabułę z perspektywy samego Grenouille’a, potem wiodącym bohaterem zostaje Baldini (zdecydowanie najlepiej napisane, zabójczo śmieszne fragmenty), na koniec zaś głos otrzymuje ojciec ostatniej ofiary zbrodniarza.

W pamięć zapada też szalone, totalnie odjechane zakończenie z rewelacyjną codą rodem z horroru ekstremalnego. Zwłaszcza zaskoczeni będą kinomani, którzy znają tę opowieść tylko z ekranów!


Poza samą fabułą zwrócić uwagę należy na kapitalne opisy XVIII wiecznego świata, połączenie brudu i blichtru, na plastycznie oddane wszystkie smrody Paryża. Znakomite!


Grenouille jako postać jest raczej drętwy, pozbawiony uczuć (z wyjątkiem obsesji olfaktorycznej), to raczej nośnik fabularnych pomysłów Suskinda niż samodzielny bohater, trudno z nim sympatyzować. Za to w środkowych partiach powieści cały show kradnie perfumiarz Baldini - postać zabawna, pocieszna, ciekawa i bardzo żywa. 


Natomiast co innego jest ciekawego w postaci Grenouille’a -  to “typ przeklęty”, ściągający  nieszczęście na każdego, który zetknie się z nim w życiu. Jego matka zostaje ścięta na szafocie, opiekunka planująca godną starość umiera w męczarniach na zbiorowej sali, garbarz wpada do rzeki, Baldini ginie pod gruzami zawalonego mostu.


+


Nie ma co się oszukiwać - grozy „Pachnidło” nie wzbudza, ale też nie takie jest jej zadanie.  Przez większość czasu czyta się ją jak zajmujący dramat historyczno-przygodowy z dużą dawką lekkości i humoru, dopiero pod koniec, kiedy zaczynają się piętrzyć ciała,  dochodzi do głosu makabra.

Nie wiem, na ile to gatunkowo czysta groza, mam spore wątpliwości, ale zabawa podczas lektury jest wspaniała, pióro efektowne, lekkie, przewrotnie złośliwe, opisy i klimat przedrewolucyjnej, XVIIIwiecznej Francji oddane znakomicie, no a sama historia balansująca między opowieścią przygodową, thrillerem a czarną komedią już klasyczna. Bardzo warto poznać (choć prawda, że udany i świetnie obsadzony film - Hoffman!, Rickman! czyni wystarczającą sprawiedliwość książce i jak ktoś nie potrzebuje, to może seansem temat zaliczyć).


PS.

Wątek osobisty - „Pachnidło” czekało na mojej półce….30 lat (sic!). Ten wielki przebój wydawniczy początków III RP kupiłem jako młodzieniec wiedzion ciekawością. No ale lata mijały, a okazji do czytania jakoś nie było…Powstał głośny film, kupiłem DVD, obejrzałem z zainteresowaniem, obejrzałem drugi raz, ale dalej jakoś z list czytelniczych mi się ześlizgiwała. Wreszcie jednak jest - i było warto!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dean R. Koontz - Północ 8/10

Whoah, ależ petarda! “Inwazja Porywaczy Ciał” spotyka “Wyspę Doktora Moreau” (oba te tropy sprytny Koontz wprost podał w powieści) czyli kol...