Brrrr! Przerażający klasyk; najczarniejsza z wszystkich paskudnych dystopii, najsłynniejszy i chyba najbardziej ponury reprezentant gatunku, okrutny opis stalinowskiego totalitarnego państwa, budzący podczas lektury strach tak silny, że uzasadniający rozpatrzenie jej na grupie poświęconej literaturze grozy, dzieło pod wieloma względami nie tylko aktualne w chwili jego powstawania, ale prorocze co do rozwoju sytuacji światowej, co do zachowań człowieka, kolejny pomnik w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie “unde malum” - skąd Zło ?
+
Niedaleka przyszłość. Świat podzielony jest na trzy totalitarne mocarstwa - Oceanię (powiedzmy że USA+UK), Eurazję (Rosja Radziecka i pożarta przez nią Europa) i Wschódazję (powiedzmy że Chiny), nieustannie toczące ze sobą wojnę, wojnę, w której nie ma sukcesów ani klęsk, strony nieustannie zmieniają sojusze, a sam fakt toczącej się gdzieś tam “wojny” służy do mobilizowania społecznej nienawiści przeciwko “wrogom”, tak zewnętrznym jak i wewnętrznym.
Winston Smith, szeregowy członek rządzącej Oceanią Partii, zaczyna odczuwać narastające wątpliwości dotyczące sposobu organizacji, ustroju i polityki swego państwa. Smith pracuje w Ministerstwie Prawdy - jego zadaniem jest dostosowywanie historii, znanych już informacji, do obecnie obowiązującego kursu politycznego. Wczorajsi bohaterowie są dzisiejszymi zdrajcami, wczorajszy wróg dzisiejszym sojusznikiem, a rolą Ministerstwa Prawdy jest właśnie dokonywanie stosownych korekt.
Konfrontowana z tępą propagandą pamięć Smitha protestuje. Urzędnik postanawia, w najściślejszej tajemnicy, prowadzić pamiętnik - to już wyraz jawnego buntu.
Podczas organizowanych przez Partię seansów Nienawiści uwagę Winstona przyciąga szczególnie zaangażowana dziewczyna. Początkowo mężczyzna podejrzewa, że to partyjna fanatyczka i obawia się z jej strony jakiejś denuncjacji, jak się jednak okazuje, Julia ma po prostu na niego crusha!
Wkrótce wybucha namiętny romans. To kolejny przejaw buntu - Partia zabrania swym członkom relacji intymnych (mają się Koncentrować Na Partyjnej Robocie a nie gzić) , tak więc stosunki pozamałżeńskie również stanowią zdradę stanu.
Duch sprzeciwu w Winstonie narasta - wspólnie z Julią zgłasza się do O’Briena, podzielającego wątpliwości członka partyjnej egzekutywy. Ten wciąga parę zakochanych w spisek, dołączają oni do Braterstwa chcącego obalić Partię…
Ale wszystko wygląda zdecydowanie za łatwo, w totalitarnym państwie powszechnej inwigilacji to się nie może dobrze skończyć, oj nie. Zdradzeni i uwięzieni kochankowie zostaną poddani najbrutalniejszym przesłuchaniom i torturom, mającym nie tyle wydobyć od nich jakieś wiadomości (w sumie WIelki Brat i tak wszystko wie) a złamać ich ducha, zrobić z nich martwe za życia manekiny.
+
Tak, zakwalifikowanie “1984” do grona powieści grozy jest na granicy nadużycia, upierając się przy gatunkowości najbliżej chyba książce Orwella to “opisującego świat przyszłości” science fiction, opisujące “świat przyszłości”, choć z drugiej strony taka “rozszerzająca” definicja literatury grozy jest zgodna z ostatnio modnymi trendami (podobnie jest przecież z postapo, której dystopia jest, powiedzmy, kuzynką).
Orwell napisał powieść prawdopodobnie jako pamflet krytykujący stalinowską Rosję, jako mrożący krew w żyłach opis sowieckiego totalitaryzmu, uderzająco dobrze opisujący rytuały i organizację tego zbrodniczego państwa. Ale pomimo upadku ZSRR i upływu kolejnych dekad, powieść wcale nie traci na aktualności, do dziś przejmuje wciąż celnymi przemyśleniami i uwagami, które dotyczyć mogą znacznie szerszego spektrum politycznego, niż tylko niegdysiejsze kremlowskie mumie. Bo każdy, nie tylko czerwony, totalitaryzm napędza się sianiem nienawiści do Obcych i każdy obrzmiewa łże-paiotyzmem…
Co jest najważniejsze w totalitarnym państwie? Seanse Nienawiści, polityka budowana nie na współpracy, a na indukowanej nienawiści do “innych”. Niby opisując te rytualne seanse Orwell pisał “contra Stalinum”, ale tego rodzaju działania mają się doskonale i dzisiaj. Przecież to właśnie wzajemny hejt stanowi siłę napędową polityki. Hejt na “Europę”, na różne grupy zawodowe, na “kolorowych” czy “elgiebety”, ale też hejt na “pisiorów”, na “libów”, na “dziadów fantastyki”, na “klechistan”, na “kinder-lewactwo”, na “Ukrów” czy nawet na “raszystów” (ok. tym to się akurat należy) - tak można długo.
Widzimy też, jak wygląda pisanie historii na nowo (tym właśnie zajmuje się bohater powieści). Usuwanie byłych bohaterów z kart podręczników strącanie ich z różnych piedestałów, “gumkowanie” przeszłości - to zjawiska obecne i dziś (i to jak jeszcze….).
Wstrząsające też, jak bardzo Orwell przewidział kształt świata w XXI wieku - podział na trzy “supermocarstwa” (Zachód, Rosję i Chiny) oraz jak będzie wyglądała wojna przyszłości - tocząca się „gdzieś tam”, nie bardzo dotykająca życia codziennego mas mas społecznych, za to służąca do celów propagandowych, do treningu nienawiści i wzmożonego “patriotyzmu”.
Te uniwersalne, budzące grozę do dziś, obserwacje, mocniej zapadają w pamięć od samej fabuły, ale i tutaj Orwell postawił poprzeczkę bardzo wysoko. Wprawdzie Winston Smith (jedyny tak naprawdę bohater “1984”) jest postacią raczej papierową i jego emocjami czy uczuciami dość trudno się przejąć, ale nie sposób nie zadrżeć wobec złowrogich opisów brutalności systemu, wobec egzystencji pozbawionej jakiejkolwiek nadziei, wobec dojmującego, unoszącego się nad powieścią od samego początku, przeczucia klęski i nadchodzącej katastrofy. Po prostu wiadomo, że ta historia nie może skończyć się “dobrze”.
Orwell ma znakomite pióro, powieść, mimo przytłaczającej atmosfery, czyta się szybko, nie mogąc się wręcz oderwać od lektury (mimo faktu, że sama historia jest tak bardzo znana, że trudno tu o jakiekolwiek zaskoczenia). No i ta przewrotność! Co robi Ministerstwo Prawdy ? Oczywiście kłamie. Co robi Ministerstwo Miłości? Organizuje seanse nienawiści! W ogóle terminy “nowomowa” czy “Wielki Brat”, które weszły na stałe do światowego dziedzictwa kulturowego!
Przy całych pochwałach orwellowskiej przenikliwości na koniec trzeba zauważyć, że opis dyktatury w “1984” jest nieco kulawy, wadliwy, W powieści istotą “realsocu” jest ścisły rozdział pomiędzy rządzącą “Partią” a tyrającymi “prolami” - tylko że ten rozdział wynika z tej brytolskiej, niemożliwej do przemożenia klasowości. Że niby “Partia” zatąpiła arystokrację i wielki kapitał? O wa, mr Orwell - przecież prole to też partia!!! To sól ziemi! Sojusz robotniczo-chłopski! Suweren! (ok, to ostatnie wyszło nieco z mody).
Lektura obowiązkowa dla każdego, tak dla fanów literackiego horroru jak i dla przygodnych przechodniów - choć to lektura, która wręcz fizycznie boli, a po zakończeniu zostaje na zawsze w głowie z gorzką refleksją. Dzieło genialne (niech nikogo nie zwiedzie “8/10” służąca wyłącznie zmierzeniu subiektywnego “funu czytelniczego”) - to jest kategoria VSOP. Arcydzieło!
PS.
Przez cały czas komuny książka była zakazanym prohibitum. Oj, słusznie…
PPS.
“1984” był filmowany dwa razy - realizacja z 1956 to już prehistoria, ale łatwo można znaleźć produkcję “rocznicową” z 1984 - w rolach głównych John Hurt, Suzanna Hamilton i Richard Burton jako O’Brien. Warto!
PPPS.
Choć imdb podpowiada kolejną ekranizację na bieżący, 2023 rok. Film jest…rosyjski (sic!) a powstaje w…Finlandii (sic? choć to w sumie nic dziwnego, trudno sobie wyobrazić jego produkcję w putinowskiej Raszyi)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz