poniedziałek, 2 stycznia 2023

Paul Tremblay Chata Na Krańcu Świata 6/10

 Co ma wspólnego stare dobre “home invasion” z … apokalipsą? Dobre pytanie, na które odpowiedź przynosi powieść Paula Tremblaya “Chata Na Krancu Świata”, a że właśnie wchodzi do kin jej ekranizacja zatytuowana “Knock At The Cabin” (w reżyserii samego M. Night Shyamalana), więc raport z lektury będzie jak znalazł.


+


Małżeństwo gejów (żeby się konserwanci nie burzyli, że nie uprzedzałem) wraz z adoptowaną córeczką spędza urlop w samotnej chacie nad jeziorem.

Pewnego dnia czwórka przybyszów, dwie kobiety i dwu mężczyzn, napada na dom, włamuje się, a po obezwładnieniu obu mężczyzn opowiada koszmarną historię. Oto, zdaniem przybyszów, nadchodzi apokalipsa, iście biblijny koniec świata, zapowiadany przez kolejne koszmarne klęski i katastrofy. Jedyne, co może powstrzymać zagładę to…. ludzka ofiara!(sic! Co Tremblay brał podczas pisania?) Tą ofiarą musi być ktoś z zaatakowanej trójki, ale zabić go musi - dobrowolnie - drugi członek rodziny! (Sic!sic!).


Dziwnym nie jest, że ten nawiedzony, szalony bełkot nie jest w stanie przekonać związanych mężczyzn, a jako że poza samym związaniem napastnicy są uderzająco uprzejmi, niczym, za przeproszeniem, świadkowie Jehowy na wizycie, no to jasne, że wyznaczony przez nich czas szybko upływa bez żadnego efektu.

Kiedy agresorzy uświadamiają sobie, że, póki co, nici z przekonania ofiar do samopoświęcenia, dochodzi do makabrycznego wydarzenia - trójka przybyszów brutalnie morduje czwartego, który dobrowolnie poddaje się męczeńskiej śmierci. 

Zaraz po tym w telewizji pojawiają się raporty o koszmarnych trzęsieniach ziemi i tsunami, o katastrofach, w których giną tysiące ludzi. A zegar dalej tyka…


+


Żyjemy w czasach, kiedy zmieniają się sposoby komunikacji i docierania do czytelników. “Chata Na Skraju Świata” jest zupełnie nowym rodzajem powieści grozy. Już nie chodzi o banalną rozrywkę, o potwory, o dreszczyk strachu i rozbawienia. Nie. Mamy do czynienia z poważnym tematem, z poważnymi, wręcz ostatecznymi zagadnieniami i pytaniami.  Czym jest Wiara? Jak daleko ona sięga i do jakich granic potrafi popchnąć człowieka? Jakie są granice poświęcenia i na ile  silna potrafi być miłość w konfrontacji właśnie z wiarą?


Za punkt wyjściowy opowieści Tremblay wybrał biblijną historię o Bogu, żądającym od Abrahama złożenia ofiary ze swego syna pierworodnego, Izaaka (trzeba przyznać, że jeden bardziej makabrycznych momentów Pisma…). Podobny dylemat moralny powieściowi “czterej jeźdźcy apokalipsy” (ciekawe, w którym momencie czytelnik zorientuje się w tremblayowym mruganiu okiem? Mnie tym razem poszło, pochwalę się, całkiem szybko :-), napędzani wyłącznie fanatyczną, niezachwianą (no, do czasu) wiarą - usiłują postawić przed uwięzioną rodziną. 

No i znajdują szczelinę w pancerzu Miłości - to skrywany konflikt pomiędzy wojującym racjonalizmem Andrew a utajoną, ale gotową wybuchnąć, wiarą Erica. Wraz z wydarzeniami w powieści ten konflikt przybierze na sile…


Już wspomniałem, “Chata” to powieść współczesna, tak więc polo-konserwy cebulką zagryzą bo znowu będzie im się odbijać -  będącą w centrum fabuły Kochającą Się Amerykańską Rodzinę (wręcz gatunkowy archetyp) tym razem tworzy małżeństwo dwu mężczyzn oraz adoptowana przez nich chińska dziewczynka. Ale tak naprawdę orientacja seksualna bohaterów nie ma większego znaczenia dla fabuły powieści - owszem, na rzekomej homofobii jednego z jeźdźców zbudowany jest uboczny wątek (to nim uwięzieni będą starali się rozbijać pancerz wiary napastników,)  niemniej istotą  narracji jej jest relacja wzajemna relacja Wiary i Miłości a nie płeć bohaterów.


Trzeba przyznać, że Tremblay z kreacją ciekawych, zajmujących, angażujących czytelnika postaci, poradził sobie wybornie. Obaj panowie, tak przecież od siebie różni, są wybornie nakreśleni. Z jednej strony refleksyjny, statyczny Eric, coraz bardziej przekonany o racji szaleńców, z drugiej dynamiczny, walczący : o rodzinę, o miłość, o wolność “amerykański” Andrew” skupiają na sobie uwagę i sympatię czytelnika. 

Ale równie przejmująca jest też czwórka “jeźdźców” - ich z jednej strony w imię swej wiary gotowi są do największych poświęceń i okropieństw, z drugiej kontrastuje z tym “chrześcijańska” dobroć i łagodność, na koniec jednak podstawy tejże wiary okazują się zaskakująco kruche, co w psychologicznych gierkach będą starali się wykorzystać uwięzieni.


Może  i Tremblay bawi się tematem, ale to doświadczony, pewny stylista, świadom wymogów i realiów gatunku. “Chata” jest fabularnie nienagannie napisana i skonstruowana, akcja ukazuje kolejne wydarzenia  precyzją i dokładnością dokładnością kamery w reality show (pamiętacie tegoż Tremblaya “Głowę Pełną Duchów”?) zaś napięcie i suspens porównać można ze słynnymi kingowskimi  “Misery” czy “Grą Geralda”. 


Podsumowując - niewiele czystego gatunkowo horroru,  raptem kilka scen ultra-violence, takich “chlapnięć czerwienią” dla ożywienia podczas dość statycznej akcji, małe grono osób w jednym pomieszczeniu, do tego klimat  jak w filmach Polańskiego - jak już na koniec trzeba się odnieść do cyferek z LC to wypada tak 6/10; solidnie, ale bez nadmiernych uniesień. “Chata” to nowoczesna groza, trochę w poprzek gatunków, raczej intrygująca niż zachwycająca, ale mocno wbijająca się w głowę, stawiająca przed czytelnikiem poważne pytania i nie dająca na nie prostych odpowiedzi. Ta gęsta w znaczenia, skłaniająca do przemyśleń opowieść o pojedynku wiary z racjonalizmem i o miłości sięgającej aż po koniec (wspaniałe zakończenie!)

zostanie w głowie dużo mocniej niż dziesiątki efektownych przygodowych horrorów rozrywkowych.


PS.

Ale tłumaczenie tytułu! “Cabin At Te END Of The World” to stanowczo powinna być “Chata Na KOŃCU Świata!” no pls, przecież o Czymś ta książka traktuje…


PPS.

Pretekstem do wpisu była kinowa premiera shyalamanowego “Knock At The Cabin”, ale prawda, że z “Chaty” można by napisać naprawdę zarąbistą sztukę teatralną! Oj, jest co grać!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dean R. Koontz - Północ 8/10

Whoah, ależ petarda! “Inwazja Porywaczy Ciał” spotyka “Wyspę Doktora Moreau” (oba te tropy sprytny Koontz wprost podał w powieści) czyli kol...