wtorek, 23 listopada 2021

Clive Barker. Wielkie Sekretne Widowisko. 8/10

Pełna rozmachu fabularnego i nieokiełznanej wyobraźni mieszanka dark fantasy i horroru,  prezentacja możliwości twórczych i talentu Clive Barkera, ale jednocześnie ujawnienie słabości tkwiących w jego prozie; zapowiedź niebezpieczeństw i mielizn, które ujawnią się w niej w kolejnych latach.

+

Dwaj czarodzieje toczą przez dekady nieustające zmagania do dostęp do Quiddity, Morza Snów, nadwymiaru ukrytego za granicą ziemskiej rzeczywistości (Kosmosu). Po jednej z toczonych w przestrzeni bitew, złączeni w morderczym uścisku spadają i, otoczeni gwałtowną burzą, wbijają się w ziemię w pobliżu kalifornijskiego miasteczka Palomo Grove. Na miejscu ich upadku w ciągu nocy powstaje chłodne, czyste jezioro.

Dzień później w jeziorze kąpie się czwórka młodzych dziewcząt. Opętane przez schowane w jeziorze duchy magów, dziewczęta gwałtownie usiłują zajść w ciążę. Jedna z nich, bezpłodna popada w obłęd, druga po urodzeniu dziecka morduje je i popełnia samobójstwo, trzecia po urodzeniu syna wyprowadza się do Chicago, czwarta, ta, która pozostała w Palomo Grove rodzi piękne bliźnięta, chłopca i dziewczynkę. 


Mija osiemnaście lat. Do Grove powraca z Chicago syn trzeciej dziewczyny, Howie Katz. W mieście poznaje bliźniaczkę, Jo-Beth; obydwoje zakochują się w sobie do szaleństwa od pierwszego wejrzenia. Ich uczucie wybucha nie tylko metaforycznie, doprowadza bowiem, dosłownie do wstrząsu tektonicznego uwalniającego z podziemi obu magów. 

„Zły” czarodziej, Jaffe (dżaff) zamierza otworzyć w rzeczywistości przejście do Quiddity, dobry chce uchronić krainę snu przed zbrukaniem, obaj zatem zaczynają gromadzić siły do dalszej walki. Dżaff potrafi przemienić ludzkie strachy w armię odrażających, obrzydliwych potworów zwanych terata, ten „dobry” - Fletcher dla przeciwstawienia się mocy dżaffa wykorzystuje ludzkie marzenia - hallucigenia. Ale gorzka prawda jest taka, że otępiali codziennością przedstawiciele klasy średniej z Palomo Grove bardzo rzadko o czymś marzą, natomiast każdy z nich skrywa w głębi duszy paskudne, mroczne lęki. W tym starciu Fletcher wydaje się bez szans, by zatem ożywić wyobraźnię growian, poświęca się w rytuale magicznego samospalenia.


W rozpadlinie, która uwolniła obu magów, zginął znany komik telewizyjny zamieszkujący Grove. Dziennikarz tabloidu, który wraz ze swą przyjaciółką przybył do Palomo Grove, by napisać reportaż o życiu celebryty wkręca się na przyjęcie pożegnalne, które w jego posiadłości wydaje piękna wdowa. Nikt nie wie, że na przyjęciu pojawi się również dżaff z armią swych terata…


+

„Wielkie Sekretne Widowisko” to powieść graniczna. Zamyka ona wczesny, „angielski” okres jego twórczości, symbolizowany przez Księgi Krwi, Hellraisera czy Cabala, otwiera zaś czas rozbudowanych, opasłych powieści modern fantasy, próbujących  zaadaptować drapieżną, nieokiełznaną fantazję Clive Barkera do standardów amerykańskiego rynku wydawniczego. 


Zacznijmy od wyjaśnienia dwu pojęć. „Plotter” (od „plot”- fabuły) to autor, który siadając do powieści ma ułożony jej konkretny plan, wszystkie wydarzenia są poukładane, i pozostaje mu tylko przelać wszystko na papier. Przeciwieństwem plottera jest „pantster” (od „pants”, spodni, które „wysiaduje” podczas pisania), autor siadający do pisania książki tylko z ogólną jej wizją w głowie, autor, który nie wie, dokąd go opowieść zaprowadzi.


Pisząc „Wielkie Sekretne Widowisko” Barker prawdopodobnie oddał się właśnie sztuce improwizacji i swą powieść po prostu „wysiedział”.  Jako punkt wyjścia obrał on historię Romea i Julii, opowieść o miłości dwojga bohaterów ze zwaśnionych stron fantastycznego konfliktu, ale w trakcie pisania okazało się nagle, że ci bohaterowie są zupełnie nieciekawi, ,i ta, w zamyśle, Wielka Amerykańska Love Story, nie ma w sobie pary i energi, a na dodatek ze strony na stronę tracić zaczął na atrakcyjności wątek demonicznego dżaffa. I nagle powieść została przejęta przez innych bohaterów, pojawiły się inne wątki, inne przestrzenie fabularne, inni villaini a wraz z nimi apokaliptyczne zagrożenia i Kosmiczny Horror (Iad Uroboros - a co!). Podejrzewam, ze z  zaskoczeniem dla samego Barkera.


Barker generalnie lepiej wypada w krótkich formach, gdzie główną rolę odgrywa jego niezwykła wyobraźnia, umiejętność kreowania szokujących obrazów i efektów, mogąca z całą mocą uderzyć w czytelnika. Do pisania dużych powieści obok wyobraźni konieczne są jednak również dyscyplina i techniczna sprawność narracji, a z tym Barker miewa czasami problemy.

Ale „Wielkie, Sekretne Widowisko” - rozbudowane dark fantasy, z okazjonalnymi jump scare’ami i scenami rodem z ejtisowych horrorów z ery VHS potrafi, mimo pewnych mielizn i słabości fabularnych, mimo pretensjonalnych fragmentów ocierających się wręcz o grafomanię, na koniec uwieść czytelnika rozmachem i tym charakterystycznym barkerowskim drivem. 

Co ciekawe i potwierdzające teorię „pantsingu”  Barker na właściwe koleiny trafia dopiero w trakcie opowieści. Na początku trochę irytują chaotyczne koncepty i taka, jakby „nieuporządkowana” wyobraźnia autora. Do tego dochodzi dość czerstwym stylem i kiepsko wykreowane postaci bohaterów. To ostatnie jest chyba jednak efektem świadomego założenia Barkera twórczego - Barkera nie interesuje człowiek jako osobowość, charakter, jego interesuje człowiek wyłącznie  jako ciało.


Być może Barker, pisząc Wielką Amerykańską Powieść Fantasy zamierzał rzucić wyzwanie Stephenowi Kingowi, ale, o ile potęgą wyobraźni dystansuje on mistrza z Maine, o tyle w opisie  magii codzienności, w tym wciągającym czytelnika bajaniu, w snuciu opowieści jako takiej  nie ma z Kingiem żadnych szans. Tam, gdzie King poleciałby na szeroko rozpostartych skrzydłach swego talentu, tam Barker wpada w poślizg i buksuje, ratując się tylko tylko co jakiś czas obrzydlistwami w rodzaju (tworzonych z kału i spermy) liksów. 

No ale nie w samym stylu rzecz. Liczy się jednak na koniec moc kreacji, intensywność fantazji. W tej z kolei Barker Kinga nokautuje. Warto dla porównania przywołać tu kingowską „Historię Lisey”, powieść niektórymi rozwiązaniami fabularnymi zdumiewająco podobną do „Widowiska”. O ile u Kinga jest rozlewna opowieść obyczajowa z genialnymi postaciami głównych bohaterów, tam u Barkera jest pulsujący energią i plot twistami kolorowy videoclip.


Ostatni dobry Barker, i jednocześnie zapowiedź gorszych czasów. Parę lat później Barker napisał okropeczną, nudną jak flaki z olejem, niemożebnie rozdętą kontynuację „Widowiska” - „Everville”. Zapowiedział nawet część trzecią (całość miała się nazywać „Trylogia Sztuki”) ale litościwie porzucił ten pomysł. Niemniej „Widowisko” naprawdę warto. To - minor, ale jednak - classic, fantastycznej grozy. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dean R. Koontz - Północ 8/10

Whoah, ależ petarda! “Inwazja Porywaczy Ciał” spotyka “Wyspę Doktora Moreau” (oba te tropy sprytny Koontz wprost podał w powieści) czyli kol...