Łukasz Śmigiel dał się poznać parę lat temu polskiej grozie jako obiecujący autor o lekkim piórze i ciekawych pomysłach fabularnych. Po wydaniu zbioru opowiadań „Mordercy” i pierwszego tomu sagi dark fantasy - „Decathexis”, zapadł on na parę lat w twórcze milczenie. „Daemon”, zbierający teksty, publikowane przez niego w czasopismach lub antologiach to takie trochę przypomnienie autora fanom literackiego horroru, przegląd jego możliwości twórczych, swego rodzaju portfolio.
Okładkowa zapowiedź mówi o „opowiadaniach z pogranicza fantastyki, horroru i thrillera”. Takie combo to się dawniej nazywało „opowieści niesamowite”, bo właśnie tym, zbiorem opowiadań niesamowitych jest „Daemon”.
Śmigiel, wzorem takich gigantów pop horroru jak Stephen King czy Graham Masterton, rozpoczyna od zgrabnej i efektownej przedmowy (nieco jednak „przyciążonej” mnóstwem odnośników, tutaj naukowe ciągoty autora chyba doszły do głosu), a zamyka krótkim omówieniem poszczególnych opowiadań (ich genezy, pomysłów itp.).
No właśnie, pora przejść do rzeczy :
Pierwsze opowiadanie, „Dom Nieba” - to historia wiecznej miłości która niesie zmarłej osobie nie ukojenie, a ból. Jako atrakcje uzupełniające mamy rytuały sumeryjskie i scenę wprost ze... „Szczęk”. Warsztatowo jest to napisane bardzo porządnie, ale pomysłowi brakuje nieco pieprzu - 6/10.
„Bohater 1916” - przynosi zmianę nastroju. Jesteśmy w okopach I WŚ, gdzie z mgieł i gazów trujących wyłania się duch pola walki. W pewnym momencie można było mieć nadzieję na quasi-barkerowski rozmach, ale znowu, troszkę zabrakło dociśnięcia - 6/10.
Za to odpowiednio energiczna jest „Śmierć Prokris” - efektownie zakręcone opowiadanie, a którym spotkają się włamywacz, sunący jego tropem wynajęty morderca i zbrodniczy psychopata. Bardzo dobrze wymyślone, za zgrabne twistowanie należy się 7/10.
„Przyjdzie I Po Ciebie” - to postapo toczące się na skutej wieczną zimą ziemi, na której władzę przejęły „pancerne pingwiny”. Brzmi szalenie i komiksowo (szczególnie te ptakory), nie wszystko idealnie się spina na poziomie fabuły, ale całość jest zaskakująco dobrze czytalna - 6/10.
Prawdziwy horror nawiedzający wszystkich rodziców, czyli zaginięcie własnego dziecka, eksploruje „Nigdy Więcej”. Na plus zaliczyć trzeba ciekawy i oryginalny pomysł z piaskownicą - portalem do innego świata, na lekki minus z kolei zbyt topornie prowadzony wątek opiekunki. Koniec końców - 6/10.
„Opowieść Chłopca” - bardzo efektowne łączy tematykę II WŚ, holocaust i klasyczne dla literatury grozy motywy i rozwiązanie. Nawet jeśli niespecjalnie oryginalne (autor wyraźnie opisuje inspirację w omówieniu) to doskonale napisane, z nerwem, napięciem z dobrze rozmieszczonymi akcentami i spiętrzenia fabularnymi. Jeden z najlepszych tekstów całego zbioru - 8/10.
Ale jeszcze lepsze jest „Imago” ! Uaaaa - naprawdę mrocznie i naprawdę rewelacyjnie. Narastająca w bohaterze paranoja (taka trochę rodem z filmów Polańskiego) wobec najbliższych, do tego wątek indiańskich wierzeń i potworów. Numero uno całej książki - 9/10.
„Decathexis” - to opowiadanie osadzone w mocno komiksowym uniwersum dark fantasy (gorąco polecam pierwszy tom sagi). Jestem fanem tego świata, więc ten, mocno „wiedźminowy” w klimacie tekst łykam bez popitki - 7/10.
„Wystarczy” jest tekstem trochę nierównym. Początek jest efektowny, niezłe monologi wewnętrzne ale, niestety, trochę infantylny finał psuje efekt końcowy. Tylko 5/10.
„Stracona Fiestecita”, miks Indiany Jonesa i horroru w (wątpliwymi) elementami humorystycznymi. Przygoda gna żwawo naprzód, ale wyraźnie zabrakło mi klimatu i bardziej sprecyzowanego finału. Trochę nie trafiło - 5/10.
„Fotel” jest bardzo mroczny i efektownie zakręcony. Jeszcze raz - nieco więcej fabularnego mięsa i byłby weirdowy Barker. Jest , dla mego gustu, nieco gorzej, ale tekst daje do pomyślenia - 6/10.
„Klątwa sp. z o.o.” przypomina trochę prozę Artura Urbanowicza, to taki pop horror z umoralniającym przesłaniem. Sprawna narracyjnie i długi czas zabawna jest nieco popsuta zbyt melodramatycznym i nachalnym zakończeniem - 6/10.
„Wesołych Drzew” - świetny horror „wigilijny”. Mężczyzna wraca w wigilijną noc do rodziny, po drodze nadarza się mu okazja do nabycia drzewka, a w tle druidyczne motywy i klimat kojarzący się z „Ritual” Adama Nevilla. Mocne 8/10.
„Śpiew Ptaka Nocy” - jeszcze jedno opowiadanie, w którym południowoamerykańska przygoda miesza się z grozą. Chwilami jest jak we włoskim cannibal movie, scenografia wydaje się efektowniejsza od dość wydumanej fabuły. Solidna dawka makabry w finale. 6/10
Zbiór opowiadań jest troszkę jak paczka fasolek wszystkich smaków. Są mieszanki bardziej niekonwencjonalne i są bezpieczniejsze, „o smaku owocowym”. „Daemon” należy do tej drugiej kategorii, nie ma żadnych wtop i kontrowersyjnych dziwactw, ale też stosunkowo rzadko pojawia się efekt „wow”. Średnio wszystko lokuje się w takim dość standardowym, właśnie „bezpiecznym” przedziale. Nas wielki plus świetne pióro, pewne i bardzo kompetentne - te teksty przyjemnie się czyta. Po stronie korzyści będzie też budowanie postaci, tym bardziej godne pochwały, że przecież na niewielu stronach opowiadania jest znacznie mniej miejsca. W końcu pomysły na poszczególne historie - wahają się od zupełnie przeciętnych do świeżych i oryginalnych.
Warto odnotować świadomie używany (ponownie kłaniają się ciekawe opisy końcowe) postmodernizm - Śmigiel potrafi nader zręcznie żonglować cytatami z popkultury, efektownie wplątywać je w swoje historie.
Podsumowując, jako prezentacja możliwości twórczych autora „Daemon” wypada bardzo obiecująco. Łukasz Śmigiel to bardzo sprawny storyteller, trochę jeszcze w poszukiwaniu własnej tożsamości twórczej. Bardzo ciekaw, w którym kierunku podąży jego talent z niecierpliwością czekam na kolejne książki, czy będą to kolejne tomy opowiadań czy też kontynuacja sagi Decathexis.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz