Lekturę "Rzezi" odwlekałem w czasie, jak mogłem, odkładałem ją jak ostatnią czekoladkę w bombonierze, ale w końcu musiał nadejść ten czas - pora na ostatnią, póki co, wydaną w Polsce książkę Guya N. Smitha. Pozostaje czekać na jak najszybsze wydanie przez Phantom Books zapowiadanej "Szarańczy" i mieć nadzieję, że rodzimi wydawcy odważą się jeszcze sięgnąć do dorobku boskiego Guya (najchętniej dwa nowe Sabaty). Póki co jednak, pora na stary, dobry animal horror, gatunek, w którym Smith czuje się jak...pawian na walijskim pogórzu (że tak do treści "Rzezi" nawiążę).
+
Rok 1976. Wejście w życie restrykcyjnych przepisów dotyczących hodowli zwierząt niebezpiecznych zmusza młode małżeństwo, ku rozpaczy małego synka, do rozstania z udomowioną parą pawianów. Zamiast oddać małpy do ogrodu zoologicznego, decydują się wypuścić je na wolność w zakamarkach gór walijskich.
Mija czterdzieści lat. Rozchodzi się miejscowa plotka o dzikich pawianach mieszkających w górskich jaskiniach. Temat początkowo wydaje się zupełnie tabloidowy, wkrótce jednak W okolicy zaczynają ginąć zwierzęta hodowlane, a po pewnym czasie również turyści.
Na zaproszenie okolicznego leśniczego na miejsce przybywa znany myśliwy, doświadczony w polowaniu na pawiany. Rozpoczynają się łowy....
+
Nie/sławna brytyjska ustawa o warunkach domowej hodowli zwierząt niebezpiecznych to taki smithowy ideefix. Guy parokrotnie nawiązywał do niej w swych wypowiedziach czy wywiadach, głosząc tezę, że prywatni hodowcy, którzy nie byli w stanie spełnić wysokich wymogów ustawowych wypuścili swe zwierzęta na wolność. W 2016 roku postanowił tę myśl zamienić w animal horror z pawianami w roli głównej.
"Rzeź" budzi mieszane uczucia. Na plus liczą się żwawy, pulpowy pomysł główny i przyzwoite tempo narracji. Z drugiej strony, zauważyć trzeba niestety, że w tym animal horrorze jest mało grozy ! Parę kompetentnie opisanych ataków pawianów to nieco za mało, a do tego małpy jako "potwory" średnio się sprawdzają. Dobry animal jest wtedy, kiedy zwierzęta budzą obrzydzenie (robale, gady itp) albo grozę wywołaną np. mutacją (Kraby) czy Złowrogim Instynktem (Wataha gdzie Tomek Siwiec musiał sporo podrasować, dorzucić absurdu i gore, żeby było ciekawie). Tymczasem Smithowi wyszła raczej powieść myśliwska z "małpim" twistem niż horror( do tego z Ekspertem Od Polowań jako gujowym bohaterskim alter ego).
Warsztatowo jest zasadniczo dobrze. Technika pisarska jest prosta, ale sprawna(coś, z czym Guy miewał w przeszłości kłopoty). Do tego dochodzi bardzo dobry, "klarowny" przekład Igi Osowskiej. Szacunek, nie jest w końcu łatwo tłumaczyć gujową frazę. Postaci są papierowe, ale wystarczające dla potrzeb gatunku.
Skrytykować jednak trzeba konstrukcję - koniec powieści jest wyraźnie niedopisany ! Tak, jakby Smithowi znudziła się opowiadana historia i postanowił ją zupełnie deus ex machina, na skróty w pieczarki, zakończyć.
Miło stwierdzić, że Guy mimo upływu lat ciągle "rocks", zabawa jest ostatecznie całkiem przyjemna i nie nudzi, niemniej w katalogu twórczości Smitha "Rzeź" to raczej stany średnie - adresowana głównie do #smithoweswiry.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz