wtorek, 1 października 2019

Marek Zychla "Sitko" od 3/10 do 8/10

Trudna do gatunkowej klasyfikacji (a długimi okresami i do strawienia...) mieszanka fantasy, humoru i, od pewnego momentu, przerażającego horroru, rozpięta pomiędzy Gaimanem a Davidem Lynchem. "Sitko" to lektura wymagająca od czytelnika sporo cierpliwości, czasami wręcz wkurzająca, ale zmierzająca do naprawdę zapierającego dech w piersiach finału, prawdziwie nagradzającego wysiłek włożony w lekturę.
+
Polska rodzina w Irlandii. Niedzielna wyprawa do lokalnego McDonalda kończy się katastrofą. Stojąca w kolejce po zamówienie matka znika bez śladu, znika też samochód. Zdezorientowany ojciec wraz z dziećmi łapie okazję w nadziei powrotu do domu. 
To dopiero początek szaleństwa. Ni stąd ni zowąd w samochodzie materializuje się demon, który porywa dzieci do mitycznej krainy Tir-na -nog, mężczyzna zaś sekundy później....ginie w wypadku spowodowanym przez kierowcę (jak się łatwo domyślimy, drugiego demona). Śmierć nie oznacza jednak końca. Ojciec budzi się w irlandzkich zaświatach, gdzie, wspólnie z gadającym psem Atosem ruszy na poszukiwanie zaginionej rodziny.
W tym czasie dzieci przeżywają swe własne przygody w rządzonej przez trzy szalone siostry krainie bezczasu i wiecznej młodości. Muszą z niej uciekać, kiedy przybędzie do niej potworny pajęczy demon.

Jednocześnie opowieść cofa się w czasie, by przedstawić losy zaginionej matki - okoliczności, które kierowały jej życiem i ich związek z obecnymi wydarzeniami.   
+
"Prawdziwego mężczyznę poznaje się po tym, jak kończy, a nie jak zaczyna". Ta maksyma Leszka Millera pasuje jak ulał do wrażeń wywołanych przez lekturę "Sitka". 
Owszem, całość zaczyna się efektownie i dynamicznie, początkowo budząc silne skojarzenia z "Amerykańskimi Bogami". Podobnie, jak u Gaimana, nadprzyrodzone moce i byty krążą pomiędzy ludźmi, łącząc w sobie cudowność, grozę i szczyptę humoru. Do tego Zychla ma pewne, wyrobione pióro, więc czyta się wszystko przyjemnie, ale do czasu... Wraz z biegiem stron, z przeniesieniem fabuły do fantastycznych krain mitycznej Irlandii sytuacja zmienia się i to drastycznie. Połączenie mało znanej,  ciężkiej do szybkiego zrozumienia mitologii celtyckiej z wszechobecnym, zdecydowanie w nadmiarze (utrudniającym wręcz śledzenie fabuły!) poczuciem humoru powoduje, że lektura w środku zmienia się w swoiste grzęzawisko. Kiedy praktycznie każde zdanie zamienia się w żart, a fabuła opisuje nieznane postaci czyniące w nieznanych miejscach niezrozumiałe rzeczy, poczucie zagubienia i narastającej irytacji nasila się....

Duży błąd popełni jednak każdy, kto porzuci lekturę "Sitka"w takim momencie. Powieść ta kryje bowiem w sobie naprawdę wspaniałą historię z naprawdę zaskakującym, świetnym twistem (a nawet paroma twistami).
Gdy akcja wychynie wreszcie z zakamarków mitycznych krain irlandzkich i przeniesie się do Polski, nagle, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, wszystko się zmienia. W tym właśnie momencie "ciepła" fantastyka rodem z Gaimana zaczyna być zastępowana przez duszny koszmar lynchowski. I naprawdę zaczyna wiać mrozem po kościach. Groza zaczyna przenikać irytujące wcześniej, wszechobecne żarcioszki, wszystkie zaś pozornie od siebie oderwane wątki zaczynają się splatać w misternie przemyślaną całość. A końcowe rozwiązanie zagadki - palce lizać, całkowicie zaskakujące i wręcz szokujące zawartym w nim stężeniem mroku. 
Ten finałowy twist powoduje, że jest "Sitko", niczym filmy Lyncha, opowieścią do dwukrotnego poznawania. Po wyjaśnieniu wszystkich faktów i połączeniu wątków aż się chce usiąść do ponownej lektury, by móc sobie wszystko porządnie w głowie poukładać.   

Parę jeszcze słów o postaciach - o ile te pozytywne wyszły dość przeciętnie i raczej blado, to ma całe lata w pamięci czytelnika pozostanie cała galeria przerażających villainów - ich groteskowość w niczym nie umniejsza grozy, którą wywołują u czytelnika.

Podsumowując - "Sitko" to przerażająca powieść, przebrana tylko w kostium urban fantasy. Nie wszystko mogę w niej pochwalić - te środkowe partie naprawdę mnie w pewnym momencie mocno zniechęcały, ale jednak zdecydowanie - finis coronat opus. Fanów humorystycznej fantasy ostrzegam, odechce się wam w pewnym momencie śmiać, fanów horroru zaś gorąco zachęcam do lektury, warto pocierpieć, by do dotrzeć do upiornego końca.
Szczerze polecam - w ocenie usiłując oddać tragające mną podczas lektury zmiany nastroju.

PS.
W ogóle z "Sitka" byłby świetny film, taki w stylu "Labiryntu Fauna". Produkcja filmowa, język kina, pozwoliłby uniknąć dużej ilości pułapek wynikających z niejasności opisu, pozwalając rozkwitać wspaniałej fabule.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dean R. Koontz - Północ 8/10

Whoah, ależ petarda! “Inwazja Porywaczy Ciał” spotyka “Wyspę Doktora Moreau” (oba te tropy sprytny Koontz wprost podał w powieści) czyli kol...