czwartek, 24 października 2019

Bartłomiej Fitas Potępiona 6/10

Udany debiut, klasyczny, dobrze wymyślony, zgrabnie skonstruowany  i nieźle straszący pop horror, historia nawiedzonego sierocińca i zemsty zza grobu.
+
Fabuła "Potępionej" toczy się dwutorowo. W pierwszym z nich ukazany jest prowadzony przez siostry zakonne sierociniec, do którego przybywa nowy pensjonariusz, Kacper. Poznajemy brutalny  terror tam panujący, sadystyczną, przerażająca przełożoną - siostrę Ezechielę i jej konflikt z Kacprem, zakończony ucieczką chłopca w zimowy las.

Na drugim planie czasowym, obserwować możemy śledztwo, jakie policja toczy w sprawie tajemniczej tragedii mającej miejsce w sierocińcu. Pewnego dnia wszystkie opiekunki giną, dosłownie rozerwane na strzępy, podopieczni zaś nikną bez śladu. Wobec braku pomysłu na prowadzenie śledztwa policjanci decydują się na współpracę z jasnowidzem, ten jednakże tajemniczo znika przed pierwszym spotkaniem.
W życiu jednego ze śledczych ma miejsce seria tragicznych wydarzeń. Jego siostra i szwagier giną podobnie jak siostry zakonne, rozerwani na strzępu, ich pogrążony w katatonii syn trafia do szpitala, w którym po przebudzeniu popełnia samobójstwo.Dodatkowo na wywołany skrajnym przerażeniem zawał umiera ojciec.

Wszystkie ślady prowadzą do opuszczonego zakonnego sierocińca, w odbędzie się ostateczna konfrontacja z Siłami Zła.
+
"Potępiona" to rasowy, pełnokrwisty horror -  z opętaniami, duchami, i  dużą ilością grozy. Trochę przypomina ona porządne, oldschoolowe pop horrory "mastertonowskie". Żywa akcja gęsto zdobiona jest efektownymi jump scare'ami. Główny nacisk położony jest na czystą rozrywkę, aczkolwiek, jak to często z powieściami grozy bywa, odbija on w sobie poważniejsze tematy (tragedię dzieci w domach opieki i obłudę niektórych instytucji z religią w tle,  nawiązując przy tym do realnych wydarzeń, jakie miały w Polsce w Zabrzu - powieściowa Ezechiela to wręcz odpowiednik niesławnej siostry Bernadetty).

Z trzech elementów dobrej książki rozrywkowej najlepiej w "Potępionej" wypada główny pomysł. Wprawdzie można odnieść wrażenie, że on się autorowi nasunął dopiero podczas pisania - powieść zaczyna się jak brutalny horror z demonicznymi siostrami zakonnymi w tle, by w pewnym momencie przejść w sferę duchów, plot twistów i zemsty zza grobu, ale ważne, że na wszystkich płaszczyznach te pomysły dobrze ze sobą współgrają i dobrze wypadają.
Nieźle również wypada drugie element - budowanie fabuły. Wprawdzie na początku nieco przeszkadza przesadzona skala początkowej tragedii (przy masakrze całego domu dziecka cała Polska, wszystkie media i najwyższe władze śledcze byłyby w pełnym pogotowiu) ale z biegiem stron przestaje do doskwierać. Co do reszty, nie można mieć większych zastrzeżeń (z poprawką na rozrywkowy, pulpowy charakter powieści). Akcja płynie wartko, efektownie rozbudowana, wyposażona w dużo dobrych, zgrabnie ułożonych i wymyślonych elementów grozy. Bardzo duże brawa należą się za efektowne przeplatanie w opowieści fabularnej dwu planów czasowych.

Za to dość słabo, póki co, prezentuje się warsztat. Styl pisania  wymaga jeszcze w mej ocenie wiele pracy. Rozpoczynając od kreacji postaci. O ile Siły Zła opisane są zręcznie i z nerwem, o tyle główni bohaterowie, prowadzący śledztwo policjanci są, nawet uwzględniając niewysokie wymogi gatunku, zbyt papierowi, sprowadzeni praktycznie do jednego grepsu - absurdalnego wręcz jarania papierosów zawsze i wszędzie.
Sam rytm prozy jest często niezgrabny, przegadany, pełen niepotrzebnych słów(czasami wręcz akapitów). Bo "Potępiona" to powieść zdecydowanie za gruba. Nie, że za długa - jej fabuła skrojona jest dobrze i zgrabnie - ale właśnie za gruba. 
Te wszystkie zbędne słowa, zdania, akapity w niczym nie służą akcji utworu, wynikają z dość jeszcze surowego i niewyrobionego stylu.
Nie chciałbym żeby to zabrzmiało niegrzecznie, ale pomocne byłoby w mojej ocenie analityczne zapoznanie się z twórczością pisarzy dobrze radzących sobie w tym aspekcie. Może niekoniecznie przysłowiowego Kinga (jego warsztat jest niedościgły, ale on akurat cierpi na logoreę, i tylko jego geniusz pomaga to strawić). Myślałem o takich autorach jak James Herbert czy Harry Adam Knight, u których gdzie kondensacja treści nie przeszkadza w doskonałym stylu.

Ale, koniec końców, warsztat się wyrobi, a ważny jest słuszny kierunek. Debiut Bartłomieja Fitasa uważam za całkiem udany i niecierpliwie czekam na kolejne pozycje tego autora. Fanom pop horroru (Złota Era się przypomina) szczerze polecam.

PS.
Extra kudosy za mrożącą krew w żyłach okładkę. Niby jasne, okładki Dawida Boldysa podzielić można na dwie kategorie : wspaniałe i jeszcze lepsze, ale jednak nawet na  tak wysokim tle makabryczna siostra zakonna "Potępionej" (spróbujcie czytać w środkach publicznej komunikacji!) rządzi jak cholera.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dean R. Koontz - Północ 8/10

Whoah, ależ petarda! “Inwazja Porywaczy Ciał” spotyka “Wyspę Doktora Moreau” (oba te tropy sprytny Koontz wprost podał w powieści) czyli kol...