czwartek, 17 października 2019

Sny Umarłych 2019 7/10

Przyznam, że w zeszłym roku nie całkiem wierzyłem, by inicjatywa "polskiego rocznika weird fiction" miała być kontynuowana. Wydawało mi się, że przedsięwzięcie będzie, mimo zapowiedzi, miało charakter jednorazowy. Pominę już, że całość stanowi ogromne wyzwanie logistyczno-organizacyjne, ale zastanawiałem się, ot tak ,po prostu, czy w Polsce w ciągu roku powstanie tyle nowych, świeżych tekstów, by mogłyby one wypełnić nowy tom.
Obawy okazały się niesłuszne. Środowisko polskiego weirdu okazało się bardzo twórcze a nowy SU 2019, jeszcze piękniejszy niż "jedynka", jeszcze od niej grubszy, pojawił się w sprzedaży. 

Co w środku ? To, czego się można było spodziewać - weirdowe Fasolki Wszystkich Smaków, ukazujące różne aspekty i oblicza tego nurtu. Niektóre opowiadania to czystej wody horror, są "klasyczne" opowiadania niesamowite, jest też weirdowy egzystencjalny niepokój, afabularna proza poetycka, ba, pojawiła się nawet poezja ! (choć nie jestem pewien, czy potrzebnie...)

Zacznę od wytłumaczenia/usprawiedliwienia. Naprawdę bardzo szanuję pracę, energię i wysiłek wszystkich autorów, z góry przepraszam jeżeli ostra ocena kogoś zaboli. Moje "cyferki" nie aspirują do rangi obiektywnej opinii, przeciwnie, to wyłącznie bardzo subiektywna miara czytelniczej "radości", funu. Nawet najciekawszy, najbardziej wartościowy literacko tekst może być w takim ujęciu oceniony nisko. Po prostu - nie każdy fan golonki doceni foie gras. 


Na początek to, co najlepsze :

9/10
1. Zbigniew Golemienko - "Król" (debiut!). PO prostu rewelacja. Mieszkający samotnie naukowiec w wolnym czasie realizuje potrzeby drzemiącego w nim Króla (WyruchajZabijZjedz!). Za tą prostą, okrutną i pełną scen gore fasadą kryje się bogata treść - wyborne połączenie slashera w stylu Thomasa Harrisa czy American Psycho z pradawnymi kultami pogańskimi i weird fiction. To prawdziwa mieszanka wybuchowa.  Barker byłby dumny mogąc umieścić je w Księgach Krwi (nie bardzo umiem z siebie wykrzesać większy komplement). Może samo zakończenie wymagałoby paru kropli tabasco więcej, ale  i tak jest blisko ideału.

2. Ian Giedrojć - "Król Karaluchów". Samotny mężczyzna w pustym mieszkaniu, walczący z narastającą paranoją i rojącymi się wszędzie karaluchami. Klimat jak z "Nagiego Lunchu" Burroughsa (plus oczywiście weirdowe klimaty karalusze a'la Schulz/Kafka), mnóstwo grozy, do tego wyjątkowo udane, złowrogie zakończenie. Rewelacja po raz drugi.

8/10
1. Łukasz Borowiecki - "Anozognozja". Tytuł, wyznam szczerze, raczej zniechęcający, sugerujący obecność przesadnie artystowskiego, nabzdyczonego weirdu. Ale obawy okazały się nieuzasadnione, opowiadanie jest naprawdę wyborne. Jeszcze raz wraca motyw seryjnego mordercy, do tego dochodzi tajemnicza Dziura budząca skojarzenia z twórczością Kathe Koja. Jest strasznie i mroczno, dobre zarówno dla fanów weirdu jak i "prostszego" horroru.

2. Jakub Bielawski - "Ziemia Mówi". Czasami parę miesięcy może zmienić wszystko. Bielawski rok temu był praktycznie nieznany fanom polskiej grozy, w obecnej edycji występuje wręcz w charakterze gwiazdy. I nie zawodzi jakże wysokich oczekiwań ! Historia wizyty dwu kuzynów, którzy mają przygotować do sprzedaży stary dom niedawno zmarłego dziadka zawiera wszystko to, co w prozie Bielawskiego cenne. Upiorne sowiogórskie otoczenie, Czarną Watę i zdrową porcję prawdziwej grozy. W bonusie rewelacyjny warsztat autora - to jest naprawdę mistrzowskie pisanie.

3. Bartosz Orlewski - "Bezprawie Na Pograniczu Świata". Autor był obecny już w SU 2018, tam jednak zamieścił zupełnie mnie nie przekonujące "Ristretto" - bizarro o Czarnej Kawie i Końcu Świata. Tym razem dla odmiany zaoferował wspaniały przygodowy miks weird horroru i westernu (a nawet, biorąc pod uwagę gwałtowność fabuły, spaghetti westernu). Ale jazda ! - kowboje okultyści otwierający lovecraftowskie bramy do zaświatów, ścigający ich, wynajęci przez demonicznego Strażnika łowcy nagród, huk strzelanin, karabin Gatlinga, zwałowiska trupów... Finał całej opowieści mógłby chyba być bardziej dopracowany, ale już się cieszę na lekturę powieści Orlewskiego "Armadillo".

7/10
1. Jakub Luberda - "Rzeźnia numer 7". Jeszcze jeden (obok "Króla") tekst trochę romansujący z brutalną estetyką młodego Barkera. Nocny powrót z podmiejskiej dzielnicy zmienia się w koszmar, gdy bohater wybiera drogę skrótem wiodącym przy opuszczonej rzeźni. Pierwsza część tekstu jest bardziej klimatyczna, nastawiona na budzenie niepokoju, od momentu wejścia bohatera do samej rzeźni zaczyna się gore.  Nad warsztatem literackim można by chyba nieco popracować, tekst czasami robił się niewyraźny, wtedy nie bardzo wiadomo było, co się dzieje, samo zakończenie też można byłoby fabularnie podkręcić, ale ogólny nastój i klimat grozy - pyszne.

2. Mariusz Orzełek - "Jurodiwy".  Intrygujące połączenie weirdowego horroru z klimatem wiejskiego PRLu. Nadprzyrodzone zdarzenie w podkrakowskiej wsi wywołuje niepokój władz. Na miejsce przybywa  esbek, który ma wyjaśnić sprawę. Czeka go spotkanie z otaczającą wieś tajemnicą, z lokalnym kultem sięgającym dawnych czasów. "Jurodiwy" to raczej obietnica, rama, na której autor może rozpiąć ciekawą fabułę, w samym tekście bowiem momentami tego fabularnego mięsa brakowało. Niezły klimat.  Z zarzutów - błędy merytoryczne. Jako dzieciak spędzający każde lato na PRLowskiej wsi muszę je wytknąć (jaki znowu "szynk", jaki jego "właściciel", jaki "bimber" oferowany esbecji? Państwowa Gospoda GS, pan Kierownik na etacie i urzędowa wódka monopolowa, za bimber się zdrowo siedziało !). Ale tak naprawdę to detale, ogólnie opowiadanie jest całkiem udane.

3. Anna Maria Wybraniec - "Akustemologia". Autorka zwróciła uwagę już w SU 2018 taką naprawdę "nasty" Dioramą. Świetnie poradziła sobie i w tym roku. Młody chłopak, który w dzieciństwie na skutek niewyjaśnionej traumy utracił głos, angażuje się w projekt nagrywania dźwiękowych "spacerowników" po ulicach swego miasta. Jego niepokój budzi tajemniczy odgłos dzwonów kończący jedno z nagrań.... Wybraniec naprawdę potrafi tworzyć bardzo creepy historie, chyba czas by już nadszedł na samodzielny zbiór, udana "Akustemologia" byłaby jego ozdobą. Wizja "drugiego świata", takiego rodem z Caligariego jest  

4. Lech Baczyński - "Wina Nowego Świata". Świetny tekst, udanie wplatający niepokój charakterystyczny dla weird fiction w realia współczesności. Bohater opowiadania mieszka samotnie, praktycznie nie wychodząc z domu i zajmuje się zawodowo pisaniem fejkowych komentów w internecie. Nieoczekiwana wizyta tajemniczego gościa burzy spokój zorganizowanej egzystencji. Mniej w tym opowiadaniu horroru, dominuje raczej nastrój niepokoju i nierealności. Brawa za  znakomity, twistowy pomysł.  

6/10
1. Joanna Dzięciołowska - "Mały Koniec Świata" 
Udane opowiadanie, niepokojące, z bardzo zakręconym, wręcz bizarrowym motywem "demonicznych biedronek", który na długo zostanie w pamięci czytelnika, przysłaniając nawet nieco apokaliptyczną fabułę.

2. Agnieszka Fulińska - "Zima". Udane opowiadanie niesamowite, coś na kształt ghost story w XIX wiecznych realiach, w którym żołnierz wraca z wojny do swej ukochanej, przynosząc wraz ze sobą śmiertelną zimę. 

3. Piotr Barej - "Skierowanie". Młody człowiek otrzymuje dość eksponowane stanowisko w okolicznym urzędzie. Podczas pierwszego dnia pracy dowiaduje się, że jego poprzednik zginął w tajemniczych okolicznościach. Czy miał na to wpływ fakt, że z analizowanych przez niego w pracy dokumentów możliwe jest przewidzenie przyszłości poszczególnych ludzi ? Generalnie trochę Kafka, trochę Ligotti - w sumie wyszedł bardzo zgrabny korpo-horror urzędniczy.

4. Tomasz Kempski - "Kraina". Tekst pozornie nieco niewdzięczny, rozpoczynający się banalną dla estetyki weird podróżą bohatera po wymyślonej przez niego samego, tytułowej Krainie. Ale nagle do opowiadania wkrada się zupełnie inna tonacja a fabuła przenosi się do rzeczywistości. W niej bohater (czy to jest dobre słowo) będzie musiał zapłacić wysoką cenę za możliwość powrotu do Krainy. W finale konkretnie już wieje grozą.   

5. Łukasz Krukowski - "Szkółka". Bardzo młodzieżowa, szkolna (dosłownie!) opowieść, koszmar który może się przyśnić każdemu licealiście podczas ciężkiej lekcji z Dyrektorem. Groteskowe, chwilami śmieszne, chwilami przerażające, zgrabnie nawiązujące do Lovecrafta (Muzyka Ericha Zanna). Zdecydowanie na plus.

5/10
1. Roland Henselt - "Światło Przyszłe". Młodzieżowy horror, gdzieś daleko kojarzący się z dalekowschodnim kinem grozy. Para licealistów wchodzi w posiadanie "nadprzyrodzonego" polaroida ze zdolnościa robienia zdjęć z przyszłości. Początkowo używają do do różnych szkolnych funkcjonalności, stopniowo jednak tajemnicza moc zaczyna prowadzić do nieoczekiwanych a złych efektów. Zgrabne i szybko wpadające do głowy, niestety, na tyle "lekkie", że szybko z niej również wypadające.
  
2. Paulina Rezanowicz - Wyrodna". Budząca skojarzenia z prozą Joanny Pypłacz, nastrojowa opowieść niesamowita, w której młoda matka udręczona obowiązkami domowymi zwraca się o pomoc do siły nieczystej. Fabularnie trochę zbyt naiwne, ale czytało się z przyjemnością.

3. Bartłomiej Fitas - "Cela Numer Siedem". To, że Fitas dobrze umie w horror, to wiadomo z lektury jego debiutanckiej "Potępionej". Tutaj jednak odniosłem wrażenie, że napisał dość mechaniczne wypracowanie na zadany temat. Zręcznie warsztatowo (bajdałej dużo lepiej niż debiut), ale takie dość zdawkowe, jakby po łebkach w treści. Klisze gatunkowe - samotne więzienie w środku pustyni a w więzieniu tytułowa cela nr 7 stanowiąca portal do innego świata. Dało się przeczytać, ale wolę autora w repertuarze grozowym.

3. Daniel Gapiński - "Zapomniane Odkrycie Ivana Schwindlera"
Sporo bardziej podobało mi się poprzednie opowiadanie Gapińskiego, "Tamta Dzielnica" z SU 2018. Dziennikarz szukający wystrzałowego tematu natrafia na zapomnianego naukowca, który przed laty odkrył tajemnicze promieniowanie kosmiczne, mające wpływ na zdrowie umysłowe całej populacji. Nie bardzo się da w jednym zdaniu opisać fabułę, rzecz generalnie dotyczy granic poznania. No, bardzo to weirdowe tematy i klimaty, ale ja szukam grozy, a tej mi wyraźnie zabrakło.

4. Artur Grzelak - "Znalezisko W Blackwood". Opowiadanie bardzo zgrabnie, "ładnie" napisane, umiejętnie imitujące nastój klasycznej grozy, niestety trochę mdłe... Tropy są wyraźne. Miasto nazywa się Blackwood, a pisarz, który do niego przybywa w poszukiwaniu natchnienia to Algernon (nb. Bloch). W pobliżu miasta jest ukryta w lesie opuszczona budowla, stanowiąca świątynię tajemniczego kultu. W sercu świątyni zaś stoi ofiarny ołtarz. Kiedy do miasteczka przybywa przyjaciółka pisarza, wszystko zmierza ku przewidywalnemu tematowi.

5. Łukasz Marek Fiema - "Cienie Absolutu". Osadzona w alternatywnej przedwojennej Warszawie (w pomyśle przypominającym "Człowieka Z Wysokiego Zamku" Dicka ) opowieść o żydowskim pisarzu. Druga wojna światowa nie wybucha, Hitler to groteskowe wspomnienie, w Niemczech bowiem wciąż panuje Republika Weimarska. Dobrze napisane i dobrze się czytające opowiadanie, ale nieco blade w lekturze, bez konkretnego łupnięcia. 

No i teraz strefa opowiadań, które mnie do siebie nie przekonały. W większości przypadków rzecz wyłącznie w odmiennych oczekiwaniach - ja szukam głównie rozrywkowej (koniec końców) grozy, kiedy jej w tekście nie znajduję, moja subiektywna ocena jest niższa.

Najpierw grupa oceniona na 4/10. Czyli taka, która była "na granicy" mojego zrozumienia czy akceptacji. Odbiłem się, ale bez bólu, coś

1. Marta Kładź-Kocot - "To Nie Ja Stwarzam Światy". To zupełnie nie mój styl pisania. Pomysł wyjściowy opowiadania - stwarzanie światów potęgą umysłu? - wydaje się dość ograny (wręcz generyczny dla gatunku), a zdania w rodzaju "ontologista potrafi po prostu wyjść z opowieści i przejść na metapoziom. Zrozumieć wewnętrzne implikacje i zawiłości narracji" nie mają w sobie tego popkulturowego drive'u, którego szukam w opowieściach grozy. To tekst pisany raczej dla koneserów, dla krytyków wnikających w Istotę Opowieści, nie dla spragnionych rozrywki czytelników.

2. Jakub Tyszkowski - "Dom Lota" - afabularny turpizm, którego wizje kręciły się wokół czegoś naprawdę fascynującego (ktoś porównał to opowiadanie do malarstwa Beksińskiego i faktycznie, jest coś na rzeczy), ale koniec końców nie ogarnąłem całości zamysłu i skończyłem raczej rozczarowany (a chwilami wręcz zniesmaczony - choć to pewnie był zabieg zamierzony ze strony autora :-) )

3. Leszek Baderski - "Muzyka Adriana Gawlikowskiego". A tutaj zaskoczenie. Pastisze lovecraftowskie łykam z zasady jak bocian żabę, ale te opowiadanie zupełnie mi się nie spodobało. Doświadczony policjant usiłuje rozwikłać zagadkę masowej śmierci bywalców pewnej dyskoteki - jak łatwo się domyślić, hurtowej ofiary ku czci Wielkich Przedwiecznych. Grozy mało, wad konstrukcyjnych z kolei sporo. Jak ginie 60 osób w dysko, to sprawą zajmuje się Wielki Sztab Policyjny pod bezpośrednim nadzorem Ministra i ostrzałem mediów, a nie wąsaty dziadzia jarający przed ekranem kompa ! Już pierdoleto o komuchach knujących z mafią odpuszczę - choć takie klimaty modne były ćwierć wieku temu.

3. Bartłomiej Ból - "Dom Pani Romilov". Skrzyżowanie Lovecrafta z "Rytuałem" Adama Nevilla. Na pierwszy rzut oka tekst, który w powinien zdecydowanie odpowiadać mym gustom - tajemniczy dom w głębi lasu, zaplątany tam przygodnie dzieciak, i tytułowa pani Romilov, która na strychu dopuszcza się upiornych rytuałów ku czci jakiegoś złowrogiego, krwawego bóstwa. Tyle, że tym razem wykonanie nie dojechało, "Dom" jest najsłabiej warsztatowo napisanym tekstem całego zbioru, stąd niższa ocena. 

4. Robert Zawadzki - "Sen Dziecka O Morzu". Chyba najładniejsze opowiadanie (nie chcę oceniać, że "najlepsze" bo brak mi środków takiej oceny) z tych, które mnie nie przekonały. I chyba  najbardziej przy tym tekście czuję się niekompetentny do oceniania. Schulzowski archetyp Nieobecnego Ojca, ciche mieszkanie, w którym narrator żyje wraz ze swą matką, ale dokąd opowieść zmierzała, nie zrozumiałem. 

3/10

1. Agata Domagała - "Terra Incognita". Weirdowe post apo (już w pierwszej linijce uśmiecha się do czytelnika kingowski "Bastion") z klimatem kojarzącym się z grą Fallout. Referencje wydają się dobre, ale samo opowiadanie było dla mnie za trudne - jeszcze raz- nie wyłapałem jaki jest jego sens, stąd tak chłodna ocena.


Na koniec najbardziej kontrowersyjna ocena, czyli
1/10 - oznacza ona, że, pisząc wprost, nic a nic nie zrozumiałem z tekstu i żadna, nawet podprogowa czy nieświadoma fascynacja, się podczas lektury nie zrodziła. Tego rodzaju proza ( i poezja) adresowane są do zupełnie innego niż ja czytelnika,

1. Maciej Kaźmierczak - "Zobacz". Niestety,słowa nie chciały ułożyć się w zdania, zdania w akapity, a akapity w zrozumiałą opowieść. Ogólny sens chyba wyłapałem - "życie jest trudne a potem się umiera", ale uważam, że można to było wyrazić bardziej atrakcyjnie. Z drugiej strony...zeszłego roku tak samo nie poznałem się na "Molochu", wysoko ocenianym i nominowanym do nagrody literackiej Zajdla. Niemniej powieść Kaźmierczaka - "Wszechmocny", z tradycyjnym storytellingiem dużo bardziej do mnie przemawiała. 

2. Magdalena Świerczek-Gryboś - "Larwy". Podejrzewam, że będzie sporo osób, które to opowiadanie uznają za jedno z najlepszych w zbiorze - to tekst, który będzie budził skrajne emocje. Taki menage a trois z narkotycznymi wizjami w tle. Ona, wychodząca z nałogu, jej wściekle reagujący mąż i zaginiony gdzieś przyjaciel z czasów ćpania... Ja niestety odbiłem się jak piłka od asfaltu - potwornie się męczyłem podczas lektury (miałem dosłownie wrażenie, że nie dam rady skończyć !) i nic nie zrozumiałem.

3. Patryk Kosenda - wiersze
aleossochozi ? 

Zupełnie nie czuję się kompetentny, ale nie ukrywam, że podejmując próby lektury ww. wierszy miałem w głowie scenę ze słynnego francuskiego filmu "Nietykalni",  w której bezrobotny Omar Sy, opiekujący się zamożnym sparaliżowanym pacjentem, z poduszczenia tegoż pacjenta postanawia zostać "artystą" i w rytmie hip hopu chlapie farbami po sztaludze, tworząc "sztukę"...

I jeszcze prawdziwy deser - czyli goście zagraniczni antologii :

Kathe Koja i "Opuszczony Ogród" (8/10)- absolutnie przerażająca (ten finał !) opowieść o rozpadzie związku. Wyborny tekst, bardzo, bardzo creepy.  

John Langan "Mielizna" (4/10) - zaskoczenie - Langan to bowiem uznane nazwisko w świecie współczesnej grozy. Przyznam jednak, że nie całkiem złapałem, jaka była myśl przewodnia tekstu. Cthulhu łączy się z klimatami rodem z serii Cloverfield, trochę post apo, trochę horror, trochę nie wiem co.

No i creme de la creme :

Jon Padgett - "Brzuchomówstwo W Dwudziestu Prostych Krokach" !!!! (10/10). FE_NO-ME-NAL-NE ! Naprawdę zachwycające, 100% weirdu w weirdzie (z jedną z najbardziej wydawałoby się zużytych klisz gatunkowych - Lalką), 100% grozy w grozie. Zaczyna się wszystko pozornie niewinnie i zgodnie z tytułem - nauką brzuchomówstwa (autor jest zawodowym brzuchomówcą!), przy którym prawdziwy popis umiejętności i wyobraźni musiał dać tłumacz (Wojtek Gunia). Ale mniej więcej w połowie "kursu" pojawia się tzw. Wyższe Brzuchomówstwo i wtedy mróz zaczyna wiać po kościach.... W mojej ocenie tekst Padgetta to najlepsze opowiadanie w obu SU (nawet lepsze od zeszłorocznego Ligottiego!) - bardzo bym chciał, żeby cały zbiór tego autora pojawił się na polskim rynku.

Parę zdań o wydaniu. Książka jest bardzo efektowna i wygląda na półce po prostu pięknie. Grube tomiszcze z wypukłym grzbietem i mroczną grafiką na okładce. Na odrębne brawa zasługuje zaś redakcja tekstów. Weird fiction to gatunek niełatwy w odbiorze, stąd ważne, żeby przynajmniej forma komunikacji była przystępna. Z tego punktu widzenia praca wykonana przy zbiorze imponuje. Mimo różnorodności autorów, sposobów opowiadania, stylów, całość świetnie się czyta. 
Jak zawsze w takim tyglu, każdy znajdzie coś dla siebie, a pewnie i każdy czymś się "struje", ale od strony samego czytania wszystko działa wzorowo.

I to tyle, już koniec. Mnóstwo czytania, mnóstwo frajdy, znakomita inicjatywa, która oby jak najdłużej trwała. Keep on rockin' & see you next year !

Osobom zainteresowanym ułatwię życie, link do zakupu książki to :

http://sklep.okolicastrachu.pl/produkt/sny-umarlych-polski-rocznik-weird-fiction-2019/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dean R. Koontz - Północ 8/10

Whoah, ależ petarda! “Inwazja Porywaczy Ciał” spotyka “Wyspę Doktora Moreau” (oba te tropy sprytny Koontz wprost podał w powieści) czyli kol...