środa, 19 lipca 2017

Guy N. Smith Odwet 6/10

Czwarty tom smithowego cyklu o krabach to powrót do klimatów przygodowego sci-fi w rodzaju filmu "Them" czy opowieści o Godzilli.
Akcja, po pacyficznych "Kleszczach Śmierci" wraca na wyspy brytyjskie. Kraby atakują zarówno wschodnie, jak i zachodnie wybrzeże Anglii, pojawiają się tez ponownie z szkockim Cranlarich. Co gorsza, okazuje się, że tym razem przystosowały się one do życia w słodkiej wodzie (koniec z Tajnymi Podziemnymi Tunelami łączącymi morze z jeziorami - patent z "Powrotu Krabów" :-) ). Powyższe oznacza, że Kraby mogą zaatakować (i atakują!) praktycznie w każdym miejscu Wielkiej Brytanii. Do walki z zagrożeniem staje, znany z poprzednich części, Cliff Davenport. Jego badania wykazują, że wszystkie Kraby są zarażone śmiertelną chorobą (Smith nie może się do końca zdecydować - niby pisze o nowotworze, ale w kontekście  choroby zakaźnej). Powoduje to nieustanny ból i morderczą wściekłość atakujących skorupiaków.
Wobec odkrycia prof. Davenporta ludzkości pozostaje zatem po prostu poczekać, by agresorzy - niczym w Wojnie Światów, poumierali na śmierć. I w sumie do czekania i notowania poszczególnych krabich ataków sprowadza się oficjalny plan "walki z Krabami".
Kraby zaś atakują -  czasem kameralnie (cała grupa krótkich, ciętych scenek obyczajowych kończących się atakiem Krabów i śmiercią bohaterów - a to orgietka bogatej młodzieży z kąpielą na waleta w rzece, a  to wspólne wędkowanie ojca i syna, a  to w końcu nowy właściciel Cranlarich obchodzący okolice swego jeziora), a czasem spektakularnie (atak na zatłoczoną plażę, zawalenie mostu w Londynie, atak w tunelu na East Endzie).


Niby wszystko jest OK, niby ataki Krabów wciąż widowiskowe, nadto szokuje brutalność Smitha wobec swych bohaterów, (seryjnie w masakrach giną dzieci - makabryczna scena na plaży czy równie okrutna w płonącym tunelu East Endu), nawet sam Davenport nie uniknie ran - ale wszystko to jest dość przewidywalne i wtórne. Dodatkowo wszystko ciągnie się dłużej, niż w poprzednich częściach - Smith wraz z latami 80tymi zwiększył bowiem o jakieś 25 % objętość swych tomików.
Irytujący jest też fakt, że zachowanie kolejnych ofiar krabich ataków nie pozostaje w żadnej relacji z ogarniającą całą Wielką Brytanię apokalipsą. Świat się wali, Londyn płonie, media trąbią o zagrożeniu, a coraz to kolejni bohaterowie spacerują, kapią się, wędkują etc. - i w każdej chwili atak Krabów jest dla nich takim zaskoczeniem, jakby o niczym nie wiedzieli.
OK - jeśli kogoś bawiły wcześniejsze tomiki, to czyta się nadal z zadowoleniem, ale, no, bez szału - nawet uwzględniając smith-faktor. 6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dean R. Koontz - Północ 8/10

Whoah, ależ petarda! “Inwazja Porywaczy Ciał” spotyka “Wyspę Doktora Moreau” (oba te tropy sprytny Koontz wprost podał w powieści) czyli kol...