„Ci, Którzy Trwają” Tomasza Jacka Graczykowskiego, podszyty Lovecraftem action horror z detektywem revenantem (nieumarłym), prowadzącym brutalne, nadnaturalne śledztwo ku chwale mrocznych Przedwiecznych Mocy to jedno z najlepszych (jeżeli nie To Najlepsze) opowiadań wydanych w serii Sny Umarłych. W tomie „Na Krawędzi Mroku” autor przedstawia, obok tego właśnie tekstu, cały zbiór historii oddających hołd Mistrzowi z Providence. Historii bardzo udanych, przetwarzających charakterystyczne motywy fabularne, klimat, styl pisania w nową, intrygującą (i bardzo konkretnie straszącą!) jakość.
+
Już same tytuły nie pozostawiają cienia wątpliwości, a im dalej, tym mocniej widać inspirację twórczością Old Genta. „Zgroza W Provelence”, „Senior Rodu Colledrall”, „Śniący W Mroku”, „Ci, Którzy Trwają” czy „Zieleń Z Głębi Ziemi” - zasadniczą część opowiadań w tomie stanowią świadomie pisane pastisze lovecraftowskie, takie, można by napisać, „fanfiki”. Z tym, że to żaden zarzut! Graczykowski, wykorzystując zbliżone motywy i rozwiązania fabularne, operując podobnym rytmem i stylem narracji, potrafi zaintrygować czytelnika, wciągnąć go do swego wypełnionego kosmiczną grozą świata, stworzyć wrażenie, że oto czytamy jakiś zagubiony tekst samego H.P.L.
To wrażenie to efekt ciekawego zabiegu artystycznego. Popularne dla lovecraftowskich fanfików podejście polega na tworzeniu własnych (często banalnych) fabuł przygodowych i ozdabianiu ich elementami mitologii Cthulhu. Takie zabiegi grzeją serca zaprzysięgłych fanów (i graczy role-playowego CoC - można wykorzystywać je w kolejnych kampaniach ) ale mają niewiele znaczenia artystycznego. Tymczasem Graczykowski używa tylko nastroju i rytmu prozy Lovecrafta przy tworzeniu własnych opowieści, opowieści osadzonych w jego własnym świecie i opisujących jego własne koszmary.
Nie „macki” i niewypowiadalne imiona kolejnych kosmicznych bóstw, a duszny klaustrofobiczny klimat, zakazane księgi i skrywane mroczne tajemnice. Jest początek XX wieku (nieco wcześniej, niż u samego Old Genta). Anglia - „trójkąt” miast Mining. Mastern i Easting - gdzie kolejni „samotni w ciemności” bohaterowie (w opowiadaniach Graczykowskiego prawie nie ma interakcji międzyludzkich, tylko pierwszoosobowy narrator relacjonujący koszmary) stają do konfrontacji z tajemnicami otaczającego ich świata i z niewypowiedzianą grozą.
Właśnie, z grozą. Opowiadania Graczykowskiego łączą solidny warsztat z poważnym podejściem do tematu. Żadnych mrugań okiem, żadnej zgrywy czy postmodernistycznych zabaw w „krainy Lovecrafta” - tu wszystko jest pisane na poważnie z jedyną intencją - przerazić czytelnika. To 120 % horroru w horrorze.
Tom rozpoczyna „Spoczywaj W Pokoju”, szczególna wariacja na temat Ogara/Reanimatora. Dwu przyjaciół, makabryczny zakład polegający na wykopaniu i pochowaniu w innym miejscu świeżych zwłok, nastrój, nastrój i jeszcze raz nastrój a na koniec bardzo lovecraftowski twist.
Najdłuższe opowiadanie zbioru, „Zgroza W Provelence” łączy archetyp fabularny Widma Nad Innsmouth (samotny bohater przybywa to tajemniczej, opustoszałej miejscowości) z kosmiczno-roślinnym horrorem rodem z Wierzb Algernona Blackwooda (czy bardziej współcześnie - z Ruin Scotta Smitha). Nb. Graczykowski nie waha się, podobnie do samego Lovecrafta, recyclingu własnych pomysłów fabularnych powtarzając scenariusz „Zgrozy” w końcowej „Zieleni Z Głębi Ziemi”.
„Dziennik Philipa Derckheta” (znany ze Snów Umarłych 2019) to klaustrofobiczna, duszna opowieść o mężczyźnie uwięzionym w tajemniczej budowli w środku lasu. Na pozór pułapka wydaje się nie mieć żadnego wyjścia, co jakiś czas jednak w ścianach usłyszeć można dziwne szuranie, w końcu usilne poszukiwania pozwalają odnaleźć wąskie przejście…
Drugi dziennik „Adama Middletona” po raz kolejny wykorzystuje schemat fabularny opuszczonego miasteczka do którego przybywa tytułowy bohater by objąć spadek po zmarłym wuju, „Senior Rodu Colladrall” nawiązuje klimatem do cmentarnych opowieści Lovecrafta, a „Śniący W Ciemności” opowiadając historię zaginionego w lesie naukowca zaskakuje finałowym zapętlonym twistem.
+
Jednak trzeba przyznać, że co za dużo, to bywa niezdrowo. Po pewnym czasie kolejne pastisze lovecraftowskie zaczynają nieco nużyć powtarzalną scenerią i klimatem - znowu samotny bohater, znowu opuszczone miasteczko, znowu Mroczna Tajemnica. Na szczęście Graczykowski potrafi nadać świeżości swym pomysłom, potrafi wyjść poza własny schemat.
Po pierwsze jest w tomie klasyczne ghost story „Dom Opiekuna”, w którym kolejne dziewczynki znikają bez śladu w upiornym domu dziecka, są też przypominające prozę Stefana Grabińskiego „Fantomy Przeszłości”, gdzie nad grobem zamordowanej matki bohatera dopada koszmar minionych zdarzeń.
Ale najciekawsze efekty uzyskuje Graczykowski mieszając horror z rasowym science fiction.
Tak właśnie ma miejsce w „Czasie Zarazy”. Ludzkość w obliczu pandemii zombie decyduje się na Nuklearną Czystkę. Efekt jest pożałowania godny. Świat zmienia się w atomową pustynię, a nieumarli jak żerowali, tak żerują. Nadzieję daje tylko jeden sygnał z tzw. Szklanego Miasta, gdzie trwały prace nad szczepionką. Z misją wysłany zostaje samotny (no jasne…) najemnik. Czeka na nas klimat znany z "Ucieczki Z Nowego Jorku" - bohater kontra ponury, pełen niebezpieczeństw zombie-pokaliptyczny świat.
Schemat post-apo wykorzystuje też „Miasto, Którego Nazwa Nic Już Nie Znaczy”. Tym razem świat ginie w morderczej mgle, której opary niosą śmierć wszystkim żywym istotom. Jedynym ratunkiem są wystające ponad poziom tej mgły wieżowce w wielkich miastach, a jedynym pożywieniem ocalałych są….inni ludzie. Samotny (taaaa….) łowca rusza w ślad za wypatrzoną parą…
Dziwne wrażenie zostawia tekst „W Cieniu Krzyża”. W świecie przyszłości chrześcijanie są…..prześladowaną mniejszością (to efekt Świętego Oburzenia wywołanego przez kolejne wychodzące na jaw skandale kościelne). Nocą w opuszczonej szkole dziewczynka chce uratować kolegę przed brutalnym pobiciem - wszystko prowadzi do tragedii. Napisałem „dziwne wrażenie” bo w obecnej Polsce założenie wyjściowe może budzić irytację - kościół katolicki siłą i prokuratorską pięścią narzuca swe przekonania wszystkim, rządząca partia knuje, jakby tu za żarty z religii wsadzać….no, chyba lepiej by ten tekst wyglądał w Czechach, zeświecczonej Europie czy multikulturowej, lineralnej Ameryce. Autorowi jednak założenie wyjściowe spodobało się do tego stopnia, że całą powieść (pod tym samym tytułem) wydał. Mam na Kindlu, ale chyba sobie odpuszczę…
No ale - last but not least - najważniejsze opowiadanie zbioru, najlepsze, najstraszniejsze i najefektowniejsze - "Ci, Którzy Trwają”.
Jeszcze raz science fiction - tym razem niedaleka przyszłość. Były policjant poszukuje brutalnego seryjnego mordercy, zwanego, ze względu na charakterystyczne okaleczania ciał ofiar, Kolekcjonerem Twarzy. Wydaje się przewidywalne? OK, zacznijmy zatem od tego, że bohater jest "byłym" policjantem z uwagi na fakt że....nie żyje. Jego ciało zostało po śmierci ożywione przez ukryty w trzewiach ziemi, kosmiczny byt. Byt ten żywi się złem ludzkości, cierpieniem i krzywdą. To w potrzebie złożenia ofiary bóstwu bohater, niczym swoisty Dexter, łowi wszelkiej maści obrzydliwców. Metody jednak, jakimi dochodzi on do prawdy również niż z dobrem nie mają wspólnego....
Akcja pędzi na łeb, na szyję, trup ściele się gęsto, krew bluzga na prawo i lewo, a stężenie grozy i makabry wręcz szokuje czytelnika. O ile sam pomysł podziemnego przedwiecznego bóstwa ma charakter lovecraftowski, to całość opowiadania, pełna efektów gore i krwi w technikolorze bardziej przypomina drapieżny, energiczny styl Clive Barkera z czasów genialnych "Ksiąg Krwi” czy też założenia gry fabularnej „Kult”. Dla samego tego opowiadania warto cały zbiór nabyć!
+
Są autorzy, którzy stanowczo zasługują na więcej uznania, tacy trochę „schowani” wśród innych, głośniejszych, bardziej popularnych czy bardziej promowanych nazwisk. Do takich autorów należy właśnie Tomasz Jacek Graczykowski. „Na Krawędzi Mroku” to stanowczo zbyt mało honorowany i zbyt mało omawiany zbiór. Niniejszym staram się oddać mu choć trochę sprawiedliwości. Czekam niecierpliwie na kolejne książki!
PS.
Dla fanów H.P. Lovecrafta - to nie to, że „stay alert”, tu trzeba ASAP gnać do księgarni i kupić !(zwłaszcza, że wydawca - Phantom Books, kończy działalność).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz