piątek, 24 czerwca 2022

Czarny Pająk 8/10

Cykl „narodowych” antologii opowieści niesamowitych swą genezą sięga PRL. To wtedy, w połowie lat 70-tych PIW zdecydował się na zestawienie takiej serii. Właśnie w jej ramach ukazał się zbiór z języka niemieckiego, zatytułowany (od najdłuższego opowiadania w nim zawartego) „Czarny Pająk”.

Jako, że czasy obecnie dla literackiej grozy nastały lepsze, PIW zdecydował się na ponowne wydanie swej serii, jako część trzecia ukazały się właśnie „Opowieści niesamowite z języka niemieckiego”.


Jako że antologia zestawiona została jeszcze w PRL, ukazuje ona charakterystyczne dla ówczesnych czasów cele i sposoby promowania literatury niesamowitej, cele raczej historyczne i literaturoznawcze, niż stricte rozrywkowe. Stąd w kompilacji nacisk położony został z jednej strony na  Wielkich literatury niemieckiej (Goethe, von Kleist, bracia Mann, Heyse, a jako Ślązak wyróżnię dodatkowo wywodzącego się spod Raciborza romantyka - Josepha von Eichendorffa).

Po drugie, pojawią się także pisarze „gatunkowi”, tacy, którzy świadomie wybrali fantastykę i grozę jako pole swej ekspresji artystycznej. Tutaj przede wszystkim wspomnieć należy o E.T.A. Hoffmannie i jego serdecznym druhu, hrabim Friedrichu de La Motte Fouque, o wiedeńczyku Gustavie Meyrinku i na koniec o dwu - znakomitych!- autorach skażonych niestety romansem z nazizmem - Hannsie Heinzu Ewersie i Karlu Hansie Stroblu.

Wkład ww autorów w literaturę grozy jest nie do przecenienia, a zamieszczone w „Opowieściach” opowiadania to dzieła pomnikowe, zasługujące na bliższe omówienie


Ernst Theodor Amadeus Hoffmann - „Piaskun”  10/10 - brak skali! Bohater, Nathaniel, uciekając przed nadmiernym („wulgarnym”) realizmem otaczającego go świata (symbolizowanym przez "przyziemną" narzeczoną Klarę) zakochuje się  bez pamięci w córce swego sąsiada, pięknej niczym lalka Olivii Spalanzani, nie zważa przy tym na jej chłód  i brak emocji - dziewczyna jest małomówna, powściągliwa i całymi dniami bez reakcji wysłuchuje miłosnych zwierzeń młodzieńca. Nie słucha on dziwnych plotek ani ostrzeżeń, co doprowadzi w końcu do makabrycznego (ale i upiornie groteskowego) finału, w którym powróci prześladujący go od dziecka koszmar o tytułowym "Sandmannie" (w PRL dzieci znały go pod imieniem "dziadka piaskowego"), demonie wyrywającym swym ofiarom oczy. A do tego jeszcze dochodzi przewrotna, zupełnie w swej twistowości współczesna coda. 


"Piaskun" jest absolutnym arcydziełem proto-horroru, pomimo dwustu lat wciąż zachwyca, przeraża i manipuluje czytelnikiem. to jest lektura obowiązkowa dla każdego fana horroru - absolutny klasyk i KANON grozy. To właśnie dla tego opowiadania warto w ogóle zawracać sobie dzisiaj głowę Hoffmannem, którego nazwisko w XIX wieku stanowiło wręcz synonim „opowieści grozy”, ale którego inne utwory (no, poza znakomitą powieścią „Diable Eliksiry”, która winna być ASAP wznowiona!) dzisiaj nieco już trącą myszką.


Friedrich de la Motte Fouque był przyjacielem Hoffmanna (panowie swój krąg literacki nazwali „braćmi serapiońskimi”), znany jest najbardziej z romantycznej powieści grozy „Ondyna”, a w „Opowieściach” reprezentowany jest przez znakomite opowiadanie „Mandragora”  (8/10). To klasyczna już opowieść (R.L. Stevenson zripował jej fabułę w swym opowiadaniu „Diabeł W Butelce”) o magicznym acz przeklętym artefakcie, buteleczce z korzeniem mandragory, który obdarza swego posiadacza wszelkimi ziemskimi bogactwami, w zamian jednak żądając po śmierci duszy dla Piekła. Jedyne wyjście, by uniknąć potępienia, to sprzedanie flaszki za cenę mniejszą, niż cena zakupu. Co jednak zrobić, kiedy kupujący otrzyma „mandragorę” za jeden grosik? 

Sporo strachu,  nieco humoru, znakomity twist na koniec - „Mandragora” to urocza, świetnie napisana historia i mimo patyny czasu wciąż atrakcyjna lektura.


Jednak najważniejsze i „najmocniejsze” opowiadania zbioru napisali nie/sławni Hanns Heinz Ewers i Karl Hans Strobl. Straszna szkoda, że się im przydarzył ten „flirt” (tak to określmy) z nazizmem, przez to latami nie byli oni wydawani w PRL. „Czarny Pająk” był jedyną możliwością zapoznania się polskich fanów grozy z ich twórczością, a szkoda, bo pomijając paskudne afiliacje i wybory polityczne, obaj to „Opoweiści” to wybitni twórcy grozy; bardzo warto poznac ich dorobek. 


„Pająk” (11/10!) H.H. Ewersa to jedno z najbardziej fascynujących opowiadań grozy wszechczasów, (nb. jawna inspiracja dla lovecraftowskiego "Ducha Ciemności /Nawiedziciela Mroku”). W paryskim pokoju hotelowym, tydzień po tygodniu, dokładnie o tej samej porze dnia, popełniają samobójstwo trzej kolejni goście. Policja namawia bezdomnego studenta, by podjął ryzyko lokator. Pokój znajduje się pod dyskretną obserwacją (zostaje nawet poprowadzona do niego linia telefoniczna!), a bohater, zdeterminowany, by wyjaśnić zagadkę, prowadzi dziennik swego zamieszkania. 

Gdy bez większych wydarzeń mija pierwszy tydzień, gdy spokojnie płyną kolejne dni, wszyscy zaczynają mieć nadzieję, że fatalne wydarzenia ustały, tymczasem Wkrótce zaczyna obserwować tajemniczą nieznajomą z okna naprzeciwko....


No i Karl Hans Stobl wraz z opowiadaniem „Rozpustna Mniszka” (10/10).

Inżynier budowlany, pracujący przy rozbiórce starego klasztoru, badając jego historię dociera do mało budującej opowieści z przeszłości - miejsce to było istną jaskinią rui i poróbstwa, a  najgorsza sława otaczała niejaką siostrę Agatę (sic!). Lubieżna kobieta nurzała się w rozpuście z wszelkimi napotkanymi mężczyznami, i nawet  będąca efektem rozwiązłości śmiertelna choroba weneryczna nie powstrzymała jej dzikich ekscesów Gdy prawda wyszła na jaw, dziki Tłum z Pochodniami ruszył za mniszką z żądzą samosądu.


Inżyniera prześladują wyjątkowo realistyczne wizje Agaty umykającej przed rozwścieczonym tłumem. Przez kilka nocy mniszka znajduje schronienie w zakamarkach klasztoru, kiedy jednak budowlaniec w trakcie prac rozkuje tajne przejście, za jego pomocą mieszczanie dopadną siostrę Agatę i wymierzą jej srogą karę. Teraz duch mniszki zapragnie zemsty na winnym jej cierpienia inżynierze. O zgrozo, jego żona zaczyna się niepokojąco upodabniać do przeklętej…


Na początku najntisów, jak tylko skończył się PRL wyszły zbiory opowiadań „autorów przeklętych” - „Dama Tyfusowa” Ewersa i „Kościana Ręka” Strobla. Nakłady były tak duże, że do dziś łatwo nabyć na na allegro - naprawdę BARDZO warto (zupełnie niedawno wydawnictwo Golem przypomniało dwie powieści Ewersa, „Uczeń Czarnoksięski” i „Alrauna”, ale nakład był tak niewielki, że, przyznam, trudno je znaleźć w internecie).


Co więcej w zbiorze?

Przede wszystkim „Czarny Pająk” (9/10), najdłuższe opowiadanie antologii. Jego autorem jest szwajcarski duchowny Jeremias Gotthelf, z nastawienia zdaje się taki ówczesny Jędraszewski, twardy, konserwatywny i surowy.  Swoje mroczne kazanie („nie słuchajcie podszeptów Szatana, bądźcie bogobojni, spokojni, pokorni i ufni”) ubrał w znakomitą, przerażającą opowieść -  uciskani rolnicy, by zadowolić żądania swego pana feudalnego, zawierają pakt z Diabłem (świetny, zapowiadający „Rosemary’s Baby” motyw męża oddającego swe dziecko diabłu). Kiedy później chłopi chcę okpić Złego, ten wywiera na nich potworną zemstę - w twarzy oddanej Szatanowi służebnicy wykluwa się („Alien” vibe!) obrzydliwy, rozsiewający zarazę (modernizmu)  czarny pająk. 

„Kuba ty mnie nie maluj na kolanach ty mnie malu dobrze” - ksiądz Gotthelf swoje dzieło wykonał perfekcyjnie. Koszmarne jest to kazanie, ale uczciwie - totalnie przerażające.


To jednak nie koniec atrakcji. Uwagę przyciąga świetne „Germelshausen” Friedricha Gerstackera (8/10), klasyczna już opowieść o przeklętej wiosce, która tylko raz na 100 lat pojawia się na jeden dzień na powierzchni świata (miłośnicy prozy Stefana Dardy na pewno rozpoznają ten motyw, wykorzystany wprost w cyklu Czarny Wygon).

„Opowieść o Statku Upiorów” (7/10) Wilhelma Hauffa, to taki orientalny „latający Holender” (latający Arab?), w której przygodny podróżny trafia na pokład przeklętego okrętu, gdzie co noc rozgrywana jest ta sama tragedia, rzeź członków załogi (tym razem zadowoleni będą fani „Piratów Z Karaibów”).


Skoro już wywołałem tego Eichendorffa - jego opowiadanie, „Posąg Z Marmuru” (6/10) to pięknie napisana alegoryczna opowieść; kontrast poznanej przez bohatera niewinnej, czystej dzieweczki i wyuzdanej „marmurowej Wenus” jest metaforą „światowych rozkoszy” odrywających młodego  człowieka od „ścieżki prawości”.


Warto akapit poświęcić klasykom. Johann Wolfgang Goethe w „Historii Neapolitańskiej Śpiewaczki” opowiedział prostą, zgrabną historię o duchu byłego kochanka nawiedzającego po śmierci swą niewierną ukochaną. „Żebraczka Z Locarno” Heinricha von Kleista to całkiem straszna miniaturka, dosłownie jeden jump scare, gdzie duch tytułowej żebraczki mszcząc się za  krzywdę doprowadza do śmierci i pożaru zamku . 

W pamięć zapada też efektowna „wampiryczna” nowela noblisty Paula Heysego „Piękna Abigail” (nie, nie ta od Kinga Diamonda). Mężczyzna spotyka nocną porą w hotelowym pokoju swą miłość sprzed lat, i, porwany wspomnieniem, idzie z nią na nocną przechadzkę, która kończy się u bramy cmentarza…

Z opowiadań braci Mann lepszy jest „Pies” Heinricha, w którym duch mężczyzny wstępując w ciało ukochanego psa i szuka zemsty na swej niewiernej żonie.


Z pozostałych opowiadań warto tutaj przywołać ponurą baśń Ludwika Tiecka „Jasnowłosy Eckbert”, „Dom Bulemanna” Theodora Storma (mroczną wersję „Opowieści wigilijnej”, ze skąpym bogaczem uwięzionym w swym pustym domu wraz z potwornymi kotami i „Kochankę Szatana” Oscara Schmitza, pozbawioną elementów nadprzyrodzonych historię szczególnego wakacyjnego romansu. Pewien nauczyciel muzyki wpada w sidła tajemniczej, zamaskowanej niczym kochanka Szamoty damy, która, pociągana jego brakiem urody, traktuje go jak uosobienie Szatana. Mężczyzna z kolei w postaci zamaskowanej damy wyobraża sobie wszystkie znane kobiety; gdy przypadkiem przy kuracyjnym stole rozpozna swą partnerkę, erotyczny czar pryśnie… :-) 


+


PIWowska seria „narodowej grozy” to wielka atrakcja nie tylko dla fanów horroru ,ale dla każdego czytelnika ceniącego sobie dobrą literaturę. Wielkie nazwiska i słynne opowiadania, klasyczna proza i znakomicie strasząca groza. To się, mimo upływu czasu, mimo patyny wieków, wciąż znakomicie czyta.


Nie będę ani trochę obiektywny w ocenie tego wyboru. „Czarny Pająk” to jedna z pierwszych książek grozy, którą, dziecięciem jeszcze będąc, wyszukałem w swojej bibliotece, to tom w pełnym tego słowa znaczeniu „formatywny” dla mnie, kształtujący moje zainteresowania literackie na całe życie. Subiektywnie, dodając element emocjonalny, byłoby na pewno 10/10, a opowiadania Hoffmanna, Ewersa i Strobla poznać powinien każdy szanujący się fan grozy. KANON i jazda obowiązkowa.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dean R. Koontz - Północ 8/10

Whoah, ależ petarda! “Inwazja Porywaczy Ciał” spotyka “Wyspę Doktora Moreau” (oba te tropy sprytny Koontz wprost podał w powieści) czyli kol...