Czas szybko
płynie i pora już na kolejny, czwarty numer OkoLicy Strachu.
Reklamowany
jest on jako „wydanie specjalne”, na oko jednak wygląda podobnie
do swych poprzedników – część literacka, ze sporym tym razem
udziałem autorów obcych, wywiady i publicystyka.
Zacznijmy
od opowiadań. Na początek jest Piotr Kulpa i tekst z jego zbioru
„Teoria Rzeczy”, ale jako że zbiór czytany i oceniany będzie
odrębnie – dlatego lekturę rozpocząłem od opowiadania Roberta
Shearmana.
„Do
Diabła Z Tym Wszystkim” to świetny tekst (8/10). Opowieść o
przyjaźni zawartej w piekle pomiędzy zmarłym urzędnikiem a
przebywającym w tej samej piekielnej celi psem ...Hitlera przez
większość czasu wydaje się zabawną humoreską, by końcowym,
przerażającym twistem wgnieść czytelnika w fotel. Świetne.
Mój
ulubiony Guy N.Smith poradził sobie zaskakująco dobrze w „Pod
Niebieskim Kocykiem” (7/10), wariacji na temat „Czarnego Kota”.
Wiadomo, „kocie”opowiadania z reguły są dobre, GNS nic nie
wydziwiał tylko z typową dla siebie energią opowiedział historię
mściwego kota.
Niemniej
Gwiazdą Numeru jest sam Wielki Thomas Ligotti. Król depresywnego,
szaroburego weird fiction w genialnym opowiadaniu „Mam Szczególny
Plan Dla Tego Świata” (9/10) zaprezentował perfekcyjną, złowrogą
opowieść z cyklu tzw. „horroru korporacyjnego” (wszyscy
korpoludkowie powinni czytać Ligottiego na wyrywki). Szerzy dię
fala morderstw i wypadków, w których giną managerowie Korporacji,
która przeniosła swą siedzibę do spowitego w wieczną mgłę
Miasta. Tymczasem narrator, pracownik firmy, ma spotkać się na
naradzie z samym jej właścicielem. Absolutnie wspaniałe, ponure,
aczkolwiek z nutką weirdowego humoru. No i przypomina nieco rysunek
Gahana Wilsona, kiedy to na korpospotkaniu staruszek na mównicy
wyciąga karabin maszynowy i mówi „a teraz chciałem zrealizować
marzenie, które mnie nawiedzało od początku pracy w naszej
firmie”,
Niestety,
opowiadanie Morta „Przeklęte Bądż Dziecię” Castle okazało
się sporym zawodem. „Obóz Cyganów” (3/10) to smutna opowieść
z holocaustem w tle, tym razem dotyczącym Cyganów (jasne, jasne,
Romów, ale tytuł jest tytuł). Ja wiem, może Autor o historii ojca
Kolbe słyszał ? (w opowiadanej historii również dochodzi do
samopoświęcenia w obozie). Naturalnie, wszystko słuszne,
wzruszające, smutne, ale w opowiadaniu praktycznie nie ma grozy, a
główny pomysł nieprzekonujący. Licze, że powieść będzie
znacznie lepsza.
Również
„Ludzie Jak Psy” bardzo chwalonego przeze mnie po wspaniałych
„Dreszczach” Mariusza Wojteczka bardzo mnie zawiodły (2/10). Od
początku, jak tylko przeczytałem pierwsze zdania opowiadania,
błagałem, żeby nie okazało się, że byłego ubeka nachodzą
duchy pomęczonych przez niego ofiar. Moje błagania nie zostały
wysłuchane, pomysł wydał mi się do bólu banalny i przeciętnie
napisany. Na szczęście potencjał Autora mierzy się nie jego
najsłabszym, a najlepszym tekstem, dlatego „Ballady Morderców”
niecierpliwie czekają na półce swego czasu.
Marceliny
Lewandowskiej „Cień Zamku” (7/10) to intrygująca lektura.
Opowieść o szczególnym wakacyjnym romansie, który doprowadził
pewną dziewczynę na Dno Upadku Moralnego, może momentami zbyt
natrętnie trzyma się metafory kafkowskiego Zamku, ale ma w sobie
swoisty posmak „dziwaczności” (weird), szczególny mrok, głęboko
wnika w podświadomość. Niezła sprawa, choć wymagała nieco
przemyślenia.
Dwa
ostatnie opowiadania odwołują się nieco do twórczości
H.P.Lovecrafta. Mocno zawiodło mnie pierwsze z nich, Jacka Piekiełki
„Na Dnie Jeziora” (2/10). Opowieść o dziennikarzu, który w
leśnej głuszy odnalazł kultystów Smoka w ogóle mnie nie przekonała. Główny wątek akcji, śledztwo w sprawie ginącego w lesie drewna, wydał mi się mało ciekawy, a i główne rozwiązanie fabularne mnie nie przekonało. Skąd ci kultyści w polskim lesie ? Obawy mam o tyle większe, ze "Ciemne Siły" Autora czekają lektury...
Na poprawę nastroju jeszcze jeden ciekawy tekst, o dziwacznym tytule "Sulphuris Olfactus" (7/10), napisane przez Artura Jastrzębowskiego. Fabularnie ta opowieść o klątwie ścigającej zbyt ciekawych poszukiwaczy tajemnic dźwięczy echem lovecraftowskiego "Ogara", by w pewnym momencie bardzo zręcznie przejść w klimat rodem z "Harry Angela". Świetne zakończenie. Może warsztat Autora jeszcze trochę surowy, ale ogólne wrażenie bardzo dobre.
Część publicystyczną otwierają dwa interesujące wywiady z Wielkimi grozy - Ramseyem Campbellem i Edwardem Lee, a potem następuje zestaw świetnych tekstów : przede wszystkim wyrastająca na gwiazdę części publicystycznej Olga Kowalska, kontynuująca tematykę kanibalistyczną, tym razem bardziej koncentrując się na nihilistycznej filozofii zawartej w dziełach markiza de Sade, Piotr Borowiec kończący swój cykl o grozie wiktoriańskiego Londynu (w ujęciu M.R.Jamesa, Bensona i naszego Władysława Reymonta), a także Magdalena Kamińska, analizująca interesująco wątki światopoglądowo polityczne w kinie grozy na przykładzie głośnego filmu "VVitch" oraz, generalniej ,motywu kinowych zombie.
Szczególną uwagę przyciągnął jednak naukowy artykuł Krzysztofa Grudnika, poszukujący definicji granic literatury niesamowitej. Okazuje się, że w Polsce również można napisać tekst stricte naukowy unikając ciężkiego, hermetycznego żargonu akademickiego. Jasne, lektura wymagała skupienia i uwagi, ale główna myśl Autora była precyzyjnie wyłożona a argumentacja ciekawie podana. Aż możnaby się posprzeczać nieco z granicami wytyczanymi przez niego dla literatury niesamowitej :-) (widzę te granice trochę "księdzochmielowsko" - niesamowite, czy, szerzej grozowe, jest to co za niesamowitość i grozę jest powszechnie uznawane (tak ! Psychoza, tak ! Dziewczyna Z Sąsiedztwa ! tak ! American Psycho).
Wspaniała przygoda - taka lektura dobrego magazynu. Gnam czytać piątą część !
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz