“Uzumaki” (Spirala), to kultowa manga, przerażajacy, wielowątkowy body horror z lovecraftowskim twistem przechodzący stopniowo w klimaty apokaliptyczne i, w końcu w post-apo, rzecz absolutnie kanoniczna, największy (choć abolutnie nie jedyny!) powód do chwały dla jej autora - Junji Ito.
+
Mieszkańców nadmorskiego miasteczka Kurozou opanowuje szczególna obsesja, psychoza na tle kształtu spirali. W szeregu koszmarnych, obrzydliwych epizodów obserwujemy losy kolejnych opętanych nią ludzi.
Rozpoczyna się tragedią rodziny chłopaka głównej bohaterki. Jego ojciec ginie tragicznie, skręcając (dosłownie!) swe ciało w spiralę w beczce do prania, matka zaś popada w obłęd i popełnia samobójstwo, wbijając sobie nożyczki w ucho (jak odkryła, wewnątrz ucha schowana jest spirala ucha wewnętrznego…).
Akcja kolejnych odcinków ukazujących rozprzestrzenianie się szaleństwa toczy się wśród młodzieży z okolicznego liceum. Pojawia się pewna dziewczyna kryjąca pod grzywką spiralną, rozrastającą się do monstrualnych rozmiarów bliznę, para zakochanych skręca się w spiralną pętlę i niknie w morzu a włosy nastolatek skręcają się w upiorne spiralne loki, pochłaniające ich energię życiową. W kolejnych dniach szkolny prankster ginie w strasznym wypadku samochodowym, wkręcony (spiralnie…) pod kołami samochodu, inny uczeń przekształca się zaś powoli w … ślimaka ze spiralną skorupą na plecach (yikes!)
Pewnego dnia bohaterka ratując swego młodszego brata przed emitowanym przez lokalną, (pełną spiralnych schodów…) upiorną latarnię morską, palącym (spiralnie skręconym), światłem ulega poparzeniu i trafia do szpitala w Kurozou. Tam jest świadkiem potwornych wydarzeń, kiedy to przywiezione na obserwację, pogryzione przez rój (spiralny!) komarów ciężarne kobiety nocą wychodzą na żer, same głodne ludzkiej krwi…
Stopniowo zmienia się ton opowieści “Spirala” krok po kroku z body horroru zamienia się w post-apo. Szereg (spiralnych ofkors) huraganów obraca Kuruzou w ruinę, w której grasują bezwzględne bandy unoszących się na powietrznych falach tajfunów chuliganów. Coraz więcej osób zamienia się w ślimaki, a pozostali mieszkańcy tłoczą się w kilku starych barakach, które od lat wyróżniały się wśród nowoczesnej architektury miasta, a teraz, jako jedyne, są w stanie przetrwać uderzenia kolejnych wichur. Wraz z brakiem miejsca i koszmarnym (ponownie body horror) zatłoczeniem baraki są stopniowo rozbudowywane i powiększane.
Rozrastające się budowle przybierają pomału formę gigantycznej Spirali…
+
Absolutnie genialne, absolutnie przerażające! “Uzumaki” łączy w sobie makabrę, ekstremalny body horror - mutacje, transformacje, okaleczenia, weird, science fiction, a na końcu przechodzi w nihilistyczną, ponurą apokalipsę. Wszystko zaś jest tym bardziej porażające, że wyrysowane precyzyjnymi, chłodnymi rysunkami. Medium, jakim jest komiks, drastycznie potęguje wrażenie i dodaje + 10 punktów do przerażenia. Kreska Ito potrafi oddać z takim szczegółem najgorsze mutacje i obrzydlistwa najbardziej szalonych deformacji cielesnych, że co i rusz żołądek podchodzi do gardła a w głowie budzi się panika.
Poszczególne rozdziały to samodzielne historie, kończące się zawsze finałową erupcją makabry, jakimś przeraźliwym dla umysłu i oczu czytelników jump-scarem. Początki to naprawdę ekstremalne przypadki body horroru. Skręcający się w paroksyzmach, umęczeni ludzie, mutująca w wirującą spiralę nastolatka, skaczący na spiralnej sprężynie, gnijący kadłubek żywego trupa, nastolatki zmieniające się w ślimaki, no bueeee….momentami robi się naprawdę niedobrze, a cały czas jest totalnie creepy - Uzumaki naprawdę straszy w sposób totalny i prawie nie łagodząc napięcia. Ma na to wpływ nowelowa konstrukcja wymuszająca w każdym kolejnym odcinku kolejne spięcie fabularne, kolejną erupcję grozy i makabry.
Ciekawa, warta podkreślenia jest szczególna schizofrenia mangi. Z jednej strony mamy do czynienia z absolutnie dorosłym, koszmarnym cielesnym horrorem, adresowanym wyłącznie do dorosłych czytelników, z drugiej fabuła, koncentrująca się wokół przygód pary nastolatków długimi okresami ma charakter high school dramy, z charakterystycznymi dla takich opowieści elementami, romansami, rywalizacjami, relacjami uczniowie-nauczyciele itp.
Po dotarciu na etap “szpitalny” stężenie grozy i makabry osiąga absolutne szczyty - jest tak przerażająco, że praktycznie nie sposób było utrzymać ten sam poziom napięcia. Stąd też od tego momentu manga przechodzi płynnie w kierunku science-fiction i post-apo. Nie traci jednak nic a nic na jakości; prowadzi do wspaniałego, ponurego niczym carpenterowski “The Thing”, nihilistycznego finału.
Mimo faktu, że komiks nie jest dobym medium do oddawania niuansów emocjonalnych i psychologicznych, że, zwłaszcza w opowieści tak wizualnej jak “Uzumaki” kolejne groteskowe, upiorne kadry przyciągają gros uwagi czytelnika, udało się Junjiemu Ito umiejętnie zbudować postaci pary głównych bohaterów. W trakcie lektury współczujemy z nimi, troszczymy się o ich los, z narastającą obawą przewracamy kolejne strony.
Rzecz kultowa w pełnym tego słowa znaczeniu. KANON literackiej (komiks to też literatura!) grozy, przerażający i obrzydzający jak diabli.
PS.
Powstał film “Uzumaki” - jest on przez fanów mangi krytykowany na potęgę, a głównym zarzutem jest “spłycenie fabuły”. Nie zgadzam się z tym - to jakby spłycenie fabuły zarzucać filmowemu “Rękopisowi Znalezionemu W Saragossie”. Twórcy filmu nastawili się bardziej na weidrowo-body-horrorową część pierwszą, porzucając drugą, apokaliptyczną część komiksu.
W ogóle struktura “Uzumaki” bardziej pasowałaby do formuły serialu - zawiera ona szereg wyraźnie od siebie oddzielonych, dość niezależnych fabularnie przygód, dopiero na końcu tworzących większą całość. Moim zdaniem warto i przeczytać mangę i zobaczyć film.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz