czwartek, 25 lipca 2019

Leslie Alan Horvitz Krwawy Księżyc 3/10

"Krwawy Księżyc" to książka bardzo rozczarowująca, zamiast energicznego pulp horroru otrzymujemy kiepsko napisany i skonstruowany thriller medyczny z bladym wątkiem sensacyjnym.
+
W USA ma miejsce seria niewytłumaczalnych, absurdalnych zbrodni. Sprawcy w chwilę po ich popełnieniu zapadają na nieznaną chorobę. Badania laboratoryjne wykazują obecność nieznanego wirusa atakującego mózg i prowadzącego w przeciągu paru tygodni do śmierci. Sprawa trafia do specjalizującej się w chorobach zakaźnych agencji CDC, tymczasem ma miejsce napad na laboratorium prowadzące badania; zamordowana zostaje jedna z pracownic a próbki wirusa wykradzione.
Kolejne ogniska choroby pojawiają się w okolicach luksusowego górskiego kurortu Shadow Pines. Prowadzący śledztwo epidemiolodzy z CDC żądają zamknięcia ośrodka, właściciele jednak, mając na względzie planowany wielki turniej golfowy, chcą to uniemożliwić. W tym celu zatrudniają cynicznego prawnika, szukającego wszelkich sposobów nacisku na badaczy.
+
Przeciętny pomysł, mało zgrabna konstrukcja całości, brak napięcia fabularnego i drętwy styl - "Krwawego Księżyca" nie ma za co pochwalić. 
Zacząć trzeba od tego, że autor nie bardzo czuje horror jako gatunek.  Za grozę odpowiadać ma morderczy szał, jaki opanowuje zarażone ofiary. Pomysł ten dawał nadzieję na zgrabne jump scare'y,  jednak zaraz został zarzucony i później w powieści już prawie nie powraca. W rezultacie "Krwawy Księżyc" w ogóle nie straszy. A wszystko dlatego, że Horvitza  bardziej  interesujące są wirusy i działalność CDC (tak przynajmniej można wywnioskować próbując prześledzić jego późniejszą karierę literacką. Gos uwagi w książce poświęca on samej agencji, biologom badającym zagrożenie, ich wzajemnym relacjom i motywacjom. Usiłuje też (choć niezbyt zgrabnie) wpleść w to wątek sensacyjny, oprycha nasłanego przez właścicieli kurortu obawiających się odpływu gości.

W powieści występuje zbyt dużo postaci, niestarannie skonstruowanych i plątających  się chaotycznie po jej stronach. Na dodatek w rezultacie niezbyt sprawnej narracji bywa, że czytelnik  musi sobie przypominać kto, z kim, gdzie i po co przebywa w danej scenie. 

Niestety, nie polecam - powieść zupełnie nieudana.

PS.
Wątki zbliżonych do powieści Horvitza pojawiło się w serialu Helix. Był w nim i wybuch śmiertelnego wirusa, morderczy szał, w jaki wprawiał on zarażone ofiary, byli i dzieli badacze z CDC usiłujący panować chorobę. Z kolei inny film, "Bloody Moon", nie ma z "Krwawym Księżycem" nic (poza tytułem oczywiście) wspólnego - to nieco zwariowany slasher spod ręki niesławnego Jesusa Franco. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dean R. Koontz - Północ 8/10

Whoah, ależ petarda! “Inwazja Porywaczy Ciał” spotyka “Wyspę Doktora Moreau” (oba te tropy sprytny Koontz wprost podał w powieści) czyli kol...