Udany polityczny pulp horror osadzony w realiach późnego ZSRR, oparty na ciekawym, oryginalnym pomyśle wyjściowym, wypełniony dużą ilością akcji i jump scare'ów.
+
Niespodziewanie umiera pierwszy sekretarz KC KPZR (w tekście błędnie nazywany "sekretarzem generalnym"). Prominentni działacze partii potrzebują nieco czasu, by zdecydować, kto obejmie po min schedę, nadto zbliżają się ważne rozmowy międzynarodowe. Wpadają więc na szalony (godny pióra Guya) pomysł - przy pomocy zatrudnionego przez KGB medium...wskrzeszają zmarłego polityka.
Wkrótce okazuje się, że to nie był najlepszy pomysł. Powstały z martwych sekretarz w niczym nie przypomina kulturalnego, planującego rozbrojenie i odprężenie polityka, jakim był za życia. Przeciwnie, w kraju natychmiast rozpętuje brutalny terror anty-religijny, prześladuje Żydów a swą konfrontacyjną wobec Zachodu polityką zmierza wyraźnie w kierunku wywołania III wojny światowej.
Próbując naprawić swój błąd, pozostali członkowie Biura Politycznego organizują raz za razem zamachy na życie tyrana. Wszystkie one kończą się jednak niepowodzeniem. Giną w nich zamachowcy, spiskujący zmuszani są do samobójstwa, demoniczny zaś sekretarz rośnie w siłę.
Ostatnią nadzieją jest pewien funkcjonariusz KGB, delegowany do ochrony polityka. Plany zamachu ułatwia fakt, że kochanka ochroniarza, kochanka, znana aktorka operowa Moskwy, wpadła w oko sekretarzowi.
+
Paliwem do "Szatana" były prawdopodobnie autentyczne wydarzenia mające miejsce w ZSRR w połowie lat 80tych po śmierci 1 sekretarza KC, Leonida Breżniewa (w krótkim czasie stanowisko to zajmowali, jeden po drugim, Jurij Andropow i Konstantin Czernienko - obaj zmarli po kilku miesiącach sprawowania władzy). Guy bazując na tym wymyślił bardzo wciągającą (aczkolwiek faktograficznie nonsensowną) fabułę o demonie wcielającym się w ciało zmarłego polityka i brutalną polityką zmierzającym do atomowego końca świata.
Filip Rutkowski w swej recenzji "Szatana", chwaląc tak ciekawy pomysł wyjściowy jak i sprawność narracyjną słusznie przyrównał "Szatana" do prozy Mastertona (technicznie o wiele przecież lepszej od nastiesów Smitha). Powiązanie zimnowojennej polityki z horrorem budzi również skojarzenia z innym pulpowym gwiazdorem - Brianem Lumleyem i jego serią "Nekroskop".
Tak czy inaczej - "Szatana" czyta się zaskakująco wręcz dobrze. W powieści dzieje się dużo, trupy zamachowców ścielą się gęsto, demoniczny tyran budzi grozę i przerażenie. Fajne są subploty z nawróconą żoną kgbowca i jego kochanką aktorką.
Trochę ten żar gaśnie pod koniec powieści. Akcja zaczyna się kitwasić, wątki rwać i zmierzać donikąd a końcowa - chyba - apokalipsa jest już opisana tak kiepsko, że w sumie nie bardzo wiadomo, jak i dlaczego to wszystko się skończyło.
Ale przy pulpie to niewielkie zastrzeżenia - co do zasady #smithoweświry będą miały dobrą zabawę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz