piątek, 15 marca 2024

Thomas Tryon Pan Żniw 8/10

“Ucieczka na wieś” kończy się czołowym zderzeniem z sekretnym, prastarym kultem - “Pan Żniw” znakomicie łączy znane i popularne motywy literatury grozy, czyniąc to w tak elegancki sposób, że sporo czytelników gotowe będzie na pierwszy rzut oka uznać powieść Tryona za niepokojącą powieść mainstreamową i dopiero mroczny finał otworzy im oczy.


+

Zaczyna się zupełnie jak w programach telewizyjnych na kanałach lajfstajlowych.  Bohater, Ned, szef działu reklamy wielkiej nowojorskiej firmy rzuca męczącą pracę w korbo, zabiera żonę i chorą na astmę córkę i wyprowadza się na wieś, do miejscowości Cornwall Combe by tam wieść swobodny wiejski żywot malarza freelancera.


Cornwall Combe to mała, trochę osobliwa wioska, w której “bardzo ceni się tradycję”. Wszyscy sąsiedzi są bardzo mili; najbliższa sąsiadka, pani Dodd, otacza nowo przybyłych pomocną opieką, jej mąż, ociemniały profesor Dodd zabawia naszego malarza inteligentną konwersacją a będąca kimś na kształt nieoficjalnego przywódcy mieszkańców wdowa Fortune pomału wciąga ich do lokalnych zwyczajów i wydarzeń. Najważniejszym z nich jest święto plonów, coroczna ludowa impreza podczas której wybierani są panujący przez kolejny rok Pan Żniw i Panna Kukurydza. 


Wdowa Fortune zajmuje się ziołolecznictwem, ma przy sobie różne wywary i maści, którymi pomaga w dokuczliwych dolegliwościach i, generalnie, poprawia samopoczucie i witalność mieszkańców Cornwall Coombe. Jej moc nie ogranicza się jednak jedynie do drobnych schorzeń; pewnego dnia wdowa ratuje przed śmiercią córkę Neda, kiedy tej, niewytłumaczenie, kończy się inhalator podczas ciężkiego ataku astmy. 


Gdzieś na samym marginesie tej słonecznej, letniej historii mroczą się małe chmurki. Gdzieś w oddaleniu od wsi stoi opuszczony nagrobek pewnej dziewczyny, której śmierć otacza  zmowa milczenia, nadmiernie wścibski domokrążca pewnego dnia znika bez śladu, a, odnaleziony po wielu dniach, jest niemy(ktoś mu wyciął język) i oszalały ze strachu. Na dodatek wyznaczony do objęcia roli kolejnego Pana Żniw młody chłopiec córa bardziej burzy się i buntuje przeciw wyznaczonemu zadaniu, coraz głośniej odraża się, że ucieknie do miasta i będzie żył nowocześnie - a takie pogróżki budzą niepokój wśród mieszkańców.


Między Nedem a pracującą na poczcie Tamarą Penrose zaczyna nawiązywać się szczególna relacja; z jednej strony upośledzona, trochę demoniczna, córka Tamary Missy manifestuje niechęć do mieszczucha, z drugiej mama zaczyna go niedwuznacznie uwodzić. Ned kocha żonę i początkowo opiera się wdziękom atrakcyjnej wdowy, no ale krew nie woda i coraz częściej nawet niechcący łapie się na tym, że przygląda się kobiecie.


Tymczasem zbliżające się święto Pana Żniw powoduje z jednej strony narastającą ekscytację mieszkańców, z drugiej coraz większy niepokój Neda. Czy młody Worthy faktycznie wyjechał do miasta? Dlaczego grób zmarłej dziewczyny jest tak zaniedbany a pamięć o niej wyparta? Jak umarł mąż wdowy Fortune? Co tak naprawdę spowodowało ślepotę profesora Dodda??? Kolejne zadawane pytania, grzebanie w przeszłości, kolejne coraz bardziej niepokojące hipotezy i podejrzenia powodują, że nastawienie mieszkańców Cornwall Combe do mężczyzny staje się coraz bardziej niechętne. Kiedy już nawet wdowa Fortunę traci cierpliwość, Ned zaczyna planować  wyprowadzkę i powrót do miasta. Tylko że nie skonsultował swych pomysłów z żoną i córką, a one mogą mieć zupełnie inną agendę….


+


Ach, ten Tryon! Jakże on dobrze pisał, jaka szkoda, że tak naprawdę jego grozowy dorobek to tylko dwie powieści - “Ten Drugi” i właśnie “Pan Żniw” - historie z jednej strony zakorzenione w literackim horrorze, z drugiej - rasowe mainstreamowe “amerykańskie powieści”, o znakomitej pozagatunkowej jakości literackiej.


Właśnie, mainstream… “Pan Żniw” to już nie jest slow-burner, to przez większość czasu no-burner,  ot - tacy trochę seventiesowi “Chłopi”. Amerykańska wieś, kukurydza, rolnicy, rytm życia i przyrody, a do tego miejska rodzina zachwycająca się otoczeniem i miłym sąsiedztwem. Gdzieś zupełnie na marginesie niespiesznej, rozlewnej niczym słoneczne letnie popołudnie, opowieści migają, dosłownie na mgnienie oka, jakieś niepokojące szczegóły. Tempo jest do tego stopnia niespieszne, że chwilami można popaść w lekkie znudzenie - “no dobra, ale będzie się tu w końcu Coś Działo?”


Są ciekawe portrety psychologiczne - rodzina Neda, Doddowie, Worthy Pennington, ale groź uwagi kradnie kapitalna kreacja Wdowy Fortune, na codzień miłej starszej pani z pękami ziół niosącymi ulgę w różnych dolegliwościach, ale czasem, kiedy chmura przebiega przez  rozpromienione babcine oblicze, budzącej postrach silnej przywódczyni. 

No a sam Ned to też ciekawsza para kaloszy… przez cały czas nasz, wydaje się, protagonista (jego oczami poznajemy wszystkie wydarzenia), nagle, w końcówce zachowujący się coraz bardziej dziwacznie, aż do naprawdę szalonego epizodu, kiedy to czytelnik zaczyna podejrzewać, że może nie jest on do końca wiarygodnym narratorem tej historii?


Ale jak już powieść jest naprawdę blisko końca, to wtedy przychodzi pora jedno wielkie głośne jebudu;  dosłownie z każdą chwilą jest mroczniej i zimniej i genialniej. Rewelacyjne jest to połączenie klimatów pogańskich, druidycznych z “udawaną” religią i  z rasowymi nowoangielskimi wiedźmami. 


Tak wyważony balans, tak ekstremalna  moc zakończenia,  dosłownie kapinkę niżej stawiam, niż debiutanckiego “Tego Drugiego”, bo tam był superświeży pomysł i obłędny twist, a tutaj nieco łątwiej przewidzieć kierunek opowieści (“Wicker Man” nisko się kłania, podrasowany “Loterią” Shirley Jackson i, generalnie, klimatem druidzkich legend). Ale naprawdę, kapinkę!


King, pisząc “Dzieci Kukurydzy” chyba miał “Pana Żniw” z tyłu głowy - choć obie opowieści poszły w innych kierunkach, no i Tryon osiągnął znaczne większe głębie znaczeń (miał też przyznać trzeba, znacznie więcej miejsca - “Pan Żniw” to porządna, blisko 500 stronowa cegła).



PS.

Jest podobno serial z Bette Davis w roli wdowy Fortune. By się obejrzało, nie powiem.


PPS.

Fani “Inkuba” Artura Urbanowicza powinni sięgnąć po “Pana Żniw” koniecznie. Mała wieś, tajemnice, samotna starsza pani - “wiecie o co chodzi”. Przy czym Tryon mógłby Artura jeszcze wiele nauczyć z dwuznacznego taktowania opowieści :-)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dean R. Koontz - Północ 8/10

Whoah, ależ petarda! “Inwazja Porywaczy Ciał” spotyka “Wyspę Doktora Moreau” (oba te tropy sprytny Koontz wprost podał w powieści) czyli kol...