Gdyby "Carnosaur" powstał PO "Parku Jurajskim" wszystko byłoby na swoim miejscu - pulpowy horror sięga i kopiuje przebojowy pomysł. Ale jest na odwrót - "Carnosaur" Harry Adama Knighta wydany został w 1984 roku, na 6 lat przed hitem Michaela Crichtona.
Niewielkim angielskim miasteczkiem wstrząsa fala straszliwych wypadków - kilka osób zostaje wręcz rozszarpanych przez nieznane dzikie zwierzę. Władze szybko ustalają, że sprawcą był tygrys syberyjski, który uciekł z pobliskiego prywatnego zoo miejscowego mulitmilionera. Uwagę badającego sprawę reportera zwraca relacja ocalałego z masakry dziecka, według którego masakry dokonał dinozaur.
Dziennikarz usiłuje dostać się do zamkniętego dla obcych zoo. W tym celu uwodzi niewyżytą seksualnie żonę milionera (w końcu czytamy pulpę) i przy jej pomocy w końcu trafia do posiadłości. Wszelki podejrzenia znajdują swe potwierdzenie. Reporter zostaje schwytany a właściciel, w szalonej mowie godnej przeciwników Bonda wyjawia przed nim swój plan odtworzenia dominacji dinozaurów, które zawładną ziemią po nieuniknionej wojnie nuklearnej. Oczywiście do czasu hodowla musi pozostać tajemnicą, zatem reporter (oraz w międzyczasie również schwytana jego dziewczyna) muszą zginąć.
W międzyczasie jednak zawiedziona w swych nadziejach pokładanych w młodzieńcu żona milionera uwalnia wszystkie dinozaury.
Dalej jest praktycznie tak samo jak w "Jurassic Parku", dzikie, krwiożercze bestie ryczą, biegają i pożerają wszystkich napotkanych ludzi, co daje Knightowi asumpt do serii udanych opisów gore. Są nawet pamiętne velociraptory (tutaj znane deinonychusami).
Koniec końców wojsko i policja opanowują sytuację a młoda para, choć ciężko doświadczona w bojach z dinozaurami, patrzy Z nadzieją w przyszłość.
Z jednej strony wątpię, czy Crichton w ogóle miał styczność z angielską pulpą horrorową, z drugiej zaś podobieństwo rozwiązań jest zaskakujące. Naturalnie w "Carnosaurze" więcej jest makabry, więcej koncentracji na elementach exploitation (sex & violence) i, generalnie, mroczniejsza tonacja całej opowieści, ale główne punkty historii - szalejące dinozaury, w tym velociraptory i tyrannosaurus, są praktyczie identyczne.
Na uznanie zasługuje też sprawność narracyjna Knighta - książka jest bardzo dobrze napisana.
Czy są jakieś wady ? Praktycznie nie ma, no, może brakuje trochę w "Carnosaurze" iskry szaleństwa - czegoś totalnie przesadzonego, charakterystycznego dla takich horrorów. Powieść rozwija się sprawnie, przewidywalnie, jest po wiktoriańsku poukładana. Można to traktować jak zaletę, mnie trochę zabrakło campowego odlotu. Za sam pomysł powinno być 10/10, ja ostatecznie jednak uznałem, że 7/10 - oznaczające porządną robotę i dobrą zabawę, będzie odpowiedniejsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz