W całym genialnym cyklu Pierwszego Prawa część najgenialniejsza - Zemsta, swoisty retelling Kill Billa w realiach grimdark fantasy zapiera dech pędem fabuły, bezlikiem przygód, szokującymi twistami, kapitalnymi bohaterami, świetnymi dialogami i zbójeckim humorem. Chyba najlepsza znana mi powieść fantasy, plain&simple.
+
Świat powieści to świat znany z trylogii Pierwszego Prawa, akcja toczy się kilka lat po wydarzeniach tam opisanych, występują nawet niektóre znane już postaci, aczkolwiek przygoda jest całkowicie odrębna od głównej sagi i świetnie wypada jako standalone.
Styria, czyli takie renesansowe Włochy. Wielki książę Orso (Kill Bill)walczy z Ligą Ośmiu Miast, jego główną siłą oddział najemników Tysiąc Mieczy na którego czele stoi słynna Monza Murcatto (Czarna Mamba). Sukcesy pięknej kondotierki są duże, tak duże, że książę zaczyna w pewnym momencie obawiać się, czy aby nie pokusi się ona o pełną pulę - innymi słowy nie strąci go z tronu (w końcu w taki właśnie zdradziecki sposób doszła do władzy jego rodzina). Najlepszym zatem wyjściem jest zdradzić jak pierwszy - i zgładzić niczego się nie spodziewającą ofiarę.
Monzy cudem udaje się przeżyć zdradziecki atak, w którym ginie jej ukochany młodszy brat, a
dalej sprawa jest już jasna - zdradzona najemniczka zaprzysięga księciu Orso i jego pomagierom śmierć, tworzy własną “Arya deathlist” i, kompletując zbójecką drużynę, rusza w ślad za swymi kolejnymi ofiarami.
W skład kompanii wchodzą barbarzyński wiking Caul Dreszcz (znany już z Pierwszego Prawa) który w chęci zmiany swego postępowania “na lepsze” i porzucenia zbędnej przemocy, której pełno w jego ojczyźnie przybywa do Styrii, pozbawiony skrupułów truciciel Morveer ze swą młodą, równie pozbawioną skrupułów pomocnicą i seryjny morderca Przyjazny z obsesją na punkcie liczb. Na dalszym etapie przygód dołączy również kolejny ziomek z Pierwszego Prawa, były szef Tysiąca Ostrzy i były opiekun Monzy, teraz pogrążony w nałogu alkoholowym najemnik Nicomo Cosca.
Mściciele podróżują po styryjskich miastach i, zgodnie z planem Monzy, mordują kolejne ofiary z listy. Pierwszy na niej jest ochroniarz księcia, dosłownie zatłuczony przez rozwścieczoną najemniczkę młotkiem, drugi to Mauthis, bankier od Valint&Balk (jeszcze jeden znajomy z czasów sagi), mimo najdalej posuniętych środków ostrożności otruty przez chytrego Morveera (wraz z wszystkimi innymi pracownikami banku - jak powiedział truciciel “nie wiedziałem którą księgę zatruć, więc zatrułem wszystkie…”).
Orso jest wprawdzie niemoralny, ale nie jest niemądry. Szybko orientuje się w zemście Monzy i wysyła jej śladem kolejnych, coraz bardziej niebezpiecznych, zabójców.
A “czarna kompania” tropi kolejnych wrogów, kolejnych zdrajców z listy śmierci, a każde kolejne zabójstwo jest coraz bardziej spektakularne i coraz bardziej przyciągające uwagę…
+
W blurbie okładkowym George R.R. Martin pisze o “Hrabim Monte Christo”, ale, jeszcze raz powtórzę, celniejsze będzie porównanie “Zemsty” do do “Kill Billa”. Zamiast znanej z powieści Dumasa misternej, knutej za plecami ofiar intrygi, której efektem ma być moralny upadek i klęska ofiar, mamy tutaj do czynienia z pędzącą na oślep akcją bezpośrednią, mnóstwem przemocy, efektownymi twistami, jadowitymi one-linerami, czarnym humorem i znakomitym filmowym montażem (Abercrombie był kiedyś montażystą filmowym, zresztą… - zwróćcie uwagę na scenę intymną Monzy i Caula…zachwycający montaż) - ma się wrażenie, jakby się oglądało film fantasy zrealizowany przez Quentina Tarantino czy innego Guya Ritchie.
Nie wiem, czy czytałem książkę z równie porywającą fabułą, równie szybką i nie pozwalającą na odłożenie lektury na bok. Cały czas chce się gnać naprzód, twisty potrafią wbić w glebę (pierwszy, i to taki naprawdę zonkus maximus, leci na już pierwszych stronach, kiedy w środku łagodnej akcji , dosłownie na przestrzeni jednej linijki tekstu zaczyna się rzeź), no a te postaci!!!
Piękna mimo kalectwa, ale jednocześnie okrutna, mściwa, skrywająca swe mroczne tajemnice Monza, początkowo optymistyczny i nastawiony pokojowo, z biegiem fabuły coraz bardziej gorzkniejący, zmieniający się w mordercze monstrum Dreszcz, przewrotny truciciel Morveer, jeszcze bardziej przewrotny Nicomo Cozca (co to jest za kreacja! Znamy faceta już z Pierwszego Prawa, ale tutaj naprawdę rozwinął skrzydła) - wspaniali, naprawdę wspaniali; mimo tego, że “Zemsta” to przygodowa adrenalinówka napędzana akcją, wszystkie. występujące w niej postaci są świetne, zapadające w pamięć, przyciągające uwagę.
Organizacja fabuły jest wzorowa, poukładana niczym w wojsku - siedem ofiar, siedem części, sześć miast (powieść zaczyna się i kończy w stolicy Styrii), a dodatkowo przed każdą częścią jest krótki flashback obrazujący dorastanie Monzy i jej drogę prowadzącą do obecnej pozycji.
Nie nazwę tego zarzutem, ale jak to u Abercrombiego, magii - zero, fantastyki - zero. Już nawet tych śladowych ilości z Pierwszego Prawa nie ma, jest tylko łobuzerska przygoda, przemoc i czarny humor. O ile Pierwsze Prawo to był “trolling” toposów fantasy, to Zemsta jest czystej krwi adrenalinowym akcyjniakiem, zbudowanym na opętańczo gnającej naprzód, pełnej przygód fabule, świetnych postaciach i ciętych dialogach. Jeronie, jak to się CZYTA!
PS.
A jakby się to oglądało! Taki tłusty, zapierający dech w piersiach miniserial - każda ofiara Monzy to jeden odcinek! Ihaaaaa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz