Połączenie “Jestem Legendą” Richarda Mathesona, zombie-kalipsy w stylu znanym z “Feed” czy “World War Z” i “Bastionu” Stephena Kinga, uzupełnione o motyw Dziecka-Klucza do ratunku (“Akira”, “Wiedźmin”, “Łabędzi Śpiew”) - “Przejście” to niekoniecznie bardzo oryginalny, ale naprawdę dobrze napisany, przygodowy horror post apokaliptyczny.
+
Jak zwykle, wojskowy eksperyment wymknął się spod kontroli… Amerykanie w próbie utworzenia SuperŻołnierza zainfekowali dwunastu skazanych na śmierć morderców krwią wampirycznych nietoperzy. Wyszło lepiej, niż się można było spodziewać - powstało 12 praktycznie nieśmiertelnych potworów, dodatkowo obdarzonych potężnymi mocami hipnotycznymi, umożliwiającymi opanowanie słabych ludzkich umysłów. Nadchodzi taka noc, kiedy “all hell breaks loose”, zmutowane Wampiry wyrywają się na wolność z laboratorium, gdzie były prowadzone badania, i w niedługim czasie wampiryczna infekcja, przed którą nie ma żadnego ratunku, obejmuje cały świat i prowadzi do całkowitego upadku cywilizacji.
Mija sto lat, niedobitki ludzkie chronią się w specjalnych enklawach, które nocami są oświetlane przez potężne reflektory (jedyna ochrona przed atakami stad wampirów) zasilanych wciąż działającymi, ale z biegiem lat wyczerpującymi się, bateriami słonecznymi.
Pewnego razu do jednej z takich enklaw trafia tajemnicza dziewczynka - dziewczynka, która, sama nie będąc wampirem, potrafi przetrwać w nocy na zewnątrz, która, jak się okazuje, ma blisko 100 (!) lat, która, jak się okazuje, była “trzynastą” ofiarą eksperymentów. Jej przybycie niesie nieokreśloną nadzieję, nadzieję na odwrócenie fatalnego, zmierzającego do rychłego końca, losu mieszkańców enklawy, może być kluczem do pokonania epidemii wampirów (The Last Of Us vibe na pełnej). Niestety, wraz z jej przybyciem nasilają się nocne ataki wampirów, giną kolejne osoby - tłum zaczyna winić dziewczynkę za tragedie i żąda jej śmierci.
Grupa poszukiwaczy przygód, która wierzy w możliwość ocalenia, postanawia uratować dziewczynę, ucieka z osady i kierowana tajemniczym przekazem radiowym wyrusza w pełną przygód i niebezpieczeństw podróż na Wschód. Wędrowcy napotkają na swej drodze skrywające ponure tajemnice enklawy, będą się przebijać przez zainfekowane tysiącami wampirów Kansas City, w końcu odnajdą zorganizowane jednostki wojskowe toczące walki z plagą.
Wiele się będzie działo, zwłaszcza, że “Przejście” samo z siebie opasłe - ponad 800 stron - to dopiero pierwsza część trylogii…..
+
A co, gdyby bohaterem powieści grozy uczynić Renfielda*?
Zacznijmy od tego że Cronin postanowił napisać nie jakieś zwykłe „postapo” a “horror postapo”, powieść, gdzie elementy nadnaturalnej grozy są traktowane zupełnie na równi z typowymi dla całego podgatunku elementami : codziennym przetrwaniem ale Robinson Crusoe, próbami odtwarzania cywilizacji, walkami z bandami scavengerów. Jednym z ważnych elementów “Przejścia” - i jedynym tak naprawdę oryginalnym pomysłem;-) - jest opanowywanie umysłów ludzkich przez wampiry, władza, jaką potwory zdobywają nad zahipnotyzowanymi. Dzięki takiej właśnie władzy dwunastu ArcyLordów wyrywa się na wolność, ale to tylko początek, bowiem ta sama moc pozwala hordom wampira-zombie, atakującym co noc enklawy, pomału przejmować kontrolę nad zachowaniem wybranych przez siebie “agentów”. To rozwiązanie naprawdę świeże, nieoczekiwane i prowadzi często do genialnych grozowych akcji!
No bo reszta patentów w powieści urzeka raczej sprawnością narracyjną niż oryginalnością. W pewnym sensie “wszystko to już było”. Wampiry, epidemia, koniec świata, zombiaki, dziecko-niespodzianka - no klasyka gatunku, ostatnio hiper-popularna choćby za sprawą wspaniałego serialu “The Last Of Us”. Tak więc nie o świeżość pomysłu, a o wartką, potoczystą fabułę tu idzie.
I przyznać trzeba, że Cronin w pełni spełnia tak postawione wymagania. “Przejście” napisane jest znakomitym, lekkim, “samoczytającym” się językiem, budzącym skojarzenia z najlepszymi storytellerami, od Kinga przez McCammona i Simmonsa aż po G.R.R. Martina. Lektura jest tak lekka, tak przyjemna, że aż nie wiadomo, kiedy znikają kolejne setki stron.
Na duży plus również kreacja postaci. Mimo ogromu powieści, mimo tłumów występujących w niej osób główni bohaterowie mają wyraźnie zarysowane osobowości, ciekawe historie, potrafią wzbudzić zainteresowanie i sympatię. Fajne jest też, jak umiejętnie Cronin manipuluje uczuciami czytelników - niektóre postaci budzą o razu jakąś instynktowną niechęć, a kiedy za chwilę okazują się agentami wampirów, to się człowiek czuje usatysfakcjonowany (“ja tego gościa od początku nie lubiłem”!).
Trochę szkoda, że w drugiej części “Przejście” nieco przysiada, z prawdziwej petardy robi się tylko “bardzo dobra powieść”, mniej jest werwy, rozwiązania fabularne coraz bardziej generyczne a nawet ogólny kierunek fabuły przestaje być wyraźny. Oby sprawy uległy poprawie przed kolejnymi częściami, bo potencjał jest duży i szkoda, żeby tak zapowiadająca się saga miała ugrzęznąć w przeciętności.
Niemniej warto poznać - to prawie że “modern classic”, bardzo sprawna i efektowna historia, dla fanów “Last Of Us” pozycja wręcz obowiązkowa. Good stuff!
PS.
Historia jest bardzo filmowa, nic dziwnego, że już przystąpiono do ekranizacji - powstał pierwszy sezon serialu. Ale tu mały zonk - produkcję skasowano! Ajć, okazało się, że opowieść nie zyskała wystarczającej oglądalności. Inna sprawa, że oczekiwania widzów w tego typu opowieściach bardzo skutecznie (i z jakież udanym skutkiem) pochłania “The Last Of Us”
* jakby komuś miało umknąć - Renfield to drugoplanowa postać z “Draculi”, człowiek, którego umysł został opanowany przez wampira, gotowy służyć wampirowi i w tej służbie działać przeciwko innym ludziom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz