W "Tańcu Ze Smokami" saga coraz bardziej rozjeżdża się ze serialem. Pojawiają się rozliczne watki poboczne, dziesiątki nowych, nieznanych postaci a niektóre rozwiązania zmierzają w innych niż serialowe kierunkach. Mimo ogromnej rozpiętości czyta się to wybornie, z niesłabnącym zainteresowaniem, lepiej nawet niż poprzedni tom - Uczta Dla Wron.
+
Przede wszystkim do Gry wracają bohaterowie sagi, porzuceni przez Martina w poprzednim tomie :
- Jon Snow jako Lord Dowódca stara się zreorganizować i wzmocnić Nocną Straż, rekrutując do niej Wolnych Ludzi (co nie wzbudza entuzjazmu u dużej grupy jego towarzyszy),
- Tyrion przedostawszy się do Essos zmierza, razem z ciekawą grupą nowych, nieznanych w serialu, bohaterów na dwór Daenerys - w trakcie podróży zostaje porwany przez Joraha Mormonta,
- Daenerys usiłuje jakoś zapanować nad zdobytymi przez siebie terytoriami, mierząc się z krachem ekonomicznym jaki spowodowało zniesienie niewolnictwa. Przeciwko sobie ma połączone siły Wielkich Panów, w samym Meereen zaś miejską partyzantkę Synów Harpii,
- Bran dociera do Trójokiej Wrony, gdzie, w jaskini Dzieci Lasu pobiera swe nauki.
Ponadto :
- Theon Greyjoy jako Fetor służy Ramsayowi Boltonowi pomagając mu zdobyć Fosę Cailin,
- Davos Seaworth poszukuje stronników gotowych poprzeć Stannisa
- Asha Greyjoy, usiłuje bronić się w Deepwood Motte przed wojskami Stannisa,
- Quentyn Martell usiłuje przedostać się na dwór Daenerys, w nadziei poślubienia dziedziczki Żelaznego Tronu.
+
Wbrew obiegowej opinii, zgodnie z którą każdy kolejny tom pieśni Lodu i Ognia jest gorszy od poprzedniego, Taniec Ze Smokami czytało mi się lepiej niż Ucztę Dla Wron. Ciekawe przygody głównych, najbardziej przyciągających uwagę bohaterów, nowe wątki efektowne, zajmujące, pogłębiające (a często zmieniające) znaną na pamięć z telewizji historię. Napisane tak, że oderwać oczu podczas lektury nie można. Nadal i wciąż - jedna z najlepszych sag fantasy napisanych ever. Już się cieszę na drugi tom i trzymam kciuki, by jeszcze w tym roku Martin opublikował "Wichry Zimy".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz