Rozpisana pomiędzy kilkanaście fikcyjnych postaci po obu walczących stronach historia walki radiologicznej toczonej pomiędzy Anglikami a Niemcami podczas II wojny światowej.
Od początku mamy sceny radionawigacyjnego naprowadzania niemieckich bombowców na cel, angielskie radarowe systemy przechwytywania, kolejne wynalazki naukowców, napędzany postępem technologicznym rozwój urządzeń i broni. Naturalnie tak się autorowi książka pisze, że zawsze "nasi" (Anglicy) są górą, a wstrętni Niemcy dołem, można by pomyśleć, że jedna celna bomba na angielskie miasta nie spadła, a żaden samolot niemiecki z nalotów nie wrócił, ale w sumie to dopuszczalna licentia poetica.
Druga część tygryska to opis wielkiego bluffu, opartego głównie o zakłócanie niemieckich urządzeń radiolokacyjnych, który wprowadził Niemców w błąd co do miejsca inwazji aliantów w 1944. Całą poprzedzającą D-Day noc samoloty angielskie zrzucały folię aluminiową, zaś małe cywilne stateczki płynęły z doczepionymi wielkimi balonami, by stworzyć na niemieckich radarach wrażenie zbliżania się wielkiej floty inwazyjnej. Odciągnięto w ten sposób uwagę od rzeczywistego miejsca lądowania.
Przyjemnie się czyta, sporo dobrze napisanej akcji, mało propagandy (prawie wcale - autor stosuje jednak w pewnym momencie niezbyt czysty trick mający wywrzeć wrażenie, że przez cały czas wojny ZSRR stał po stronie aliantów. Tymczasem w 1940, gdy trwała Bitwa o Anglię, ZSRR mógł być uznany wręcz za sojusznika Hitlera, a granica pomiędzy Sojuzem a III Rzeszą była granicą przyjaźni).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz