środa, 31 lipca 2024

Edward Frederick Benson - Pokój Na Wieży 5/10

Edward Benson, znany w Polsce za sprawą dwu zbiorów opowiadań wydanych przez C&T w ramach “Biblioteki Grozy)  to autor trochę drugoligowy, nie dorównujący skalą dorobku tytanom pokroju Blackwooda czy Machena, niemniej  mający w swym dorobku sporo udanych opowieści niesamowitych. Niestety, trzeba trafu, że prawie wszystkie one znalazły się w tomie “Widzialne I Niewidzialne”, tym samym dla właśnie omawianego “Pokoju Na Wieży” zostały przysłowiowe ochłapy.


Wszystko zaczyna się jeszcze z wysokiego C, bowiem tytułowy “Pokój Na Wieży”(8/10) - to świetne, ociekające onirycznym, niczym z Grabińskiego, klimatem, opowiadanie, w którym bohater wielokrotne śni o nocy w tytułowym “pokoju na wieży” i nieopisanej grozie tam się czającej. Po latach trafia do tego pokoju na jawie, a wtedy niektóre elementy koszmaru zaczynają do siebie pasować…na dodatkowe pochwały zasługuje wyborny twist wampiryczny  w finale, jedyne, co nieco razi, to nijakie, deus ex machina, zakończenie.


No ale miłe złego początki…. dalej jest dużo, dużo słabiej :


“Grób Abdula Alego” (3/10) jest naprawdę fatalny. Egipski rabuś grobów i wannabe nekromanta usiłuje z wykopanego mocą truchła wydobyć tajmnicę ukrytego skarbu…, nie spodziewałem się u Bensona aż tak słabego opowiadania, naprawdę bardzo liche.


“Polowanie w Achnaleish” (6/10) jest lepsze. Szkoccy wieśniacy mieszkający wokół myśliwskiego domku położonego w tytułowej miejscowości Achnaleish mają zwyczaj wieczorami hasać po okolicach pod postacią … Wielkich Zajęcy (sic!). Kiedy przybyli do domku Angole szykują się do polowania na zające właśnie, klimat we wiosce Mocno Gęstnieje i grozi samosądem. Takiese


Dość znana jest “Jak Trwoga Odeszła Z Długiej Galerii” (5/10), ale czy na pewno warta uwagi? Duchy zamordowanej dwójki dzieci straszą w rodowej posiadłości, przy okazji  rzucając na nawiedzaną osobę klątwę; każdy niedługo po nawiedzeniu umiera straszną śmiercią. Pewnego wieczora upiorki pokazują się kobiecie, która  okazawszy im miłość i współczucie, przełamuje klątwę.  Na plus lekki vibe “Ducha Z Canterville” (cały zestaw “rodowych upiorów”), ale generalnie przecukrzone  rozczarowanie.


“Wyłonione Z Mroku” i “Sąsiednie Łóżko”  (obie 6/10)  to generyczne do bólu ghost stories w których duchy zmarłych prześladują żywych przebywających w miejscu ich śmierci.


“Istota Z Żywiołu” (7/10) wypada solidnie. Dwu przyjaciół lekarzy bada zjawisko paranormalne; jeden z nich zaprosił do tego świata “istotę z żywiołu”, złowrogi byt, który początkowo nieśmiało, wraz z upływem czasu coraz jednak bardziej materialnie, zaczyna się objawiać w realnym świecie. Owszem, po raz kolejny jest generycznie, “by the numbers”, ale tym razem mocno creepy i z jump scare’ami, a zasadniczo o to przecież w literaturze grozy chodzi, więc ogólna ocena na plus.


Niestety dobre wrażenie ulatnia się, bo kolejne opowiadanie, “I Przemówią Umarli….(5/10) nie zachwyca. Tym razem pora na szalonego naukowca, który opracował urządzenie do odczytywania myśli zmarłych. Zero twista i finału - w zakończeniu dowiadujemy się tego, co i tak wiemy, a do tego bezsensowna śmierć samego uczonego. Mało grozy, dużo słownej waty i pisania o niczym. Słaby pomysł (p. Valdemar Poego lepszy), i słabe wykonanie.


“Wyklęta” (7/10) zapowiada się doskonale, nie do końca jednak dowozi te początkowe obietnice. Urocza sąsiadka, wdowa po samobójcy, mimo urody i miłego usposobienia budzi swą obecnością dziwny lęk i niepokój. Kiedy kobieta tonie na morzu podczas rejsu statkiem wycieczkowym, wydaje się, że położy to kres strachom, ale tak naprawdę straszenie dopiero się zaczyna … najpierw jej ciało zostaje “odrzucone przez morze” i wyrzucone na brzeg, a kiedy pochowają ją w ziemi, również tutaj nie zazna spokoju; trumna (w naprawdę efektownym jump scarze) sama wygrzebuje się z ziemi. Altogether niezłe, ale można było wycisnąć o wiele więcej.


Również bardzo solidnie wypada “W Wiejskim Domu” (8/10). Mąż postanawia uwolnić się od swej koszmarnej, pogrążonej w alkoholowym nałogu, mieszkającej samotnie żony, która mimo swego upadku wciąż trzyma go na uwięzi skutego małżeńskimi więzami. Nocą zakrada się, by ją udusić i spalić dom, w którym mieszka… Mocno w stylu Poego, niejednoznaczne - czy żona faktycznie była wiedźmą, czy to umysł podpitego mordercy płatał mu figle? Udane, ponure, przesycone grozą.


Ale od tego momentu zbiór podąża konsekwentnie w dół. “Nieodgadnione Wyroki Losu “ (65/10) znakomicie się zapowiada; pewna kobieta pozornie piękna i dobra, w rzeczywistości skrywa w sobie fascynację i pożądanie okrucieństwa (temat modny zwłaszcza w twórczości Ewersa, że wspomnimy tylko “Alraunę”), niestety jednak finałowe rozstrzygnięcie napisane jest słabo, nieprzekonująco.  


Jak nie idzie to nie idzie “Seans Pana Tilly’ego” (5/10)  to nieśmieszna humoreska o duchu mężczyzny nawiedzającym seans spirytystyczny przyjaciół i przekomarzającym się z oszukańczym medium.  A wszystko wieńczy, w wyjątkowo słabym stylu, jeszcze jedna śliwka robaczywka,  “Historia Rodericka” (3/10) - nieznośnie zacukrzone opowiadanie o “miłości silniejszej niż czas” i duchu ukochanej przybywającym po umierającego starszego pana.


+


Zdanie podsumowania. “Pokój Na Wieży” to bardzo rozczarowujący zbiór, ani jeden tekst nie jest z tych groundbreaking (a parę takiem Bensonowi się udało napisać), większość do mdłe ghost stores ukazujące jedynie fascynację autora spirytyzmem i wirującymi stolikami (nawet jeśli je, jak w “Panu Tillym” trochę wyśmiewa). Z dwu tomów wydanych przez C&T zdecydowanie bardziej  warto iść w  “Widzialne I Niewidzialne”, tam poszło całe tłuste.

sobota, 6 lipca 2024

Sarah Waters - Ktoś We Mnie 8/10

“Ktoś We Mnie” - znakomita mieszanka dramatu społecznego, romansu i rasowej angielskiej ghost story, powieść pomimo bardzo powoli toczącej się akcji frapująca, intrygująca swą niejednoznacznością, a na koniec zachwycająca efektownym, budzącym dreszcze, finałem. Ta książka mogłaby nosić tytuł “Upadek Rodu Ayresów” :-)


+


Świat się zmienia, stare odchodzi, nowe nadchodzi. Pozycja zamożnych rodów ziemiańskich w Wielkiej Brytanii po drugiej wojnie światowej podupada. Kurczą się przychody, reformy rządzącego Anglią laburzystowskiego rządu podkopują ekonomiczne podstawy funkcjonowania. Ziemiańska rodzina Ayresów, matka, córka i kontuzjowany na skutek rany wojennej syn, zamieszkująca swą rodową posiadłość Hundreds Hill, odczuwa to boleśnie.. Brak pieniędzy na renowację podupadającego domu, brak na codzienne funkcjonowanie. Roderick zmuszony jest wyprzedawać, kawałek po kawałku, kolejne ziemie rodowe, zabudowywane szeregowcami dla klas niższych.


Przyjmujący w sąsiedztwie doktor Faraday ma szczególną słabość do upadającej, zaniedbanej posiadłości; jego matka była tu niegdyś służącą, on sam zaś jako mały chłopiec potajemnie zwiedził kiedyś elegancką posesję. Z przyjemnością i często odwiedza teraz Ayresów, podstawą są jego darmowe zabiegi rehabilitacyjne (darmowe!) dla kontuzjowanego Rodericka;  chora noga mocno dokucza młodzieńcowi a na płacenie lekarzowi pieniędzy nie ma.


Podczas przyjęcia, jakie Ayresowie wydają dla okolicznego “towarzystwa” dochodzi do tragedii; poczciwy, łagodny labrador Cygan gryzie w twarz bawiącą się z nim dziewczynkę.  Nikt nie rozumie jak do tego mogło dojść, Ayresowie usiłują bronić psa, ale rodzice dziecka żądają z całą stanowczością, pod groźbą procesu sądowego, uśpienia nieszczęsnego stworzenia.

Chcąc uniknąć skandalu (it’s England, so, remember, - keep up appearances!) Ayresowie z bólem serca zgadzają się - wykonawcą wyroku staje się coraz bardziej związany przyjaźnią z rodziną  wierny doktor Faraday


Tymczasem po imprezie Roderick popada w dziwny, niepokojący stan. Jest nerwowy, pobudzony, prawie nie śpi; zachowuje się irracjonalnie, jakby się czegoś bał. Ostatecznie wyznaje doktorowi, że podejrzewa istnienie w domu jakiejś Złej Siły. Kiedy pewnej nocy w gabinecie Rodericka wybucha pożar, podejrzenia padają na niezrównoważonego pana domu, wobec stwarzanego przez niego zagrożenia dobry doktor Faraday zmuszony jest wysłać go do zakładu zamkniętego.


Nieszczęścia jednak nie opuszczają Ayresów. Kolejną osobą przejawiającą niepokojące zachowania jest pani Ayres. Stopniowo wychodzi na jaw, że podejrzewa ona, że jest nawiedzana przez ducha swej pierworodnej córki, zmarłej w dzieciństwie. Kobieta pomału zaczyna się alienować od współczesności, dochodzi przy tym do aktów samookaleczenia. Jakby tego było mało, stan finansów rodziny pogarsza się z każdym dniem…

 

Tymczasem doktor Faraday zaczyna, ku własnemu zdziwieniu, odczuwać rosnącą sympatię do Catherine. Początkowo raził go brak urody młodej dziedziczki; w swych przemyśleniach często sam sobie powtarza, jak mało jest ona atrakcyjna, ale z biegiem czasu coraz bardziej lgnie do inteligentnej, zaradnej i zaskakująco silnej dziewczyny. Również dla niej starszy, stabilny doktor wydaje się jakąś ostoją, daje możliwość zakotwiczenia w życiu, stabilizacji. 

Koniec końców dochodzi do tego, że doktor oficjalnie oświadcza się Catherine, a jego propozycja zostaje przyjęta…


+


“Ktoś we mnie” porusza kilka tematów. Na początku mamy do czynienia z opisem ekonomicznego i moralnego kryzysu brytyjskiego ziemiaństwa po drugiej wojnie światowej. Reformy rządu powodują gwałtowne ubożenie tej grupy, niezdolnej do pracy zarobkowej, przyzwyczajonej do życia z przychodów generowanych przez ich posiadłości. Symbolem tego jest rozpadający się powoli, zaniedbany dwór Hundreds Hall.


Na tym tle Waters przedstawia nam grono intrygujących, znakomicie zarysowanych postaci. Zanurzona we wspomnieniach przeszłości, tęskniąca do zmarłej w dzieciństwie córeczki matka - Charlotte, dwójka jej dzieci: neurotyczny, kaleki Roderick, mimo młodego wieku przygnieciony odpowiedzialnością za całość rodziny i z pozoru silna i zdecydowana, z rzeczywistości zaś wrażliwa i trochę zagubiona w sytuacji córka Catherine.


Do tej grupy dołącza, początkowo jako “darmowy” lekarz rodzinny, traktowany z początku trochę jak członek personelu służebnego, później zaś jako przyjaciel rodziny, doktor Faraday. Z jednej strony pan doktor góruje nad Ayresami - ma “fach w ręku”, potrafi sobie radzić w nowych czasach, potrafi się sam utrzymać, z drugiej zaś przez całą powieść czuje on potężny kompleks niższości, kompleks parweniusza wobec klasy wyższej, wobec arystokracji, motyw znany doskonale z “Rebeki” Daphne du Maurier czy “Kolekcjonera” Johna Fowlesa.


Na tak zarysowanym, fascynującym tle pojawia się drugi temat -  romans, stopniowo rosnące pomiędzy doktorem a Catherine uczucie. Początkowo, z uwagi na wspomniany kompleks niższości, a także sporą różnicę wieku, uczucie to jest nieśmiałe, prawie że trudne do wyobrażenia. No gdzie chamowi na salony arystokracji, gdzie staremu kawalerowi do młodej dziewczyny. Ale tutaj charakterystyczne staje się to, jak wiele razy doktor, narrator opowieści, podkreśla i powtarza brak urody fizycznej szlachcianki. Tak, jakby sam siebie chciał przekonać, że ewentualne małżeństwo będzie uczciwym układem, młoda, ale biedna i brzydka Catherine powinna docenić jego zalety, fakt, że oferuje jej kotwicę jakiejś małej stabilizacji.

Uczucie to opisane jest naprawdę po mistrzowsku, doskonale można wczuć się w motywacje doktora, doskonale można też zrozumieć zachowanie Catherine. I właśnie to mistrzostwo opisu powoduje, że w pewnym momencie czytelnik zaczyna odczuwać narastające napięcie. Coś tutaj idzie nie całkiem tak, jakby się można było spodziewać, to nie jest “rozważna i romantyczna” Jane Austen, tutaj coś się gotuje pod pokrywką…


No i wtedy, w końcowych partiach powieści, na pierwszy plan wychodzi gęsty jak żur splot namiętności i gwałtowności, ze strony na stronę zaczyna narastać groza. Nagle autorka zaczyna tańczyć z czytelnikiem szalonego kadryla i znienacka wszystko staje na głowie. Czytelnik traci zaufanie (i słusznie….) do spokoju i opanowania Faradaya, zaczyna podejrzewać, że doktor nie jest najbardziej wiarygodnym narratorem, a “Ktoś We Mnie” z romansu przemienia się w gotycką powieść grozy.


Znakomita powieść, prawdziwy modern classic - o taką “kobiecą” grozę chodzi. Koniecznie!


PS.

Ofkors powstał szybko film. Mocno obsadzony - doktorem jest Domhnall “Bill Weasley” Gleason a Catherine znakomita Ruth Wilson. Warto obejrzeć, dość wierny i klimatyczny, choć naturalnie nie potrafi tak dobrze oddziaływać, tak budzić dreszcze, jak, opowiedziana ustami doktora Faradaya, książka.  

Dean R. Koontz - Północ 8/10

Whoah, ależ petarda! “Inwazja Porywaczy Ciał” spotyka “Wyspę Doktora Moreau” (oba te tropy sprytny Koontz wprost podał w powieści) czyli kol...