środa, 19 lutego 2020

Thomas Harris Milczenie Owiec 10/10

Książka-paradoks, hybryda gatunkowa, thriller policyjny będący jednocześnie przerażającym horrorem, a przy tym książka która praktycznie „wykończyła” gatunek literackiej grozy i symbolicznie zamknęła „złotą erę horroru amerykańskiego” wprowadzając na szczyt popularności nowoczesne straszenie, straszenie potworami, które nie mają pierwiastka fantastycznego a przerażają swoją potencjalną realnością.
+
Studentka akademii FBI w Quantico, Clarice Starling otrzymuje zadanie - ma przeprowadzić ankietę psychologiczną z uwięzionym psychopatycznym mordercą, dr. Hannibalem Lecterem. W trakcie rozmowy Lecter ujawnia pewne dane, mogące pomóc FBI schwytać seryjnego mordercę kobiet, zwanego przez policję Buffallo Billem (z uwagi na fakt, że obdziera on ofiary ze skóry).
Między dziewczyną a doktorem rozpoczyna się gra emocjonalna; w zamian za kolejne wspomnienia z jej życia Lecter ujawnia kolejne szczegóły w sprawie.
Bogatsza o kolejne informacje Starling dołącza do ekipy dowodzonej przez doświadczonego agenta Jacka Crawforda. Śledczy zmagają się z czasem, ostatnia porwana ofiara mordercy, córka senator Ruth Martin, prawdopodobnie jeszcze żyje.
Tymczasem w relację agentki i uwięzionego doktora wplątuje się żądny sławy dyrektor więzienia. Kontaktuje się on z senator Martin, oferuje swą pomoc w wydobyciu od Lectera informacji na temat tożsamości porywacza,
Lecter obiecuje dyrektorowi współpracę, wykorzystuje jednak okazję, jaką było przewiezienie go na spotkanie z panią senator i ucieka. 
Ekipa Jacka Crawforda wciąż podąża tropem wskazówek uzyskanych podczas rozmów z Lecterem, Clarice bada miejsce zamieszkania pierwszej ofiary mordercy...
+
„Milczenie owiec” jest dla Złotej Ery Horroru tym samym, czym był grunge dla heavy metalu. Bliskim krewnym, który prawie wykończył rodzinkę. Osobiście powinienem je z tego powodu chyba znienawidzić, ale (podobnie jak np. Soundgarden) nie potrafię. Doskonałe dzieła swą klasą pokonają nawet najbardziej uprzedzonych, a „Milczenie Owiec” JEST dziełem doskonałym.  

Wróćmy na początek do definicji gatunkowej.”Milczenie” uważane było w Polsce (nadal często tak bywa) wyłącznie za policyjny thriller. Trochę w myśl starej zasady, „jak coś jest dobre, to nie może to być horror”. Tymczasem anglojęzyczne źródła, traktujące szerzej pojęcie horroru, definiujące go jako „budzący strach, grozę” od początku uznawały powieść za literaturę grozy. Nie inaczej było z multi-Oscarową ekranizacją, przy okazji której światowej media wspominały, że to „pierwsze od Dr Jekylla z 1933 roku Oscary dla horroru.
Zwolennicy teorii „thrillera” wskazują na braku nim elementów fantastycznych. No czyżby ? Potworności psychopatów Harrisa są zdecydowanie poza-ludzkie, rodem z krain nocnych koszmarów (obdzieranie ze skóry, kanibalizm), z kolei „moce” Hannibala Lestera zupełnie przypominają te superbohaterskie (czy dokładniej - supervillainowskie).
Oczywiście, Milczenie Owiec nie było pierwszą hybrydą gatunkową, thrillerem/horrorem. Robert Bloch (nb.uczeń korespondent samego Lovecrafta) wydał legendarną „Psychozę” już w 1959, Włosi w kinematografii z takiego połączenia zrobili swój sport narodowy (giallo), ba, sam Harris w 1980 roku wydał przecież „Czerwonego Smoka”, pierszą część opowieści o doktorze Lecterze.
Ale to wydane w 1988 roku „Milczenie” zdobyło tak ogromną popularność, rozbuchaną potem legendarną filmową adaptacją, którą widział, zdaje się, każdy człowiek na świecie, że w rezultacie może być traktowane jako swoisty symbol zmiany, koniec pewnej epoki (a zarazem początek nowej).

Powieść Harrisa  jest  doskonała pod każdym względem, konstrukcyjnie, fabularnie, warsztatowo. Po prostu perfekcyjna robota, nic, tylko się zachwycać i delektować. Przede wszystkim od czasu poprzedniej powieści, „czerwonego Smoka”, Harris znacznie poprawił styl (odczuć to można szczególnie, jeśli czyta się obie powieści  „back to back”). O wiele lepiej opisane są postaci. Drewnianego Willa Grahama zastąpiła naprawdę świetnie wymyślona Clarice Starling. Ożył też, poprzez osobistą tragedię, Jack Crawford. To wątek pominięty w ekranizacji, poprowadzony wybornie, przejmująco i prawdziwie. No i Hannibal !  Harris jeszcze raz  rozegrał schemat wprowadzony w „Czerwonym Smoku” ( jeden psychopata pomaga schwytać drugiego), ale jak on to zrobił ! Marginalna kiedyś historia Lectera wychodzi tutaj na pierwszy plan, wręcz przesłaniając długimi momentami postać samego Buffallo Billa. Sam Bill jest i tak na tyle makabryczny w swych upodobaniach, że na koniec zagarnia należną porcję uwagi. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze doskonale poprowadzona relacja emocjonalna Starling - Lecter.

Warto zauważyć, że „Milczenie Owiec” jest horrorem w znacznie większym wymiarze niż proceduralowy „Czerwony Smok”. Zniknęła  techno fascynacja, zniknęły nużące procedury policyjne, na pierwszy plan zaś wydostają się groza i makabra. Kanibalizm, obdzieranie ze skóry, „krawieckie” hobby Billa, prawie nadludzkie moce Lectera, wszystko to by wzmocnić element terroru i przerażenia. Parę jump scare’ów - mrożący krew w żyłąch finał w piwnicy Buffallo Billa czy ucieczka Lectera to jedne z najwspanialszych i najbardziej przerażających scen w historii literatury grozy. Prawdziwy modern horror. 

Idealnie wyważona mieszanka szaleństwa, chłodnej procedury dochodzeniowej i czystej grozy. „Smok” był za bardzo policyjny, „Hannibal” będzie za bardzo szalony i odpychajacy - tutaj proporcje są idealne. 10/10

PS.
 Multi-oscarowa adaptacja filmowa z ponadczasowymi kreacjami Jodie Foster i przede wszystkim Anthony Hopkinsa, bardzo, bardzo wiernie oddaje fabułę powieści, ale chyba nie wymaga szerszego polecenia.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dean R. Koontz - Północ 8/10

Whoah, ależ petarda! “Inwazja Porywaczy Ciał” spotyka “Wyspę Doktora Moreau” (oba te tropy sprytny Koontz wprost podał w powieści) czyli kol...