niedziela, 20 września 2020

Susan Hill Kobieta W Czerni 7/10

Bardzo udany współczesny pastisz wiktoriańskiej opowieści o duchach, któremu dodatkowej popularności przydała znana i udana ekranizacja z Danielem Radcliffem w roli głównej.

+

Młody prawnik otrzymuje od swego szefa zadanie uporządkowania dokumentów i papierów rodzinnych zmarłej klientki kancelarii.

W tym celu przybywa on do nadmorskiej miejscowości, w której mieszkała kobieta. Zaraz po pogrzebie, na którym jedyną, oprócz niego, żałobniczki była blada kobieta w czerni, udaje się do położonego na słonych bagniskach mrocznego, odcinanego od pobliskiej wioski przypływani domostwa i przystępuje do powierzonej mu pracy. 

Zwiedzając okolicę domu odnajduje mały, niszczejący cmentarzyk. Przy jednym z grobów ponownie spotyka tajemniczą kobietę, znika ona jednak, zanim młodzieniec zdąży podjąć próbę kontaktu i rozmowy. 

Za dnia w pustym, ponurym domu można jeszcze wytrzymać, wieczorem jednak całą okolicę spowija gęsta mgła, a przypływ odcina posiadłość od stałego gruntu. Mężczyzna wpada w panikę, gdy w tej  mgle słyszy przerażąjące odgłosy tonącego w bagnie powozu i krzyki małego dziecka. Gdy w końcu, w trakcie odpływu, prawnik wraca do wioski, okazuje się, że do żadnej tragedii nie doszło, a odgłosy nie były realne. 

Roztrzęsiony i zdrowo wystraszony młodzian początkowo zamierza porzucić zadanie i wrócić do Londynu, jednak w świetle dnia nocne strachy czmychają bez śladu. Pomimo zatem mrukliwych ostrzeżeń okolicznych mieszkańców postanawia na parę dni zamieszkać w domu na moczarach, co pozwoli mu szybko dokonać przeglądu dokumentacji.  Wraz z zapasami i wypożyczonym mu dla towarzystwa małym terierem przenosi się do posiadłości i przystępuje do pracy. Nocą zwielokrotnione strachy powrócą jednak z całą mocą. Upiorne odgłosy w zabitym za głucho pokoju dziecinnym, tajemnicza obecność w domu, gęstniejąca mgła, krzyki z mokradeł…

+

W muzyce rockowej modne obecnie zjawisko to tzw. retro rock. Młode kapele z zapałem (i często talentem) naśladują wielkie gwiazdy sprzed lat  - Led Zeppelin, Black Sabbath, Jethro Tull. 

Podobnym zjawiskiem w literaturze grozy jest właśnie „Kobieta W Czerni”, książka współczesna (no, prawie współczesna, powstała w 1983 roku), stylizowana na klasyczną, XIX wieczną ghost story. Wszystko tutaj - bohaterowie, rozwiązania fabularne, klimat, przypomina tytanów brytyjskiej opowieści niesamowitej (taki M.R.James jest, poprzez wykorzystanie tytułu jego słynnego opowiadania  - „Gwizdnij A Przybiegnę” - wywołany wprost do tablicy). Można tylko złożyć ręce do oklasków, tak bardzo bowiem to naśladownictwo jest udane a zabawa podczas lektury przednia.

Jedyna różnica, jedyny ukłon w kierunku współczesnego rynku wydawniczego to format opowieści. Klasyczna ghost story rozgrywa na przestrzeni opowiadania, tymczasem Susan Hill swą historię „nadmuchała” do postaci krótkiej powieści. Taka formuła w dzisiejszych czasach lepiej się broni, lepiej się, pisząc wprost, sprzedaje. Ale powiększenie fabuły w żadnej mierze nie zaszkodziło  książce. Hill zrobiła to bardzo zgrabnie, w żadnym momencie nie odnosi się wrażenia przegadania, „watowania narracji” i wywołanej tym nudy. Opowieść płynie sprawnie i energicznie, okraszana co jakiś czas efektownymi scenami grozy.

Bardzo udany jest też główny pomysł fabularny, przyczyna  wszystkich niesamowitych manifestacji. Jest cały czas tajemniczo, i niesamowicie, wszystko jest  w odpowiednim momencie i w należnym rytmie ujawniane czytelnikowi, by na koniec doprowadzić do odopiwedni niesamowitego i mrocznego finału.


Dobra, bardzo klimatyczna lektura, w sam raz na  jeden deszczowy dzień. W zasadzie już klasyk grozy - szczerze polecam.


PS.

Lwia część fanów grozy zna oczywiście bardzo popularną ekranizację, jedną z pierwszych (dorosłych!) ról Daniela Radcliffe’a po Harrym Potterze. Film jest znakomity, BARDZO straszący (doskonale pokazuje, jaki potencjał grozowy tkwi w klasycznych opowieściach o duchach), doskonale zrealizowany i zagrany (obok Radcliffe’a jest jeszcze rewelacyjny, jak zawsze, Ciaran Hinds!). 

Warto jednak zwrócić uwagę na istotną zmianę akcentów pomiędzy powieścią a filmem. Nie będzie żadnym spojlerem (całość wyjaśniona jest w pierwszym rozdziale powieści, będącym swoistym prologiem do opowiadanie historii) jeżeli wyjawię, że książkowy Arthur Kipps nie jest tragicznie doświadczonym wdowcem szukającym ukojenia (albo wręcz kontaktu ze zmarłą rodziną), tylko żwawym, szczęśliwym młodzieńcem oczekującym dopiero ślubu z ukochaną. Tym bardziej przeraża z góry zapowiedziany finał. W konsekwencji wersja powieściowa jest znacznie mniej smutna, ale za to bardziej od filmowej przerażająca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Andrzej Zahorski - Stanisław August Polityk 6/10

Zgrabnie napisana biografia ostatniego króla Polski. Dowiadujemy się o jego młodzieńczych latach, o romansie z (przyszłą) carycą Katarzyną (...