„Dom na Wzgórzu, choć nienormalny, opierał się samotnie o swoje pagórki i tulił ciemność w swym wnętrzu. Stał tak już osiemdziesiąt lat i zapewne stać tak będzie przez następne osiem dziesięcioleci. W środku ściany wznosiły się pionowo do góry, cegły przylegały równo jedna do drugiej, podłogi były w całkiem niezłym stanie, a drzwi - dobrze zamknięte. Pomiędzy drewnem a kamieniami Domu na Wzgórzu zalegała głucha cisza, a to, co po nim chodziło, chodziło samotnie”.
+
Eleanor Vance po śmierci matki, którą się samotnie opiekowała, żyje w użyczonym jej pokoju w domu siostry. Pewnego dnia otrzymuje zaproszenie od niejakiego doktora Montague, by dołączyć do grupy badawczej, zajmującej się zjawiskami paranormalnymi mającymi miejsce w pewnym od lat opuszczonym domostwie - Domu na Wzgórzu.
Siostra, wraz niechętnym wobec Eleanor mężem odmawiają jej pożyczenia samochodu na wyprawę, ta jednak uważa, że zaproszenie będzie w stanie odmienić jej puste, szare życie, i jest do tego stopnia zdeterminowana, że zabiera samochód bez pozwolenia. Gotowa jest spalić za sobą wszelkie mosty, nie wrócić już do przeszłości i rozpocząć wszystko na nowo.
Po przybyciu do domu czeka na nią reszta ekipy, sam doktor Montague, a także atrakcyjna, wyzwolona Theodora, z którą Eleanor natychmiast się zaprzyjaźnią, oraz Luke Sanderson, aktualny spadkobierca Domu na Wzgórzu, mający nadzorować działania ekipy ze strony rodziny.
Doktor zapoznaje zebranych z ponurą historią Domu, w którym doszło do serii tragedii, śmiertelnych wypadków, samobójstw i przypadków obłędu.
Początkowo pobyt w Domu przypomina wszystkim wczasy. Ładne, choć zaniedbane wnętrza, dobre jedzenie, przyjemna okolica zachęcająca do spacerów. Nawet pierwsze nadprzyrodzone manifestacje, które pojawiają się nocą - łomotanie w ścianę, nagłe zimno i dobijanie się do zamkniętych drzwi, wydają się możliwe do zaakceptowania.
Kiedy jednak na ścianach Domu pojawiają się napisy, najpierw kredą, potem krwią, „pomóżcie Eleanor wrócić do domu”, między bohaterką a resztą ekipy pojawia się pewne emocjonalne pęknięcie, stopniowo niewielkie, narastające jednak wraz z kolejnymi wydarzeniami. Eleanor czuje się coraz bardziej pomijana, marginalizowana, zaczyna też odczuwać zazdrość wobec flirtu pomiędzy Lukiem a Theodorą. Jej zachowanie stopniowo zaczyna być coraz bardziej neurotyczne, niespokojne.
Mają miejsce kolejne manifestacje i niewytłumaczone zdarzenia. Nieznana ręka niszczy wszystkie ubrania Theodory, powracają nocne strachy (z absolutnie kultową sceną, kiedy Eleanor nocą kurczowo trzyma rękę Theo, by za chwilę usłyszeć, że jest ona w sąsiednim pokoju).
Do ekipy dołącza nieznośna żona doktora, przekonana o swych talentach spirytystycznych, a w Eleanor narasta głęboki kryzys emocjonalny. Jej zachowani zaczyna niepokoić pozostałych….
+
Pierwsze (i jednocześnie ostatnie) zdanie „Nawiedzonego Domu Na Wzgórzu”, którym rozpocząłem niniejszy raport, to jeden z najsłynniejszych „openerów” w historii całej literatury grozy (główny kontr-kandydat to pierwszy akapit „Zewu Cthulhu” Lovecrafta). Jest tak elegancki, piękny, a jednocześnie niepokojący, jak cała powieść.
To jedna z najważniejszych książek w całej historii gatunku, wzorcowy przykład opowieści o „domu w którym straszy”. O dziwo, potrafi ona czasami rozczarować fanów horroru nakierowanych na bardziej bezpośrednią fabułę, oczekujących raczej fizycznych jump-scare’ów niż psychologicznego napięcia i grozy.
Istota sprawy zasadza się na tym, że „Nawidzony Dom Na Wzgórzu” jest w znacznie większym stopniu psychologicznym chillerem, zgłębiającym mroki i zakurzone korytarze ludzkiego umysłu, niż nastawionym na szok i fizyczne jump-scare’y horrorem, jakiego niektórzy mogliby oczekiwać. Ale Domowi trzeba dać czas, by dojrzał w głowie, zanurzyć się w jego narracji, rozsmakować w ukrytych w nim tropach, znaczeniach i lękach, bardziej myśleć nad motywami, kierującymi zachowaniami bohaterów, niż samą fabułą.
A też bez przesady - fani klasycznej grozy dostaną swoją porcję hałasów, łomotań, napisów i Zimnych Rączek (ten moment to absolutna klasyka !). Po prostu późniejsi „następcy” Domu (z „Lśnieniem” na czele) - tak podkręciły poprzeczkę shock value, że czasami dzisiejszy czytelnik może poczuć lekki zawód.
Niesłusznie. Dom bowiem koncentruje się przede wszystkim na psychice bohaterów. A tak naprawdę bohaterki - bowiem Dom to książka właśnie o Elanor Vance. Cóż to w ogóle za kreacja ! Wspaniała, tragiczna postać, jednocześnie budząca współczucie i narastającą (zupełnie jak u pozostałych postaci w powieści!) irytację.
Eleanor po śmierci matki jest niepotrzebna nikomu na świecie, starzejąca się samotna kobieta, stanowiąca wręcz ciężar w domu siostry. Swą ucieczką, zabraniem samochodu pali za sobą wszelkie mosty. Gra o wszystko, jest wręcz skazana na dokonanie w swym życiu rewolucyjnych zmian. Odrzucenie jej przez pozostałych mieszkańców domu jest niczym podpisanie wyroku - od tej chwili Eleanor jest skazana na Dom, jest jego niewolnikiem. (Dokładnie tę samą konstrukcję fabularną odtworzą Robert Marasco w „Całopaleniu” oraz Stephen King w „Lśnieniu” - chyba każdy pamięta Jacka Torrance uśmiechającego się ze zdjęcia w hotelu Overlook).
Zwraca szczególną uwagę relacja Eleanor z Theodorą, podszyta wyraźną nutą homoseksualną. Eleanor nie reaguje na próby podrywu przez Luke’a, sama zaś, źle odbierając swobodne, otwarte zachowanie Theo, zakochuje się w niej, a boleśnie odtrącona pogrąża się w desperacji.
Może nieco wymagający tytuł, niespieszny, wyrafinowany, ale to jest absolutnie ArcyKanon. KONIECZNIE.
PS.
Powieść ekranizowana była parokrotnie. Jeszcze w latach 60tych zgrabnie i wiernie przeniósł ją na ekran Robert Wise. W latach 90tych powstała znacznie gorsza, wulgarna, nastawiona bardziej na jump stare'y niż psychologię wersja (za to gwiazdorsko obsadzona - Neeson, Zeta Jones, WIlson). Ostatnio na Netflixie pojawił się zaś świetny serial - nie będący ekranizacją samej powieści a opowiadający historię Domu. Warto.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz