Wystarczy spojrzeć w spis treści i wszystko jest jasne. Na dzień dobry witają nas „Ptaki”, przeniesione do nieśmiertelności przez genialny film Alfreda Hitchcocka, a potem poprawia arcydzieło niepokojącej grozy „Nie Oglądaj Się Teraz”, również pamiętne z doskonałej ekranizacji (z Donaldem Sutherlandem w roli głównej).
Właśnie te dwa pytania czynią z „Makabresek” pozycję w pełni zasługującą na miejsce w kanonie literackiej grozy.
„Ptaki” (10/10) to animal horror z apokaliptycznym twistem. Fabuła jest powszechnie znana i dość oczywista. Pewnego dnia, bez jakiejkolwiek określonej przyczyny, wszystkie ptaki na ziemi zaczynają atakować ludzi. Pewien angielski farmer wraz ze swą rodziną barykaduje się w domostwie i usiłuje przetrwać kolejne szturmy pierzastych morderców. Prawdopodobnie cała cywilizacja upada, również los broniącej się rodziny wydaje się przesądzony.
I to w zasadzie tyle. Zaskakująco oszczędnie (na tle innych ,mocno przegadanych, opowiadań) napisane, przerażające absurdalnością sytuacji i pesymistycznym klimatem.
Naturalnie Hitchcock do tej esencji dopisał całą melodramatyczną fabułę, bohaterów, emocje i uczucia, ale istota opowieści (oraz sceny w oblężonym domu, nb. mocno przywodzące na myśl „Noc Żywych Trupów”) pozostały takie same.
„Nie Oglądaj Się Teraz” (10/10) to z kolei arcydzieło niepokoju. Małżeństwo usiłuje ukoić ból po śmierci małej córeczki na wczasach w Wenecji. Duch dziewczynki usiłuje ostrzec ich przed czającym się w mieście śmiertelnym niebezpieczeństwem, ale czy uda im się zrozumieć jej przekaz, zanim będzie za późno ? Doskonale napisane, z dusznym, przypominającym koszmarny sen klimatem, meandrującą, zwodzącą czytelnika fabułą, i wstrząsającym, jump-scare’owym finałem. Film Nicholasa Roega to też klasa sama w sobie, łącząca horror i elementami giallo. Must read I must see.
„Niebieskie Soczewki” (9/10) to z kolei próbka przywodząca na myśl współczesne weird fiction. Kobieta po operacji wzroku cierpi na szczególną, dziwaczną przypadłość - widzi u otaczających ją ludzi…zwierzęce głowy. Początkowo sytuacja wygląda na raczej groteskową, salowa ma głowę krowy, lekarz - teriera, a portier szpitalny, knura, ale gdy ulubiona pielęgniarka okazuje się mieć głowę węża a mąż, okrutnego sępa, nagle do opowiadania wkrada się paranoiczny klimat rodem z powieści Iry Levina („Dziecko Rosemary”, „Żony Ze Stepford”). W końcu przerażona kobieta ucieka ze szpitala na ulice Londynu, pełne ludzi ze wierzącymi głowami.
Od tego miejsca zbiór jednak trochę przysiada. „Jabłoń” (5/10), w której duch zmarłej żony pojawia się w rosnącej w ogrodzie, pokrzywionej jabłoni jest przewidywalna i zupełnie pozbawiona napięcia. Na plus można zaliczyć udane obserwacje obyczajowe opisujące „uwolnienie” wdowca od żoninego codziennego narzekania.
„Alibi” (5/10) opowiada historię mężczyzny przygniecionego nudną, powtarzalną codziennością u boku równie nudnej żony rozpoczyna drugie, tajne życie, w którym zaprzyjaźnią się mieszkającą samotnie z dzieckiem młodą dziewczyną, wynajmuje u niej pokój i tam oddaje się pasji malarskiej. Niestety, tekst jest przegadany a zakończenie, mimo że mocno zaskakujące, rozczarowuje.
Ostatnie opowiadanie, „Nie Po Północy” (7/10) świetnie się zapowiada. Nauczyciel spędzający samotnie urlop na Krecie poznaje dziwne małżeństwo - wiecznie pijanego, grubiańskiego mężczyznę i jego głuchą żonę, nurkującą w morzu w poszukiwaniu zatopionych skarbów. Nastrój grozy narasta ze strony na stronę, w finale tajemniczy morderca usiłuje nocą włamać się do domku bohatera, ale zakończenie (takie „aickmanowskie”) nieco rozczarowuje. Wszystko to, co miało miejsce w trakcie wakacji ma służyć jedynie jako usprawiedliwienie alkoholizmu, w jaki popadł nasz nauczyciel ?
+
Za nieprzemijającą popularność twórczości du Maurier odpowiedzialne jest w dużej mierze kino. Wielkim jej fanem był sam Alfred Hitchcock, który przeniósł na ekran i „Gospodę Jamajka” i wspaniałą neo-gotycką „Rebekę” i wspomniane już na wstępie „Ptaki”. Znakomite „Nie Oglądaj Się Teraz” też cieszy się od lat powodzeniem wśród fanów wysokojakościowego kinowego horroru.
Nie jest jednak ta filmowa popularność efektem przypadku. Przywołane teksty są absolutnie kanoniczne w historii literackiego horroru, nic dziwnego, że przyciągnęły uwagę twórców filmowych. Każdy fan grozy powinien je koniecznie poznać.
PS.
Nie przypadkiem przywołałem przy okazji „Makabresek” nazwisko Roberta Aickmana. Du Maurier, również Angielka, tworzyła w tym samym okresie, i teksty obojga twórców mają dość zbliżony klimat. Z tym, że Aickman miał skłonność do bardziej ekscentrycznych rozwiązań finałowych i nieco gęstszy, cięższy w lekturze styl, proza de Maurier jest, generalnie, bardziej efektowna i przystępna. Niemniej sympatycy dziwacznych aickmanowych historii powinni się dobrze bawić przy „Makabreskach”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz