środa, 30 września 2020

Stephen King Cztery Pory Roku 5/10

Zdaję sobie sprawę, że mój raport może tym razem wzbudzić kontrowersje. No bo jak, „Skazani Na Shawshank”, „Stand By Me” - takie ArcyKlasyki Kingowskiego kina, a tutaj narzekanie ? Ale tak to z mojej perspektywy właśnie wygląda - „Cztery Pory Roku to książka, która oddzieli fanów literackiego horroru od Prawdziwych Fanów Kinga. I, wbrew pozorom, nie tylko w zawartości horroru w horrorze problem….

+

Genezę powstania „Czterech Pór Roku” przybliżył w posłowiu sam autor. Wyznał tam, że po ukończeniu regularnej dużej powieści z reguły jego „zegar twórczy” jeszcze jakiś czas pracuje, pomału przechodząc w stan spoczynku. W takich to okresach King pisuje „novelle” - utwory w pół drogi między dużym opowiadaniem a małą powieścią (jak to u Kinga, aptekarsko zdefiniowane jako „teksty pomiędzy 20.000 a 40.000 słów”). Mając na początku lat 80tych cztery gotowe, zamknięte teksty, zaproponował je wydawcy jako wspólny zbiór - zatytułowany właśnie „Cztery Pory Roku”. 

No i dostaliśmy, 120 % Kinga w Kingu (na dobre i na złe…).


Na pierwszy ogień (Wiosna) idą „Skazani Na Shawshank” - realistyczne opowiadanie, któremu histerycznej wręcz sławy przysporzyła filmowa adaptacja, uważana powszechnie za jeden z najlepszych filmów wszechczasów (!!!). Właśnie z tego płynie mój mój jedyny wobec tego tekstu zarzut - że jest on przehypowany. Bo „Skazani Na Shawshank” to opowiadanie bardzo udane (7/10), przejmująca historia o skazanym (niewinnie ! - to zgrabny chwyt fabularny Kinga, żeby czytelnicy jeszcze bardziej sympatyzowali z głównym bohaterem) na dożywocie księgowym, który w więzieniu nie traci ducha ani godności, stopniowo układa sobie, dzięki swej wiedzy życie i nie traci nigdy nadziei na uwolnienie. 

Ta historia nie jest nadmiernie oryginalna, to kingowska wariacja na temat znanego filmu „Papillon” (ze Steve McQueenem i Dustinem Hoffmanem), ale opowiedziana jest wartko, przejmująco, a bardzo udanie wykreowani bohaterowie zapadają na długo w pamięć. 

Co ważne dla fanów Kinga, właśnie w „Shawshank” przetrenował on pisanie fabuły osadzonej w więzieniu - wróci do tego w rewelacyjnej „Zielonej Mili”.


Lato reprezentowane przez przez opowieść „Pojętny Uczeń” (9/10).  Młody chłopak odkrywa, że jego sąsiadem jest stary nazista, zbiegły komendant obozu koncentracyjnego. Chłopiec zamiast wydać zbrodniarza władzom amerykańskim, wymusza na nim szantażem wspomnienia okropieństw, tortur i mordów dokonywanych w obozie.  Zafascynowany zbrodnią i okrucieństwem młodzieniec domaga się coraz to nowych szczegółów. Przerażające wspomnienia obudzą w obu mężczyznach prawdziwe demony, wiodąc do krwawego, brutalnego finału

Jeżeli fan horroru chciałby coś naprawdę godnego uwagi znaleźć, to będzie to właśnie ta wyborna, pełna grozy, suspensu i trupów historia. To jest King w najlepszej formie, rewelacyjnie opowiadający, świetnie tworzący postaci, świetnie splatający wątki fabularne. Znakomicie wypada zwłaszcza skontrastowanie pozoru „grzecznego amerykańskiego chłopaka” z jego przerażającymi, zbrodniczymi myślami i marzeniami.

Również” Pojętny Uczeń” okazał się dla Kinga treningiem, swoistą próbką literacką - temat rozmów młodego chłopca z doświadczonym, uczącym go mężczyzną, powróci w „Sercach Atlantydów”.


Ale potem przychodzi Jesień, a wraz z nią „Ciało”… 

Późny sierpień, zbliża się koniec wakacji. Czwórka chłopaków, dowiedziawszy się przypadkiem o miejscu, którym znajdują się zwłoki pewnego zaginionego nastolatka, postanawia wybrać się w wędrówkę w celu znalezienia ciała i otrzymania obiecanej nagrody. No i idą, dumają nas swą Przyjaźnią i Mijającym Życiem, przeżywają Straszne Przygody (a to pies ich pogoni, a to po moście kolejowym przez pociągiem muszą uciec, a to pijawki ich  w bajorku obskoczą). Na końcu drogi, przy tytułowym Ciele, czeka na nich zaś konfrontacja ze Starszymi i Silniejszymi Chuliganami…


No nie, nie i jeszcze raz nie ! Wiem, jak bardzo „Ciało” jest przez fanów Króla uwielbiane, na jego podstawie powstał też super popularny, ciepły film „Stań Przy Mnie”, ale we mnie wraz z kolejnymi czytanymi zdaniami narastało we mnie zniechęcenie i irytacja. Opowieść jest napompowana jak balon, cienka, niewielka fabuła rozsmarowana jest na ogromnej pajdzie powieściowego chleba. W efekcie często gęsto King po prostu nudzi. to jeszcze Wyolbrzymione do absurdu przygody raczej niezamierzenie śmieszą, niż straszą czy przejmują (pijawka na jajach ? srsly?).

Irytują też nieprawdziwe, nienaturalne zachowania i postawy bohaterów. Te ich strzeliste banały o przyjaźni, ta ich walka o honor z chuliganami, to (filmowe) bohaterskie „stand by me”. Takie to „literackie”, ale brzmi fałszywą nutą.  No i kolejni generyczni szkolni psychopaci ??? Ileż można ? 

Nawet styl, legendarna, kingowska fraza, czasami zawodzi : 

„Sądzę, że przemowy zabijają miłość - to pewnie okropne stwierdzenie za strony pisarza, ale prawdziwe. Jeśli powiesz sarnie, że nie chcesz zrobić jej krzywdy, umknie, ledwie machnąwszy ogonkiem. Kluczowym słowem jest „krzywda”. Miłość nie jest tym, co chcieliby ci wmówić tacy poronieni poeci jak McKuen. Miłość ma zęby, którymi kąsa, a rany nigdy się nie zabliźniają. Żadne słowo ani kombinacja słów nie zdoła zasklepić tych miłosnych ugryzień. Jest wprost przeciwnie - w tym sęk. Jeśli te rany zaschną, słowa giną wraz z nimi”. 

A to wszystko na widok oddalającego się do swego domu kumpla…

OJaCie, ”Ciało” jest tak bardzo, w złym tego słowa znaczeniu, „kingowskie”, że aż się chwilami chce wyć. Przypomina bardziej jakąś parodię jego prozy, niż poważny tekst. Szanuję uwielbienie fanów, szanuję też film, ale dla mnie to jest najgorsza proza Kinga - taka, jakiej „formalnie nie znoszę”. Mdłe, przesłodzone, nieprawdziwe w kreowaniu łzawych emocji. 2/10. 

Korzyść z „Ciała” taka, że klimat dziecięcych przyjaźni,  relacje pomiędzy dzieciństwem i młodością (z amnezją dzieciństwa włącznie!), pisarz wspominający dzieciństwo oraz - oczywiście - Psychopatyczne Oprychy wejdą równym krokiem do kingowskiego arcydzieła - „Tego”.

PS.

Dodatkowo „Ciału” towarzyszy pewien kwas - historię wędrówki przyjaciół King „zwędził” podobno przyjacielowi (tyle, że w oryginale była ty zwłoki psa). IMO to niesłuszne żale - fabuła ma w „Ciele” raczej drugorzędne znaczenie, sednem historii jest to kingowskie  słodkie pierdu pierdu, które potrafi pisać tylko on.


No i na koniec Zima, a wraz z nią dedykowana Peterowi Straubowi „Metoda Oddychania”. Skąd ta dedykacja? Oczywiście z fabuły, której rama została jawnie zapożyczona ze straubowskiej „Upiornej Opowieści”. Starsi Panowie spotykają się w Klubie, by opowiadać sobie różne historie. Jedną z nich jest wspomnienie starego lekarza, który pół wieku wcześniej prowadził ciążę pewnej niezamężnej kobiety. 

Ta historia jest, teoretycznie, najbliższa horrorowi - występuje w niej element fantastyczny (trochę jakby zaciągnięty z „Ligei” Poego), ale opowiadanie jest nieudane, bez krztyny nastroju i grozy, mieszające w mdławy koktajl sentymentalizm, walkę o równouprawnienie kobiet z  odrobiną niesamowitości. 

Bardziej obiecująca jest ramowa historia Klubu, cóż z tego jednak, skoro ona jest zupełnie przez Kinga niedopracowana, tylko zgrubnie naszkicowana. 


+


Dwa powstałe na podstawie opowieści z tego zbioru filmy należą do najwyżej ocenianych kingowskich ekranizacji, miliony ludzi na świecie uwielbiają Kinga głównie za tego rodzaju historie. Ale fani literackiej grozy, zakochani w koszmarach Tego, Cmętaża Zwieżąt, Misery, Lśnienia czy nawet Worka Kości będą srogo rozczarowani. Wyżej kija nie podskoczy - tylko 5/10 (i to dzięki rewelacyjnemu „Uczniowi” uratowane).

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Andrzej Zahorski - Stanisław August Polityk 6/10

Zgrabnie napisana biografia ostatniego króla Polski. Dowiadujemy się o jego młodzieńczych latach, o romansie z (przyszłą) carycą Katarzyną (...